Na sobotę przypada Dzień Tybetańskiego Powstania Narodowego upamiętniający antychińskie powstanie w Tybecie z 1959 roku. Z tej okazji co roku w wielu państwach świata tybetańscy aktywiści organizują wiece, aby uczcić pamięć tych, którzy oddali swoje życie w walce o wolny Tybet.
Dokładnie 59 lat temu w stolicy Tybetu Lhasie, 300 tysięcy Tybetańczyków rozpoczęło powstanie przeciwko Pekinowi, sprzeciwiając się chińskiej okupacji. Dalajlama, tybetański przywódca duchowy został wówczas zmuszony do ucieczki z ojczyzny i schronienia się w Indiach. To właśnie tam, w mieście Dharamśala, do dziś mieści się siedziba tybetańskich władz na uchodźstwie. Mimo porażki i tysięcy ofiar wydarzenia te stanowią ważny element świadomości narodowej Tybetańczyków. Na pamiątkę tego niepodległościowego zrywu społeczność tybetańska na całym świecie, co roku 10 marca, obchodzi Dzień Tybetańskiego Powstania Narodowego. W wielu krajach - także w Polsce - odbywają się z tej okazji demonstracje, podczas których protestujący wyrażają swoją solidarność z prześladowanymi Tybetańczykami.
"Chiny precz z Tybetu!"
Największy i najważniejszy wiec odbywa się co roku w Indiach. Podczas sobotniej demonstracji, która przeszła ulicami Dhamarśali, kilka tysięcy tybetańskich uchodźców wymachiwało flagami swojego kraju i wzywało do położenia kresu kontroli Państwa Środka nad Tybetem - informuje agencja Kyodo. "Chiny precz z Tybetu!" - wykrzykiwali uczestnicy wiecu. Potrząsający pięścią 93-latek powiedział: "Chcę wrócić do mojej ojczyzny i walczyć o wolność".
- Wpływ Chin na świat rośnie z dnia na dzień, a społeczność międzynarodowa zwraca uwagę na Chiny, zaniedbując kwestię praw człowieka w Tybecie - mówił żalem 52-letni mnich. "Niech żyje dalajlama!" - wznosili okrzyki demonstranci, odnosząc się do duchowego przywódcy Tybetańczyków Dalajlamy XIV. Obecnie blisko 83-letni laureat Pokojowej Nagrody Nobla zrzekł się w 2011 roku tytułu przywódcy politycznego Tybetu na rzecz demokratycznie wybranego na uchodźstwie rządu i parlamentu. Premier rządu na uchodźstwie Lobsang Sangay przypomniał w sobotę w swoim wystąpieniu, że od 2009 roku co najmniej 150 Tybetańczyków podpaliło się w proteście przeciwko chińskiej okupacji Tybetu. Wezwał prezydenta Chin Xi Jinpinga do pokojowego rozwiązania problemu Tybetu.
"Chcemy wolności"
Trzymając transparenty z napisem "Tybet należy do Tybetańczyków” i skandując "Pozwólcie Dalajlamie powrócić do domu”, tybetańscy aktywiści demonstrowali także w Tajpej, stolicy Tajwanu. Przez większość społeczności międzynarodowej oraz sam Pekin Tajwan uznawany jest za część Chińskiej Republiki Ludowej, choć w praktyce znajduje się pod kontrolą Republiki Chińskiej. - Chcemy wolności religijnej. Chcemy wolności kulturowej. Chcemy prawa do ochrony naszego środowiska. To jest główny cel naszego dzisiejszego marszu - powiedział cytowany przez portal Focus Taiwan News Channel Tenzin Namdak, sekretarz generalny tajwańskiego stowarzyszenia Tibetan Welfare Association.
"Nigdy nie zapomnimy o Tybecie"
Demonstracja zwolenników wolnego Tybetu odbyła się także w Warszawie, najpierw przy rondzie ONZ, gdzie znajduje się tablica upamiętniająca powstanie tybetańskie, a następnie przed ambasadą Chin.
- My nigdy nie zapomnimy o Tybecie. Dopóki Tybetańczycy będą chodzić po wolnym świecie, po tej ziemi, Tybet nigdy nie zginie - mówił do zebranych organizator wiecu i prezes Stowarzyszenia Społeczności Tybetańskiej w Polsce, Yeshi Lhosar.
- Jesteśmy tutaj, aby przypominać o tamtym wydarzeniu i upominać rząd chiński, że mimo, iż Tybetańczycy są mocno stłumieni w Tybecie, część z nich żyje też w wolnym świecie - powiedział tvn24.pl Yeshi Lhosar. - Pamiętamy o tamtych wydarzeniach, pamiętamy o Tybetańczykach i o ich prawach w Tybecie - dodał.
Walka o wolność
W sobotę obchodzono również 10. rocznicę rozpoczęcia tygodniowego protestu Tybetańczyków, który zakończył się zamieszkami w stolicy Tybetu i brutalną interwencją policji. Według chińskich władz za ówczesne wydarzenia odpowiadali separatyści z tzw. kliki dalajlamy, czyli kontrolowane z zagranicy "elementy wywrotowe" sympatyzujące z dalajlamą. Propekińskie władze Tybetu prowadzą obecnie kampanię przeciwko - jak się ich określa - "złym siłom", które uważane są za rodzaj przestępczości zorganizowanej. Zamieszki z 2008 roku Dalajlama XIV potępił. Promuje on tzw. środkową drogę, czyli pokojowe dążenie do poszerzania autonomii Tybetu w ramach ChRL. Pekin nie zgadza się na jakiekolwiek zwiększenie niezależności Tybetu, a dalajlamę uznaje za groźnego separatystę.
Autor: momo/AG / Źródło: PAP, tvn24.pl