Z obawy przed talibami burmistrz afgańskiego miasta musiała uciekać z kraju. Znalazła schronienie w Niemczech

Źródło:
BBC, PAP

W momencie, gdy talibowie zdobyli Kabul, Zarifa Ghafari wiedziała, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. 29-latka stała na czele miasta Majdanszahr, stolicy afgańskiej prowincji Wardak. Była jedną z pierwszych kobiet pełniących urząd burmistrza w Afganistanie. Zdawała sobie sprawę, że po przejęciu władzy w kraju przez islamskich fundamentalistów grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Postanowiła opuścić ojczyznę. Wraz z rodziną zdołała zbiec do Niemiec. Historię swej dramatycznej ucieczki opowiedziała stacji BBC.

Wkrótce po przejęciu władzy przez talibów przed domem Zarify Ghafari pojawili się talibowie i pobili ochroniarza. 29-latka - która byłą znaną osobą publiczną i działaczką na rzecz praw kobiet - sądzi, że w oczach talibów, ograniczających prawa kobiet, stanowiła zagrożenie. - Mój głos miał moc, której nie mają karabiny – oznajmiła.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

W oczekiwaniu na śmierć

Jeszcze 17 sierpnia, dwa dni po zdobyciu przez talibów władzy w Afganistanie, burmistrzyni przyznała, że po prostu czeka, aż talibowie znajdą i zabiją ją i jej męża. - Siedzę tu i czekam, aż przyjdą. Nie ma nikogo, kto mógłby pomóc mnie lub mojej rodzinie. Siedzę tylko z mężem i rodziną. A oni przyjdą po ludzi takich jak ja i mnie zabiją. Nie mogę zostawić mojej rodziny. A zresztą, gdzie ja bym poszła? – mówiła brytyjskiej gazecie "i".

Już w ostatnich latach Ghafani nie mogła czuć się bezpiecznie w swoim kraju. W 2018 roku, w wieku 26 lat została burmistrzem Majdanszahru, stolicy afgańskiej prowincji Wardak, położonej w centrum Afganistanu. To konserwatywne miasto, w którym talibowie od dawna cieszyli się szerokim poparciem. Tamtego roku, gdy stanęła na czele miejscowych władz, przeprowadzono na nią kilka zamachów, z których cudem uszła z życiem. Wrogość wobec burmistrz kosztowała życie jej ojca, wysokiego oficera afgańskiej armii, który został zamordowany pod koniec ubiegłego roku - pisze BBC.

Po przejęciu władzy w Afganistanie przez talibów było oczywiste, że Ghafani i jej bliscy znajdą się na celowniku fundamentalistów. Choć nie chciała opuszczać ukochanej ojczyzny, ostatecznie 29-latka podjęła decyzję o ucieczce z kraju.

Ucieczka

18 sierpnia udało się jej zorganizować samochód, który zabrał ją wraz z rodziną na lotnisko w Kabulu. - Gdy dotarliśmy do bramy lotniska, wszędzie byli bojownicy talibów. Próbowałam się przed nimi ukryć - wspominała w rozmowie z BBC. Kobieta schowała się w miejscu, gdzie pasażerowie trzymają nogi, i w ten sposób przejechała przez posterunki talibów.

Z pomocą ambasadora Turcji w Kabulu udało jej się wsiąść na pokład samolotu lecącego do Stambułu. - Kiedy straciłam tatę, myślałam, że już nigdy nie poczuję takiego bólu. Ale kiedy wsiadłam do samolotu, którym miałam za chwilę opuścić swój kraj, to było bardziej bolesne niż utrata ojca - wyznała Ghafari. Jak dodała, upadek Kabulu był "najgorszym momentem jej życia". - Nigdy nie pozbędę się bólu, jaki czuję w swoim sercu. Nigdy nie planowałam opuszczać mojego kraju - podkreśliła w rozmowie z BBC. Przyznała jednak, że należy do szczęśliwców, gdyż sytuacja na stołecznym lotnisku z dnia na dzień stawała się coraz bardziej niebezpieczna.

Z Turcji Ghafari i jej rodzina udali się do Niemiec, gdzie są już bezpieczni.

To nie koniec

Afganka zapowiada, że będzie chciała spotykać się z politykami i światowymi liderami, by zwrócić uwagę na warunki życia Afgańczyków pod rządami talibów. Ma jednak zamiar rozmawiać również z talibami, bo "musimy się nawzajem rozumieć". - Obce siły nam nie pomogą. Czas, byśmy sami rozwiązali sprawy z talibanem. Jestem gotowa wziąć na siebie tę odpowiedzialność – zadeklarowała.

Dodała, że wyjeżdżając, wzięła ze sobą grudkę afgańskiej ziemi i ma nadzieję, że kiedyś będzie mogła zawieźć ją z powrotem.

Autorka/Autor:momo\mtom

Źródło: BBC, PAP