Przed nami jeszcze ostatnie wspólne święta, Nowy Rok i tyle. Koniec - mówi Wiesław Sikora, kierownik schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Jaśle (Podkarpacie). Po ponad dwóch dekadach Rzeszowskie Towarzystwo Pomocy imienia świętego Brata Alberta z powodów finansowych zrezygnowało z prowadzenia placówki. Samorząd szuka nowego podmiotu, który poprowadzi schronisko i noclegownię dla osób w kryzysie bezdomności.
- Ciężko mi w to wszystko uwierzyć, mieszkańcom też. W zasadzie to oni cały czas nie wierzą, że będą musieli opuścić schronisko. To znaczy coś tam wcześniej do nas docierało, że nasza placówka może zostać zlikwidowana, ale dopiero kiedy w listopadzie przyszło wypowiedzenie umowy zrozumiałem, że to koniec - mówi Wiesław Sikora, kierownik schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Jaśle.
Sikora pracą schroniska kieruje od 1 lipca 2001 roku. - Dostaliśmy dwa budynki zniszczone powodzią. Warunki były fatalne, pomieszczenia były bardzo zniszczone, praktycznie cały budynek nadawał się do remontu. Mieściła się tam wówczas noclegownia, z której korzystało kilka osób. Przychodzili się przespać, rano dostawali ciepłą zupę z Caritasu i to było tyle - wspomina.
Dostali dwa budynki, które wyremontowali bezdomni
Chciał, aby osoby w kryzysie bezdomności znalazły tu całodobowe schronienie. Miejsce, gdzie znajdą nie tylko dach nad głową, ale także wsparcie i zrozumienie. - Tak naprawdę to marzył mi się taki normalny dom, z wszystkimi udogodnieniami, jakie są w domach każdego z nas: łazienką, kuchnią. Mówię dom, a nie schronisko, bo dla części osób, które do nas trafiały, to właśnie było takie miejsce, gdzie już zostawali, dożywali starości i śmierci - podkreśla Sikora.
Przez wiele lat wspólnie z bezdomnymi, własnymi siłami i przy wsparciu sponsorów, remontowali oba budynki. - To był bardzo intensywny czas. Udało mi się zaangażować do pracy mieszkańców. Był wśród nich inżynier, świetny fachowiec, miał ważne uprawnienia, to on nadzorował wszystkie remonty. W 90 procentach to bezdomni wykonali wszystkie prace - wspomina Sikora. Sam też pracował razem z nimi.
Kiedyś mieli normalne życie: dom, prace, rodzinę
Przez 21 lat działalności, jak szacuje kierownik, z pomocy jasielskiego ośrodka skorzystało około pół tysiąca osób. Na początku byli to ludzie z całej Polski, w różnym wieku, z różną historią. Jedni spędzali w schronisku kilka dni i jechali dalej, inni zostali na stałe.
- Trafiali do nas bardzo różni ludzie. Na pewno nie można wszystkich wrzucać do jednego worka i kierować się stereotypem "pana spod sklepu", który wyciąga od ludzi pieniądze na piwo. Owszem, zdarzają się osoby, które nadużywają alkoholu czy narkotyków, ale większość z naszych podopiecznym miała kiedyś normalne życie, pracę, rodzinę. Na jakimś etapie powinęła im się noga, tracili pracę, rozstali się z małżonką, musieli opuścić mieszkanie - relacjonuje. I dodaje: - Nie potrafili odnaleźć się w tej sytuacji i lądowali na ulicy, a tam często pojawia się alkohol, bo po alkoholu rzeczywistość choć przez chwilę jest bardziej znośna i kolorowa. Poznałem tutaj wielu, bardzo rożnych ludzi. Dzięki temu wiem, że w jednej chwili los może się odwrócić. Linia, która dzieli normalne życie od bezdomności, jest bardzo cienka.
Przed nimi ostatnie święta, sylwester. Nie wierzą, że to koniec
Przed świętami Bożego Narodzenia w jasielskim ośrodku przebywa prawie 20 mężczyzn. Ich liczba wzrasta, kiedy na zewnątrz robi się chłodniej. Zimą zwykle jest ich około 25-30. - Do dzisiaj nie wierzą, że to koniec. Nie dochodzi to do nich - przyznaje kierownik.
Przed nimi ostatnie święta w schronisku. - Spędzimy je tak jak zwykle. Kupimy wszystko, co potrzeba. Mamy też wsparcie sponsorów, którzy tak jak my nie wierzą, że nasza działalność się kończy. Niektórzy z nich są z nami od samego początku. 24 grudnia usiądziemy do wspólnej Wigilii, 31 grudnia ostatni opiekun ma dyżur, w Nowy Rok opuści placówkę. Wyłączą prąd, gaz i tyle, i koniec - mówi Sikora.
- A co z mieszkańcami, gdzie pójdą? - pytam.
- A gdzie mają pójść? Przecież jakby mieli gdzie się przenieść, to by tutaj nie byli - odpowiada kierownik jasielskiego schroniska. I dodaje: - Będą musieli coś sobie znaleźć. Część z nich pewnie pójdzie na pustostany, część pewnie zostanie tutaj, no bo przecież nikt ich stąd nie wyrzuci, ale jeśli zostaną, to bez ogrzewania, prądu. Takiego Nowego Roku jeszcze tutaj nie było.
Czytaj też: Ciężarna kobieta mieszkała w betonowej wiacie. Gdy ją znaleźli, leżała pod starymi kołdrami
Miasto ogłosiło konkurs. Szuka nowego podmiotu, który poprowadzi schronisko
Zapobieganie i przeciwdziałanie bezdomności jest ustawowym zadaniem samorządów. Urząd Miasta w Jaśle, który do tej pory finansował działalność schroniska dla bezdomnych, 1 grudnia ogłosił konkurs na prowadzenie schroniska dla 35 osób oraz ogrzewalni dla pięciu osób w Jaśle. Na realizację działalności zabezpieczył w budżecie 450 tysięcy złotych. Oferty można było składać do 23 grudnia. Na początku 2023 roku miasto ma wyłonić nowy podmiot, który zajmie się prowadzeniem placówki.
- Rozmawialiśmy z kilkoma podmiotami, które mogłyby podjąć się tego zadania, ale nie chcemy ich ujawniać. Z wstępnych deklaracji wynika, że są chętni do prowadzenia noclegowni - mówi Agata Koba, rzecznik prasowa Urzędu Miasta w Jaśle.
Rzeczniczka zapewnia, że jeśli nie zgłosi się żaden podmiot, lub te, które się zgłosiły, nie będą spełniać określonych w konkursie wymogów, osoby bezdomne nie pozostaną bez wsparcia. Przedstawiciele samorządu rozważają także przekazanie ośrodka w zarząd organizacjom prowadzącym schroniska w sąsiednich gminach. - Ostateczne decyzje będą podjęte po rozstrzygnięciu konkursu - zapewnia przedstawicielka magistratu.
Brat Albert zrezygnował przez wysokie koszty utrzymania
Jak podkreśla Marek Twaróg, dyrektor Rzeszowskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, głównym powodem rezygnacji z dalszego prowadzenia jasielskiego schroniska dla bezdomnych są powody finansowe. - Biorąc pod uwagę całość działalności stowarzyszenia, niepewność jutra związaną z podwyżkami wynagrodzeń pracowniczych, podwyżkami cen energii elektrycznej, gazu i żywności, zarząd postanowił, że po wypełnieniu obowiązującej umowy, która kończy się w grudniu 2022 roku, nie będziemy przystępować do kolejnego konkursu ofert - informuje Twaróg.
Jak dodaje, dodatkowym czynnikiem przemawiającym za tą decyzją był fakt, że przez kilkanaście ostatnich lat organizacja musiała angażować własne fundusze, aby działalność jasielskiego ośrodka była zorganizowana na dobrym poziomie. - Tylko w roku 2021 było to ponad 113 tysięcy złotych. Obawiamy się, że w najbliższej przyszłości takie zaangażowanie z naszej strony nie będzie możliwe - mówi wprost dyrektor Rzeszowskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
Z wyliczeń organizacji wynika, że w tym roku rzeszowskie towarzystwo dołożyło do działalności jasielskiej jednostki prawie 94 tysiące złotych. Z kolei dotacja na działalność z urzędu miasta w 2021 roku wyniosła 302 tysięcy złotych, rok później 331 tysięcy złotych.
Największe koszty - jak wskazuje dyrektor Marek Twaróg - pochłaniało opłacenie pracowników W jasielskim schronisku zatrudnionych było łącznie sześć osób - kierownik i pięciu opiekunów.
Czytaj też: "Każdy może stać się bezdomnym"
Kierownikowi schroniska zaproponowane zostało przeniesienie do placówki w Rzeszowie, pozostali pracownicy otrzymali trzymiesięczne wypowiedzenia. - Zostaną im wypłacone odpowiednie odprawy - mówi Twaróg.
Kierownik schroniska: ekonomia wygrała z bezdomnością, a najważniejszy powinien być człowiek
Wiesławowi Sikorze, kierownikowi jasielskiego schroniska dla bezdomnych mężczyzn, do emerytury zostały trzy lata. - Myślałem, że będę powoli przekazywał ośrodek następcom, pokażę co jak działa, wszystkiego nauczę. To specyficzne miejsce i trzeba mieć tego świadomość - podkreśla.
Zwraca też uwagę, że aby pracować z osobami w kryzysie bezdomności, trzeba mieć odpowiednią psychikę, predyspozycje i podejście, bo nie każdy odnajdzie się w tej pracy. - Ja w jakimś sensie poczułem się ojcem tych ludzi, mimo, że niektórzy są starsi ode mnie. Włożyłem w ten ośrodek sporo serca. Zdarzało się, że zostawałem na noc i nocowałem z bezdomnymi. Ci ludzie szanują mnie za to, że potrafiłem być z nimi i teraz - po ponad 20 latach - musiałem spojrzeć im w oczy i powiedzieć, że to koniec - mówi. I dodaje: - Uważam, że tak nie powinno być, bo jak na miasto to nie są duże pieniądze. Ekonomia wygrała z bezdomnością, a najważniejszy powinien być człowiek. Nieważne, jaki jest.
Czytaj też: Kolejna edycja akcji "Wszyscy do wioseł". "Tutaj wszyscy wygrywamy, bo wszyscy niesiemy pomoc"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Górnicki