Do pięciu lat więzienia grozi 27-latkowi, który w pobliżu placu zabaw w Czerminie (woj. podkarpackie) wyrwał 11-latkowi z dłoni telefon, rzucił nim o chodnik, a potem odjechał. Gdy zatrzymała go policja mówił, że był zdenerwowany, bo tego dnia stracił prawo jazdy. Sądził też, że chłopak go nagrywa.
Wszystko działo się w sobotę (19 października) po godz. 15 w pobliżu placu zabaw w miejscowości Czermin w powiecie mieleckim.
- Do dwóch chłopców w wieku 11 i 13 lat podjechał samochód, z którego od strony pasażera wysiadł mężczyzna i zażądał od młodszego z chłopców, aby oddał mu swój telefon – mówi podkomisarz Bernadetta Krawczyk, oficer prasowa mieleckiej policji.
Z całej siły rzucił telefonem o chodnik
Dodaje, że chłopiec był panicznie wystraszony.
- Mężczyzna wyrwał chłopcu telefon z ręki i z całej siły rzucił nim o chodnik, po czym wsiadł do auta i odjechał. Telefon uległ całkowitemu uszkodzeniu” – relacjonuje policjantka.
ZOBACZ TEŻ: Zbudowali statek piracki dla dzieci. Na zjeżdżalnię wchodzą dorośli. Miasto publikuje zdjęcie z monitoringu
Mundurowi przesłuchali świadków zdarzenia, zabezpieczyli monitoringi i wytypowali sprawcę. Okazał się nim 27-letni mieszkaniec gminy Czermin.
Wydawało mu się, że chłopiec go nagrywa
- Mężczyzna tłumaczył, że był zdenerwowany. Tego dnia stracił uprawnienia do kierowania pojazdami za zbyt szybką jazdę i w ten sposób chciał wyładować swoje emocje. Ponadto wydawało mu się, że chłopiec nagrywa go swoim telefonem – wyjaśnia podkom. Krawczyk.
Mężczyzna usłyszał zarzut występku o charakterze chuligańskim poprzez umyślne uszkodzenie telefonu komórkowego. Za zniszczenie mienia grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock