Władze rosyjskie łącznie zatrzymały 30 działaczy z 18 państw, jednak zarzut piractwa postawiono czternastu, w tym 36-letniemu pracownikowi Uniwersytetu Gdańskiego, Tomaszowi Dziemianczukowi.
Ekolodzy odrzucają oskarżenia pod swoim adresem. Podkreślają, że ich protest z 18 września na platformie wiertniczej Prirazłomnaja był akcją pokojową.
Jednak piractwo
W poniedziałek Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej sugerował, że może zmienić zarzut "piractwa" na "stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa pracowników platformy wiertniczej" i "stawianie oporu straży przybrzeżnej". Również takie oskarżenia zostały odrzucone przez Greenpeace, według którego statek Arctic Sunrise" nie naruszył 500-metrowej strefy bezpieczeństwa wokół platformy.
Aktywiści Greenpeace próbowali 18 września wdrapać się na platformę Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa. 30 członków załogi statku, w tym 26 obcokrajowców, zatrzymano.
"Dobrze zorganizowana grupa przestępcza"
Wobec wszystkich zatrzymanych Sąd Rejonowy w Murmańsku nakazał zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania na dwa miesiące. Komitet Śledczy uważa ekologów za "dobrze zorganizowaną grupę przestępczą". Zdaniem śledczych pozostając na wolności osoby te mogłyby przeszkadzać w zbieraniu dowodów, a także próbować ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości.
Komitet Śledczy FR nie wyklucza jednak, że w miarę wyjaśniania, jaką rolę w wydarzeniach na Morzu Barentsa odegrali poszczególni członkowie załogi "Arctic Sunrise", środek zapobiegawczy w stosunku do części z nich może zostać zmieniony na łagodniejszy.
Autor: dln/jk / Źródło: PAP