Sceny jak z gangsterskiego filmu w Łańcucie na Podkarpaciu. Pięciu zamaskowanych mężczyzn włamało się do domu miejscowego biznesmena. Napastnicy skrępowali go i torturowali, żądając otwarcia sejfu. Zabrali znajdujące się tam pieniądze i uciekli. Szuka ich policja. Pod koniec sierpnia do podobnego napadu doszło w Sanoku.
O sprawie napisała wtorkowa "Gazeta Wyborcza". Jak relacjonują dziennikarze, powołując się na informacje przekazane przez poszkodowanego biznesmena, napastnicy zaatakowali w nocy przed Wigilią. Do domu mężczyzny weszli przez rozbite okno na parterze. Na dole spał 12-letni chłopiec, zaatakowany mężczyzna w sypialni na piętrze.
Napastnicy - jak relacjonował "Wyborczej" zaatakowany - byli całkowicie zamaskowani, mieli czarne ubrania, kominiarki i rękawiczki. Chłopcu skrępowali ręce i nogi powrozem i zamknęli w jednym z pomieszczeń.
"Bałem się, czy wtedy mnie nie zabiją"
Włamywacze szukali pieniędzy, przeszukali cały dom. Kiedy odnaleźli sejf, przyłożyli mężczyźnie nóż do gardła i zażądali otwarcia kasetki. Wcześniej mieli go polewać gorącą wodą i środkiem chemicznym. Zestresowany mężczyzna nie potrafił przypomnieć sobie szyfru, wtedy - jak relacjonował "Wyborczej" - napastnicy mieli stać się jeszcze bardziej agresywni. Kiedy w końcu przypomniał sobie numer do sejfu, napastnicy zabrali z niego 9,5 tysiąca euro i 51 tysięcy zł. Z domu zabrali też drogi zegarek. - Bałem się, czy wtedy mnie nie zabiją - mówił napadnięty mężczyzna dziennikarce "Wyborczej".
Po tym, jak napastnicy zabrali pieniądze z sejfu, zaprowadzili mężczyznę do pomieszczenia, w którym wcześniej zamknęli 12-latka. Jemu skrępowali nogi taśmą. Po wszystkim opuścili dom i uciekli.
12-latek przeciął taśmę, sąsiad wezwał pomoc
12-latkowi udało się wziąć w związane do tyłu ręce nóż i przeciąć taśmę na nogach biznesmena. Mężczyzna ze skrępowanymi rękami pobiegł do sąsiada, który na miejsce wezwał policję. Kamera sąsiada nagrała moment wejścia i wyjścia napastników z domu napadniętego i okradzionego mężczyzny.
Według niego napadu dokonali ludzie, którzy mieli doświadczenie w tego typu przestępczości. - Mówili po ukraińsku. Robiłem interesy z Ukraińcami, poznałbym, gdyby ktoś naśladował język ukraiński - stwierdził w rozmowie z dziennikarką "Wyborczej".
Policja wszczęła dochodzenie w sprawie napadu i kradzieży, prowadzi je pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Łańcucie.
Napad w Sanoku - podobny sposób działania sprawców
Do podobnego zdarzenia doszło w nocy z 26 na 27 sierpnia w jednym z domów w Sanoku. Jak informowała wówczas prokuratura, czterech mężczyzn w kominiarkach wtargnęło do jednego z domów, napastnicy obezwładnili i skrępowali domowników i żądali wydania pieniędzy oraz biżuterii. Sprawcy mieli być agresywni i brutalni.
Nad ranem pomocy pokrzywdzonym udzielił mieszkający w sąsiedztwie mężczyzna, który usłyszał krzyki wołającego o pomoc gospodarza domu. Uwolnił skrępowane ofiary i zawiadomił policję. Pokrzywdzonym niezbędne było udzielenie pomocy medycznej.
Sprawcy napadu uciekli. Do dzisiaj ich nie złapano. Według relacji poszkodowanych mieli mówić ze wschodnim akcentem.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sanoku. Toczy się z artykułu 280 par. 2 Kodeksu karnego, który dotyczy rozboju.
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: DarSzach/Shutterstock