Przy rzeszowskim więzieniu powstała hala produkcyjna, w której miało pracować kilkuset więźniów. Finalnie było ich trzydziestu. Wybudowano ją w ramach rządowego programu za publiczne pieniądze, a wynajęła ją firma należąca do senatora Suwerennej Polski Mieczysława Golby. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, do jego prowadzenia wyznaczono Prokuraturę Okręgową w Kielcach.
Śledztwo dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstw polegających na przekraczaniu uprawnień i niedopełnianiu obowiązków, w tym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Jak podaje prokuratura, dopuścić się tego mieli funkcjonariusze publiczni z Centralnego Zarządu Służby Więziennej, Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Rzeszowie i Zakładu Karnego w Rzeszowie. Do przestępstw miało dochodzić w okresie od dnia 01.10.2016 r. do dnia 3.09.2024 r.
"W toku postępowania sprawdzającego prokurator uzupełnił zawiadomienie złożone w tej sprawie o dodatkową dokumentację i dokonał analizy tak zgromadzonego materiału dowodowego. Analiza ta wskazuje, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa" – czytamy w komunikacie kieleckiej prokuratury.
Jak przekazali śledczy, teraz kompletowany będzie materiał dowodowy w postaci przede wszystkim zeznań świadków i dalszej dokumentacji. "Po zebraniu materiału dowodowego poddany zostanie on ocenie przez prokuratora w celu ustalenia, czy rzeczywiście doszło do popełnienia przestępstwa, a jeżeli tak, to kto jest jego sprawcą" – zapowiada prokuratura.
OGLĄDAJ W TVN24 GO: Złote strzały senatora Golby
Śledztwo po reportażu
Śledczy wszczęli postępowanie wyjaśniające w sprawie umów i działalności firmy senatora Mieczysława Golby w Zakładzie Karnym w Rzeszowie po emisji reportażu w "Czarno na białym" w TVN24.
- (Śledztwo - red.) dotyczy przestępstwa z artykułu 231 Kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych - przekazał w listopadzie Janusz Kowalski z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Firma senatora w ramach programu pracy dla więźniów - za rządów PiS - na preferencyjnych warunkach wynajęła od Zakładu Karnego w Rzeszowie nowo wybudowane hale. Miała tam zatrudnić do sześciuset więźniów, skończyło się na kilkudziesięciu. Ostatecznie, też jeszcze za rządów PiS, umowę aneksowano. - Zamiast sześciuset więźniów zostało zatrudnionych trzydziestu - informuje Maria Ejchart, wiceministra sprawiedliwości.
Budowa hal pochłonęła 35 milionów złotych z publicznych pieniędzy. - Jedno miejsce pracy dla więźnia kosztowało nas jeden milion złotych - mówi Maria Ejchart.
Służba Więzienna zawiadomiła prokuraturę "o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę Skarbu Państwa", a minister Bodnar napisał w internecie, że "warto opinii publicznej wytłumaczyć, w jaki sposób partyjny kolega przedsiębiorca dostał szansę na dochodowy biznes za państwowe pieniądze i co się z tymi pieniędzmi później stało".
Co na to przedstawiciele poprzedniej władzy? - Wierzę tutaj panu senatorowi (Golbie - red.), że nie było absolutnie żadnego nagięcia przepisów czy złamania przepisów - komentuje Michał Wójcik, poseł Prawa i Sprawiedliwości i były wiceminister sprawiedliwości.
Co zakładał program PiS?
Uruchomiony za rządów PiS program pracy więźniów zakładał, że miejsca pracy dla skazanych - hale produkcyjne czy magazyny - powstaną z pieniędzy publicznych. Wynajmą je przedsiębiorcy, tam zatrudnią więźniów, a od państwa dostaną zwrot części kosztów ich wynagrodzeń. Założenie jest słuszne, ale obecne władze twierdzą, że w programie doszło do "całego szeregu nadużyć". Chodzi między innymi o to, że choć byli inni chętni, to do Zakładu Karnego w Rzeszowie weszła firma polityka dawnej Solidarnej Polski, obecnie PiS.
- To jest uwłaszczenie się na więziennictwie po to, żeby ciągnąć środki na utrzymanie partii i jego aparatu - komentuje Paweł Moczydłowski, były dyrektor generalny Służby Więziennej.
Wiceministrem w resorcie Zbigniewa Ziobry nadzorującym więziennictwo był wówczas Michał Woś.
W Rzeszowie intratny kontrakt za rządów Prawa i Sprawiedliwości dostała firma polityka PiS, a gdy okazało się, że nie sprosta zatrudnieniu sześciuset więźniów, to też za PiS umowę aneksowano. A gdy już było wiadomo, że PiS przegra wybory - podpisano umowę dającą firmie odszkodowanie w przypadku rozwiązania umowy przed jej końcem, czyli w ciągu dwunastu lat.
- To jest nieprawdopodobne poczucie bezkarności, bo uważano, że pan minister Ziobro wszystko może - podsumowuje Paweł Moczydłowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24