|

"Milczałem. Wszyscy milczeliśmy". Były milicjant i tajemnica trzech śmierci w Bieszczadach

Domek letniskowy Tadeusza P., w którym wg zeznań jego kochanki, Wioletty Z. Marek Pomykała miał zostać uduszony
Domek letniskowy Tadeusza P., w którym wg zeznań jego kochanki, Wioletty Z. Marek Pomykała miał zostać uduszony
Źródło: Martyna Sokołowska
37 lat temu w wypadku na szosie do Leska zginął pieszy Edward Krajnik. 36 lat temu z Jeziora Solińskiego wyłowiono zwłoki lokalnego milicjanta Krzysztofa Pyki. 25 lat temu przepadł bez wieści Marek Pomykała, dziennikarz z Sanoka. Te sprawy się ze sobą łączą. To historia o trzech śmierciach, nieudolnych śledztwach, kłamstwach, ludzkich słabościach, dążeniu do prawdy i o cenie, jaką przyszło za to zapłacić.Artykuł dostępny w subskrypcji

- Dla Marka bardzo ważne było dążenie do prawdy. To go zgubiło. Gdybym wtedy wiedział, że syn zajmuje się tematem policjanta, na pewno wybiłbym mu to z głowy. I dziś Marek by żył - mówi Kazimierz Pomykała, ojciec sanockiego dziennikarza.

Czytaj także: