Decyzją rzeszowskiego sądu apelacyjnego Tadeusz P. zostanie w areszcie co najmniej do 16 maja 2026 roku. "Uwzględniając wniosek Sądu Okręgowego w Krośnie, sąd miał na względzie przede wszystkim okoliczności przedmiotowe i podmiotowe sprawy, które zaliczają ją do kategorii sprawy o charakterze "szczególnie zawiłej" - przekazała nam Ewa Preneta-Ambicka, rzeczniczka prasowa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie.
Jak dodała, w sprawie wciąż nie zostało zakończone postępowanie dowodowe, które jest realizowane. "W dalszym ciągu przeprowadzane są dowody z zeznań świadków, a nadto konieczne jest dopuszczenie kolejnych opinii biegłych, co więcej - oskarżony deklaruje przedstawienie dalszych wniosków dowodowych. W konsekwencji rozbudowany, bardzo obszerny materiał dowodowy w sprawie czyni ją wyjątkowo skomplikowaną pod względem faktycznym" - wyjaśniła.
Sąd wskazał, że w sprawie zachodzi potrzeba zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania ze względu na obawy, iż oskarżony mógłby utrudniać jego przebieg. W uzasadnieniu postanowienia o przedłużeniu aresztu podkreślono też, że obawy te "nie straciły na aktualności" od czasu wydania pierwotnego postanowienia o zastosowaniu tymczasowego aresztowania.
"Przeprowadzone dotychczas dowody w sprawie stwarzają wysoki stopień prawdopodobieństwa popełnienia przez oskarżonego zarzucanych mu czynów. Nie oznacza to oczywiście przesądzenia na tym etapie procesu kwestii sprawstwa i winy oskarżonego. Ocena w tym zakresie będzie należeć do sądu orzekającego dopiero podczas wyrokowania" - podkreśliła sędzia Preneta-Ambicka.
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie wskazał, że od czasu poprzedniej decyzji o przedłużeniu tymczasowego aresztowania nie pojawiły się żadne nowe okoliczności, które podważałyby wcześniejszą ocenę, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż oskarżony popełnił zarzucane mu przestępstwo - dlatego dalsze stosowanie aresztu jest zasadne.
Sąd uważa też, że istnieje realne ryzyko, że gdyby oskarżony został wypuszczony z aresztu, mógłby próbować wpływać na świadków - na przykład namawiać ich do zmiany lub składania fałszywych zeznań - po to, żeby uniknąć odpowiedzialności.
"W szczególności, że oskarżony właśnie takie działania już podejmował pomimo zastosowanego wobec niego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Stąd obawa bezprawnego wpływania przez oskarżonego na dalszy bieg postępowania karnego nie ma w żadnym wypadku tylko hipotetycznego charakteru, lecz znajduje swoje solidne oparcie w dotychczasowych zachowaniach Tadeusza P." - przekazała nam sędzia Preneta-Ambicka.
Tadeuszowi P. - jak wskazała sędzia - grozi też surowy wyrok - od ośmiu lat więzienia do dożywocia. Sąd uznał, że z tego powodu oraz z powodu charakteru zarzutów - były funkcjonariusz został oskarżony o dwa zabójstwa i usiłowanie trzeciego - żadne inne środki, jak dozór policji, "na obecnym etapie postępowania sądowego nie są w stanie skutecznie zabezpieczyć jego dalszego toku".
Dodatkowo sąd nie dopatrzył się okoliczności, które przemawiałyby przeciwko aresztowi - na przykład wyjątkowo trudnej sytuacji rodzinnej lub poważnych problemów zdrowotnych Tadeusza P.
Tajemnica trzech śmierci w Bieszczadach
Sprawę wypadku w Łączkach, śmierci milicjanta Krzysztofa Pyki i zaginięcia dziennikarza Marka Pomykały opisaliśmy szeroko w grudniu 2022 roku. Wszystko zaczęło się 21 listopada 1985 roku, kiedy pijany Tadeusz P. śmiertelnie potrącił Edwarda Krajnika. Winę wziął na siebie ojciec P.
Trzy tygodnie po wypadku w tajemniczych okolicznościach zaginął milicjant Krzysztof Pyka, który wiedział, że okoliczności wypadku zostały zafałszowane. Jego ciało wyłowiono z Jeziora Solińskiego 3 lutego 1986 roku. W 1997 roku wypadkiem i śmiercią milicjanta zainteresował się sanocki dziennikarz Marek Pomykała. Mężczyzna w nocy z 29 na 30 kwietnia wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Do dzisiaj nie znaleziono jego ciała.
Zdaniem śledczych zabił właśnie Tadeusz P., bo bał się, że wyjdą na jaw prawdziwe okoliczności wypadku, a ujawnić je starali się właśnie milicjant Pyka i wiele lat później reporter Pomykała. P. miał do stracenia wszystko - pracę, władzę, pozycję, pieniądze i wolność. Miał więc motyw, ale czy zabił? W śledztwie nie przyznał się do postawionych mu zarzutów.
Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Okręgowym w Krośnie. Do tej pory przesłuchany został między innymi oskarżony, jego była żona, była kochanka oraz ojciec Marka Pomykały.
Tadeuszowi P. grozi dożywocie.
Autorka/Autor: Martyna Sokołowska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Martyna Sokołowska