Co najmniej 28 osób zginęło, a 235 zostało rannych w wyniku dwóch eksplozji, do których doszło w piątek w Aleppo (Halab), na północnym zachodzie Syrii - to ostateczny bilans zamachu, który podało ministerstwo zdrowia. Tymczasem ulicami Hims wciąż płynie krew. Na amatorskim nagraniu zamieszczonym w Internecie widać ostrzał czołgowy w tym mieście.
Dwie eksplozje samochodów pułapek w Aleppo spowodowały - według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka - śmierć co najmniej 30 osób. Rządowa syryjska telewizja przypisała samobójcze zamachy "terrorystom", a ministerstwo zdrowia podało, że w zamachach zginęło 28 osób.
Zbrodnia została popełniona przez strony wspierane przez kraje arabskie i zachodnie (...), które chcą zaszkodzić bezpieczeństwu syryjskich obywateli. syryjskie MSZ
Zachód wśród oskarżonych
W piątek po południu szef syryjskiej dyplomacji Walid el-Mu'Allim oskarżył kraje arabskie i Zachód o zainicjowanie tych ataków.
"Zbrodnia została popełniona przez strony wspierane przez kraje arabskie i zachodnie (...), które chcą zaszkodzić bezpieczeństwu syryjskich obywateli" - napisał syryjski MSZ w listach do Rady Praw Człowieka ONZ i Organizacji Konferencji Islamskiej.
Damaszek zażądał w tych pismach od państw, które oskarża o zorganizowanie zamachów (nie wskazując konkretnych krajów), "wydania mu kryminalistów i terrorystów przebywających na ich terytoriach" - podaje AFP. Celem ataku były siedziba wywiadu wojskowego i kwatera główna sił bezpieczeństwa.
Chcieli odwrócić uwagę od zbrodni?
"Numer dwa" Wolnej Armii Syryjskiej złożonej z dezerterów z sił rządowych, Malek Kurdi, który przebywa w Turcji, powiedział w rozmowie telefonicznej z agencją EFE, że reżim zorganizował podwójny zamach w Aleppo, by "odwrócić uwagę od swych zbrodni (popełnianych) w innych miastach".
Powstanie przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada dotychczas omijało prawie 3-milionowe Aleppo, które jest centrum handlowym kraju. Państwowa telewizja pokazywała w piątek zniszczone budynki pokryte krwią oraz leżące w ich pobliżu zniekształcone ciała.
"Czułem siłę wybuchu"
W okolicy siedziby sił bezpieczeństwa, która była celem ataku, trwała później gwałtowna strzelanina - powiedział w rozmowie z PAP mieszkaniec Aleppo, Issa Tuma. Mówił też, że jedna z porannych eksplozji miała miejsce w pobliżu jego domu. - Czułem siłę wybuchu - relacjonował.
- To pierwszy taki przypadek - mówił Tuma. Tłumaczył, że dotychczas mieszkańcy nie odczuwali, że powstanie dociera do Aleppo, a piątkowe demonstracje odbywały się głównie na obrzeżach i omijały centrum.
Sprecyzował, że piątkowe wybuchy miały miejsce w jednej z głównych dzielnic Aleppo oraz w pobliżu uniwersytetu, w nowej dzielnicy, będącej jednym z niewielu miejsc, w których organizowano antyrządowe protesty.
Krew ciągle spływa ulicami Hims
Prócz ofiar ataków bombowych, w Syrii w piątek podczas manifestacji przeciw stanowisku Rosji, która blokuje przyjęcie rezolucji w sprawie syryjskiego kryzysu przez RB ONZ, zginęło 37 osób, w tym 29 cywili zastrzelonych przez siły bezpieczeństwa w Hims, Aleppo i na przedmieściach Damaszku - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.
11 miesięcy protestów
W marcu 2011 roku na fali arabskiej wiosny rozpoczęły się w Syrii antyrządowe demonstracje, które przerodziły się w opór zbrojny. Według obrońców praw człowieka konflikt pochłonął 7 tys. ofiar. Ostatni styczniowy bilans ONZ mówił o 5,4 tys. zabitych. Od tego czasu ONZ nie aktualizuje liczby ofiar, ponieważ trudno jest ją zweryfikować.
Władze syryjskie twierdzą, że "terroryści" chcą podzielić kraj. Rząd oskarża zbuntowaną ludność i wspierających ją żołnierzy, którzy obrócili broń przeciwko reżimowi, że posiadają wielki arsenał, w tym granaty izraelskiej produkcji, artylerię przeciwlotniczą i broń automatyczną.
Źródło: PAP