Jesteśmy nastawieni na to, żeby walczyć do końca i bronić swojej ojczyzny - mówił w "Faktach po Faktach" ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia, który odniósł się do napiętych relacji z Rosją. Jak powiedział, upatruje szansy na pokojowe rozwiązanie sytuacji w dyplomatycznych rozmowach.
Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia mówił w "Faktach po Faktach" o sytuacji wokół Ukrainy.
Jak stwierdził, upatruje szansy na pokojowe rozwiązanie konfliktu w "kontynuacji rozmów, które prowadzimy od paru dobrych miesięcy". - Od bardzo aktywnej fazy dyplomatycznej, wizyt oficjalnych, rozmów na najwyższym szczeblu, rozmów telefonicznych - wyliczał.
- Widzimy trochę zmianę tego stanowiska, które widzieliśmy w 2014 roku. Jednak przywódcy państw, rządów, ministrowie spraw zagranicznych rozmawiają z Ukrainą, przyjeżdżają do Kijowa, potem jadą do Moskwy albo rozmawiają przez telefon z prezydentem (Rosji Władimirem) Putinem, potem z (prezydentem Ukrainy Wołodymyrem) Zełenskim i wymieniają swoje stanowiska - mówił gość "Faktów po Faktach".
Deszczycia podkreślał, że "ukraińska armia w 2022 roku jest bardziej profesjonalna, uzbrojona i ma w sobie większego ducha zwycięstwa w porównaniu do 2014 roku". - Jesteśmy nastawieni na to, żeby walczyć do końca i bronić swojej ojczyzny - dodał ambasador Ukrainy w Polsce.
Ambasador Ukrainy w Polsce: jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz
Deszczycia odniósł się też do słów doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake'a Sullivana, który powiedział, że istnieje znaczące ryzyko, że do ataku dojdzie jeszcze przed końcem igrzysk olimpijskich w Pekinie. - Mamy takie sygnały, ale zobaczymy za dzień lub dwa. Jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz, w tym i do inwazji rosyjskiej, ale proszę pamiętać, że jesteśmy do tego przygotowani już od ośmiu lat. Walczymy z Rosją od 2014 roku - mówił ambasador Ukrainy w Polsce.
Jednocześnie podkreślił, że "uważamy, że przenoszenie ambasad z Kijowa do Lwowa jest trochę przedwczesne, bo sytuacja bezpieczeństwa w Kijowie jest stabilna". - Wróciłem z Ukrainy, gdzie byłem z ministrem spraw zagranicznych Polski Zbigniewem Rauem i okazuje się, że jest relatywnie spokojnie. Ludzie chodzą po ulicach, spotykają się - dodał.
Powiedział, że sytuacja wokół jego kraju jest bardzo niepokojąca. - Eskalacja, do której doprowadziła Rosja, może oczywiście spowodować wybuch - atak, inwazję, ale musimy zachowywać spokój - podkreślił ambasador.
Przyznał zarazem, że Rosja "szuka prowokacji", by móc uzasadnić później atak na Ukrainę, która - jak przekonywał - nie jest zagrożeniem - przeciwnie, zabiega o dobre relacje z sąsiadami i o przyszłość europejską i euroatlantycką. - Ubiega się też o przywrócenie swoich terytoriów - Krymu i Donbasu, ale nie grozi Rosji, ale Putin musi to jakoś wytłumaczyć, więc takie prowokacje są też brane pod uwagę - dodał ambasador.
Deszczycia: Rosja poniesie klęskę, jeżeli zaatakuje
W jego ocenie stanowisko państw sojuszniczych Ukrainy jest "bardzo stanowcze". - Wypowiedzi przywódców państw są bardzo klarowne, Rosja poniesie klęskę, jeżeli zaatakuje. Działania, podejmowane decyzje, sankcje będą ostrzejsze. Rosja jest już świadoma tego - stwierdził Deszczycia. Zwrócił uwagę, że w roku 2014 wyrażano jedynie "zaniepokojenie" agresją rosyjską.
Wyraził też zadowolenie z postawy polskich władz, m.in. ze "stanowczego i klarownego" stanowiska prezydenta Andrzeja Dudy, a także z decyzji o przekazaniu broni Ukrainie. - Jesteśmy w trakcie przygotowania pierwszej transzy broni do Ukrainy, chodzi o broń defensywną i uzbrojenie, które, mam nadzieję, zostanie przekazane już w tym tygodniu - dodał Deszczycia.
Konflikt Rosja - Ukraina - przyczyny i skutki
Konflikt ukraińsko-rosyjski na wschodzie i południu Ukrainy jest następstwem rewolucji z lutego 2014, zwanej Euromajdanem, która odsunęła od władzy prezydenta Wiktora Janukowycza.
Kilka tygodni później Rosja zaatakowała Donbas i zaanektowała Półwysep Krymski. Aneksję poprzedziły interwencja zbrojna i przeprowadzone referendum, które władze Ukrainy i zachodnie państwa demokratyczne uznały za nielegalne.
Od kwietnia 2014 roku w Donbasie i innych obszarach kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów trwają - z różnym natężeniem po najgorętszej fazie zakończonej we wrześniu 2014 roku - walki. W ostatnim czasie Rosja zaczęła jednak ponownie eskalować napięcie, stawiając żądania Ukrainie i Zachodowi.
Według szacunków zachodnich wywiadów liczba skoncentrowanych wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą sięga 127 tysięcy.
Ukraina i rządy państw zachodnich uważają, że ma to służyć wywarciu presji na Kijów i wspierające go stolice. Eksperci i państwa Zachodu mówią o rosnącym zagrożeniu rosyjską agresją na to państwo.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24