W czwartek rozpoczęło się wycofywanie sił NATO z Afganistanu - podaje AFP, powołując się na źródło w Sojuszu. Biały Dom również poinformował o rozpoczęciu odwrotu - zastrzegł jednak, że USA zachowają elastyczną możliwość dyslokowania dodatkowych oddziałów do tego kraju.
Siły NATO podjęły w połowie kwietnia decyzję o rozpoczęciu wycofywania swych kontyngentów z Afganistanu najpóźniej 1 maja. - Odwrót się rozpoczął. Będzie to proces uporządkowany, skoordynowany i rozważny - przekazało agencji AFP źródło w Sojuszu. - Bezpieczeństwo wojsk będzie absolutnym priorytetem na każdym jego etapie i podejmujemy wszelkie konieczne kroki, by nasz personel nie był zagrożony - dodał przedstawiciel NATO.
Biały Dom poinformował, że do Afganistanu trafi specjalna "siła zadaniowa" Army Rangers - elitarnej amerykańskiej lekkiej piechoty przeznaczonej do operacji zagranicznych.
Niemcy zapowiedziały, że chcą zakończyć odwrót swych wojsk do 4 lipca. Minister obrony Belgii Ludivine Dedonder oznajmił w środę, że 72 belgijskich żołnierzy opuści Afganistan do lata, koordynując swój powrót z kontyngentem niemieckim.
Najwięcej żołnierzy w Afganistanie mają USA - 2,5 tys., Niemcy - 1,3 tys., Włochy - 895, Wielka Brytania - 750 i Turcja - 600. Łącznie 9592 żołnierzy z 36 krajów NATO i państw-partnerów Sojuszu stacjonuje w tym kraju.
Talibowie grożą amerykańskim wojskom
AFP przypomina, że wielu ekspertów obawia się, iż wycofanie wojsk Sojuszu z Afganistanu może pogrążyć ten kraj w kolejnej wojnie domowej i pozwolić na powrót do władzy talibom, których rząd został obalony w 2001 roku.
Talibowie zagrozili, że podejmą operacje przeciw siłom USA, jeśli wycofywanie ich z Afganistanu nie rozpocznie się w ustalonym jeszcze za prezydentury Donalda Trumpa terminie, czyli 1 maja. Prezydent Joe Biden zdecydował, że kontyngent amerykański zostanie wycofany z tego kraju do 11 września.
Reuters podlicza, że w ciągu ostatnich 15 dni w Afganistanie talibowie zabili około 120 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa i 65 cywili, a 180 osób cywilnych zostało rannych. Przedstawiciel afgańskich władz oceniają, że jest to pokaz siły, na jaki talibowie zdecydowali się podczas odwrotu wojsk koalicji.
"Może dojść do upadku rządu, rozpadu afgańskiej armii i powrotu Al-Kaidy"
Rzecznik resortu spraw wewnętrznych Tarik Arian powiedział, że talibowie przeprowadzili w tym czasie co najmniej sześć samobójczych zamachów bombowych i podłożyli na drogach 65 ładunków wybuchowych, których celem byli żołnierze sił rządowych. Szef afgańskiego wywiadu Ahmad Zia Siraj oznajmił, że talibowie w ostatnich dniach nasilili akty przemocy "do najwyższego poziomu".
W środę przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Mark Milley powiedział, że nie sposób przewidzieć przyszłości Afganistanu po wycofaniu stamtąd amerykańskich wojsk. Może dojść do upadku rządu w Kabulu, wojny domowej i katastrofy humanitarnej - dodał. - W najgorszym wypadku możemy mieć do czynienia z upadkiem rządu, rozpadem afgańskiej armii i powrotem Al-Kaidy - ocenił generał.
W czwartek dowódca sił USA na Bliskim Wschodzie, generał Kenneth "Frank" McKenzie, powiedział w Senacie, że obawia się, iż siły bezpieczeństwa Afganistanu nie będą w stanie utrzymać integralnego terytorium państwa po wycofaniu się amerykańskich wojsk.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Maj. Thomas Cieslak/U.S. Army