Amerykańsko-gruzińskie ćwiczenia pod Tbilisi


- Nie szykujemy się do wojny z nikim. Musimy mieć nowoczesną armię, która z dumą będzie bronić niepodległości naszego kraju - powiedziała gruzińska minister obrony, komentując wspólne amerykańsko-gruzińskie ćwiczenia wojskowe. "Ten ruch może rozzłościć sąsiada Gruzji - byłą radziecką Rosję" - pisze agencja Reutera o ćwiczeniach, w których bierze udział ponad 600 żołnierzy.

Ponad 600 amerykańskich i gruzińskich żołnierzy wzięło udział w ćwiczeniach, na które armia USA po raz pierwszy przywiozła z bazy w Bułgarii całą brygadę zmechanizowaną, w tym 14 gąsienicowych bojowych wozów piechoty Bradley.

Duży krok

- To duży krok w sposobie przeprowadzenia naszych ćwiczeń i naszej zdolności do współpracy - powiedział generał brygady Mark Loeben z europejskiego dowództwa sił amerykańskich.

Stany Zjednoczone wspierają Gruzję w jej staraniach na drodze do NATO, czemu sprzeciwia się Rosja.

W dawnej rosyjskiej bazie

Ćwiczenia będą odbywać się przez dwa tygodnie w bazie wojskowej Vaziani pod Tbilisi - dawnej rosyjskiej bazie lotniczej, z której Rosjanie wycofali się na początku lat 90. XX wieku po podpisaniu umowy o europejskiej redukcji wojsk w regionie.

Minister obrony Gruzji Tina Khidaszeli podkreśliła, że jej kraj "nie szykuje się do wojny". - Te ćwiczenia nie są w nikogo wymierzone. Przygotowujemy się do pokoju - powiedziała. - Dlatego musimy mieć silną, mobilną armię, która z dumą będzie bronić i chronić pokoju i niepodległości swojego kraju - podkreśliła.

Rosja, która wkrótce planuje przeprowadzenie wspólnych ćwiczeń marynarki wojennej z Chinami na Morzu Śródziemnym, nie skomentowała amerykańsko-gruzińskich manewrów.

Autor: asz\mtom / Źródło: Reuters