Zatruwał pacjentów, potem "tworzył postać zbawiciela". "Doktor Śmierć" usłyszał wyrok

W klinice w Besancon wykryto nagły wzrost śmiertelnych przypadków
Sąd we Francji. Wideo archiwalne
Źródło: Reuters Archive
Były anestezjolog Frederic Pechier został skazany na dożywocie za celowe otrucie 30 pacjentów, w tym 12 ze skutkiem śmiertelnym. Mężczyzna przebywał na wolności przez cały proces i ma 10 dni na wniesienie apelacji, co oznaczałoby drugi proces w ciągu roku.

53-letni Frederic Pechier został skazany w piątek po trwającym cztery miesiące procesie w mieście Besancon na wschodzie Francji. W jednej z największych w historii Francji spraw o błędy w sztuce lekarskiej mężczyzna został oskarżony o dodawanie do worków infuzyjnych pacjentów substancji chemicznych, takich jak chlorek potasu lub adrenalina.

W 2016 roku jego najmłodsza ofiara, czteroletnie dziecko, przeżyło dwa zatrzymania krążenia podczas rutynowej operacji migdałków. Najstarsza ofiara miała 89 lat. - Jesteś "Doktorem Śmiercią", trucicielem, mordercą. Przynosisz wstyd wszystkim lekarzom - powiedział prokurator. - Zamieniłeś tę klinikę w cmentarzysko - dodał.

Dodawane przez Pechiera substancje chemiczne powodowały u pacjentów zatrzymanie akcji serca lub krwotoki, co wymagało natychmiastowej interwencji na sali operacyjnej. Akcji ratunkowej udzielał często Pechier, który mógł wtedy udawać wybawcę pacjenta.

Jednak w dwunastu przypadkach nie był w stanie interweniować lub było za późno i pacjenci zmarli. W treści oskarżenia podkreślono, że Pechier działał w celu zdyskredytowania kolegów anestezjologów, do których żywił urazę.

Nagły wzrost liczby przypadków śmiertelnych zawałów serca

Pechier po raz pierwszy został objęty dochodzeniem osiem lat temu, gdy podejrzewano go o zatruwanie pacjentów w dwóch klinikach w Besancon w latach 2008-2017. Alarm został podniesiony w 2017 roku po tym, jak w worku infuzyjnym kobiety, która miała zawał serca podczas operacji kręgosłupa, znaleziono nadmiar chlorku potasu.

Śledczy stwierdzili występowanie "poważnych przypadków niepożądanych" w prywatnej klinice Saint-Vincent w Besancon. Podczas gdy krajowa średnia liczba śmiertelnych zawałów serca w znieczuleniu wynosiła 1 na 100 tysięcy, w tej klinice była ona ponad sześciokrotnie wyższa.

W klinice w Besancon wykryto nagły wzrost śmiertelnych przypadków
W klinice w Besancon wykryto nagły wzrost śmiertelnych przypadków
Źródło: Google

W większości przypadków w skali kraju później znajdowano wyjaśnienie zawału serca, podczas gdy w Saint-Vincent przyczyna pozostawała tajemnicą. Stwierdzono również, że "poważne przypadki niepożądane" ustały, gdy Pechier na krótko odszedł do innej kliniki, w której również odnotowano wzrost liczby takich zdarzeń.

Po powrocie do Saint-Vincent, ponownie pojawiły się tam nagłe przypadki. Po tym, jak w 2017 roku lekarz został pozbawiony prawa wykonywania zawodu, anomalia ustała.

Pechier "stworzył sobie postać zbawiciela"

Pierwsza znana ofiara Pechiera, Sandra Simard, miała 36 lat. Kobieta doznała nagłego zatrzymania krążenia w trakcie operacji kręgosłupa. Przeżyła dzięki interwencji Pechiera, choć zapadła w śpiączkę.

Badania jej worków infuzyjnych wykazały stężenie potasu 100 razy przekraczające oczekiwaną dawkę, co wywołało alarm w lokalnej prokuraturze.

W ciągu 15 tygodni procesu Pechier przyznawał niekiedy, że niektórzy pacjenci, którzy zachorowali lub zmarli, mogli zostać otruci, ale zaprzeczał jakimkolwiek zarzutom. - Mówiłem to już wcześniej i powtórzę raz jeszcze: "Nie jestem trucicielem. Zawsze dotrzymywałem przysięgi Hipokratesa" - przekonywał.

Pechier został skazany na dożywocie, spędzi co najmniej 22 lata za kratkami. Po tym okresie będzie mógł się ubiegać o warunkowe przedterminowe zwolnienie z więzienia. Mężczyzna przebywał na wolności przez cały proces i ma 10 dni na wniesienie apelacji, co oznaczałoby drugi proces w ciągu roku.

Według prokuratora prowadzącego proces, "jego koledzy mówili, że zawsze wydawał się mieć odpowiedź" i że "podawał się za najlepszego, że stworzył sobie postać zbawiciela, aby koledzy instynktownie się do niego zwracali".

Pechier zaprzeczył zarzutom, a jego prawnicy argumentowali, że nie ma twardych dowodów łączących go ze zbrodniami. Jednak jego własne zeznania w trakcie procesu były rozbieżne i ostatecznie przyznał, że w klinice musiał przebywać truciciel, ale nie on.

"To koniec koszmaru"

Pechier został opisany przez psychologa sądowego jako osoba z jednej strony szanowana, z drugiej zdolna do wyrządzenia wielkiej krzywdy. W 2014 i ponownie w 2021 roku podejmował próby samobójcze. Rozwiedziony ojciec trójki dzieci, przed ogłoszeniem wyroku powiedział sądowi, że jego jedyną troską jest ochrona rodziny. Jego dzieci płakały, gdy odczytywano wyrok, ale on pozostał niewzruszony.

- To koniec koszmaru - powiedziała Sandra Simard, która przeżyła. Inny pacjent, który przeżył, Jean-Claude Gandon, powiedział natomiast: - Teraz możemy mieć łatwiejsze święta.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: