Ulice Kabulu po przejęciu władzy przez talibów ucichły. Jak mówi agencji AFP 20-letnia aktywistka walcząca o prawa kobiet, ludzie prawie nie wychodzą ze swoich domów. Sytuację w stolicy Afganistanu porównuje do "apokalipsy zombie". Sama nie może wrócić na uniwersytet i do pracy w banku. W innych miastach sytuacja powoli wraca do normy - wiele sklepów i firm znów się otwiera.
Niegdyś tętniące życiem ulice Kabulu ucichły. Chaos panuje jedynie w okolicach lotniska, gdzie tysiące ludzi gromadzą się i próbują wydostać się z kraju.
"To jak apokalipsa zombie" - twierdzi aktywistka walcząca o prawa kobiet, która prosi o zachowanie anonimowości. "Ludzie prawie nie wychodzą na zewnątrz, a kiedy to robią, spieszą się" – mówi 20-latka. "Wracają do domu tak szybko, jak mogą" - dodaje.
Nie może wrócić na uniwersytet i do pracy
Według AFP kobiety, które za czasów poprzedniego rządu coraz chętniej nosiły zachodnie ubrania, prawie nie wychodzą z domów. Wzrosła za to sprzedaż burek. Wielu Afgańczyków obawia się powrotu do brutalnej interpretacji prawa muzułmańskiego, którą wdrożyli talibowie, kiedy rządzili w latach 1996-2001. Tym razem islamscy bojownicy twierdzą, że zagwarantują kobietom pewne prawa.
Aktywistka twierdzi jednak, że nie może wrócić na uniwersytet. Mówi, że władze nie chcą, aby kobiety uczęszczały na zajęcia, dopóki nie zostanie wprowadzona segregacja studentów według płci. "Myślę, że to idiotyczna decyzja" - ocenia. I dodaje, że nie ma wystarczającej liczby wykładowców uniwersyteckich.
Bank, w którym pracuje, zabronił jej powrotu, powołując się na obawy o jej bezpieczeństwo. W Kabulu plakaty reklamowe przedstawiające modelki zostały zniszczone lub zerwane. Nie słychać już muzyki pop, całkowicie zakazanej za czasów poprzednich rządów talibów.
Zdaniem pracownika banku, który anonimowo wypowiedział się dla AFP, powszechny strach działa na korzyść talibów. "Nie mają żadnej armii, która mogłaby kontrolować ludzi, ale strach kontroluje wszystkich" - przyznał.
W innych miastach sytuacja wraca do normy
Z kolei w mieście Chost na południowym wschodzie Afganistanu, zajętym przez talibów na krótko przed upadkiem Kabulu, bojownicy najwyraźniej przyjęli łagodniejsze podejście. "Po kilku dniach sytuacja wróciła do normy. Ruch w mieście zwolnił, ale wiele sklepów i małych firm zostało ponownie otwartych" – przekazuje AFP lokalny pracownik organizacji charytatywnej.
"Chłopcy i dziewczęta chodzą do szkoły jak wcześniej" – mówi i dodaje, że talibowie traktują ludzi znacznie łagodniej niż oczekiwano.
Z kolei w mieście Kunduz, zniszczonym tygodniami walk, mieszkańcy zaczęli odbudowywać swoje sklepy. "Ale nie domy, ponieważ uciekli i nie wrócili lub nie mają pieniędzy na odbudowę" - powiedział właściciel lokalnej firmy. Dodał, że niektórzy biedniejsi mieszkańcy są tak przerażeni, że przestali kupować owoce, a nawet używać mydła.
"Uważają, że powinni oszczędzać, ponieważ w przyszłości nie będą mieli sposobu na zarabianie pieniędzy" - mówi mężczyzna.
Źródło: PAP