Jasir był jednym z "lwiątek Państwa Islamskiego", nastolatkiem zwerbowanym w szeregi fanatycznego Państwa Islamskiego. Uzbrojony w pistolet, AK-47 i opasany materiałami wybuchowymi służył dżihadowi. Teraz jest w Turcji i opowiedział swoją historię dziennikarzom CNN.
Jasir, którego imię zmieniono, ma 15 lat. Pochodzi z miasta Dajr Zaur na wschodzie Syrii, które od wielu miesięcy kontrolują radykałowie islamscy. To jedna z najważniejszych syryjskich miejscowości znajdujących się pod ich panowaniem.
Dzieci w szeregach dżihadu
Nastolatek wraz z ojcem początkowo przyłączyli się do innych radykałów islamskich walczących z reżimem Baszara Asada, powiązanego z Al-Kaidą Frontu Al-Nusra. Ich ugrupowanie zostało jednak pokonane w walce przez jeszcze bardziej fanatyczne Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL), obecnie zwane Państwem Islamskim. Po zajęciu Dajr Zaur obaj złożyli przysięgę wierności najeźdźcom.
Jasir wspomina, że został natychmiast odseparowany od rodziny i wysłany na miesięczne szkolenie. - Nie mogliśmy spotykać się, czy rozmawiać z nikim bliskim - mówi. W jego grupie szkolono łącznie około setki nastolatków i dzieci. Bardzo ważnym elementem nauki była "intensywna indoktrynacja religijna". Codziennie wykładano im radykalną wersję islamu wyznawaną przez IS.
Dzieci i nastolatków poddawano też intensywnemu szkoleniu wojskowemu. - Czołgaliśmy się pod drutem, nad nami były płomienie i musieliśmy strzelać z naszej broni. Skakaliśmy przez duże metalowe okręgi, a instruktorzy strzelali obok naszych stóp. Grozili, że jeśli przestaniemy, to nas zastrzelą - opowiada nastolatek.
Po miesięcznym szkoleniu 15-latek wrócił do domu i codziennie meldował się na służbę. Dostawał broń, radio, kamizelkę wyładowaną materiałami wybuchowymi i pełnił służbę wartowniczą przy drodze. Informowano go o nadjeżdżających ważnych członkach ISIL, których przepuszczał, a wszystkich innych zatrzymywał i sprawdzał.
Nastolatek mówi, że bał się swojej wybuchowej kamizelki, ale poza tym był zadowolony. Czuł się silny, dumny i miał poczucie misji. Nie przeszkadzało mu specjalnie okrucieństwo IS. Po tym jak zobaczył pierwszą dekapitację nie mógł jeść przez dwa dni, ale, jak mówi, było to spowodowane krwawym widokiem, a nie moralną oceną samej egzekucji.
Zerwanie z dżihadem
Po niesprecyzowanym czasie w szeregach fanatyków ojciec chłopaka zdecydował, że należy uciekać. Podstępem nakłonił syna do wyjechania z nim do Turcji. Wcześniej na błagania matki, aby porzucił IS, 15-latek odpowiadał, że "to jest dżihad i wszyscy musimy uczestniczyć". Wyjazd do Turcji był dla niego niezrozumiały. Kiedy zapytał ojca, dlaczego to czyni, ten odpowiedział: - Oni nie podążają właściwą ścieżką religii.
Teraz 15-latek żyje wraz z ojcem wśród uchodźców z Syrii, którzy uciekli przed krwawą wojną domową w Syrii. Jak twierdzą dziennikarze CNN, jest wyraźnie zagubiony i znerwicowany. Trudno przewidzieć, jaka czeka go przyszłość.
Nie wiadomo, ile dzieci służy w szeregach Państwa Islamskiego. Według ONZ werbowani są nawet chłopcy w wieku 12 lat. Fanatycy chwalą się swoimi młodymi wychowankami w sieci i nazywają ich "lwiątkami Państwa Islamskiego".
Autor: mk\mtom / Źródło: CNN