Typowani na czarnego konia mundialu Belgowie kolejny raz nie zachwycili, ale i tak wygrali. O losach spotkania z Rosją w samej końcówce przesądził wprowadzony w drugiej połowie Divock Origi. Po bramce 19-latka Czerwone Diabły wygrały 1:0 i są już spokojne o wyjście z grupy.
Jedno o Belgach można powiedzieć na pewno - imponują powtarzalnością. Pierwsza godzina spotkania z Rosją była bliźniaczo podobna do tej z Algierią, a więc z boiska wiało nudą. Po raz kolejny zawiódł Romelu Lukaku. 21-letni napastnik w niczym nie przypominał przebojowego łowcy bramek z angielskiego Evertonu, w związku z czym Marc Wilmots ściągnął go z boiska już po 57 minutach.
Niestety tym razem superrezerwowi z meczu z Algierią - Dries Mertens i Marouane Fellaini - byli już na boisku. O ile pierwszy parę razy szarpnął na skrzydle, to o obecności pomocnika Manchesteru United świadczył jedynie meczowy skład.
Taktyka na uśpienie
Kibiców z letargu nie potrafili wyrwać również Rosjanie. Sborna w pierwszej połowie wręcz usypiała swoją grą.
Moment przebudzenia na Maracanie nastąpił w samej końcówce spotkania. Najpierw w słupek z rzutu wolnego uderzył Kevin Mirallas, a chwilę później akcje na wagę trzech punktów przeprowadził duet Hazard-Origi.
19-letni napastnik wykorzystał idealne zagrania od pomocnika Chelsea i ustalił wynik meczu na 1:0 dla Belgii. Był to trzeci gol "Czerwonych Diabłów" na mundialu i trzeci strzelony przez rezerwowego.
Autor: drop/twis / Źródło: sport.tvn24.pl