Austriak Gyorgy Garics obiecał umierającemu ojcu, leżącemu na łożu śmierci, że do Francji pojedzie, że zagra w Euro tak, by napełnić go dumą. Bardzo chce dotrzymać słowa.
Pan Garics zmarł w ubiegłym tygodniu, po 10 miesiącach walki z chorobą nowotworową. Zdruzgotany Gyorgy najpierw pomyślał, by zrezygnować z występów w Euro 2016. Szybko doszedł jednak do wniosku, że musi zostać we Francji z drużyną i wypełnić obietnicę daną ojcu.
Chcieli jechać razem
- Przed turniejem zapytałem go, czy mam z nim zostać, czy jechać. Powiedział, że koniecznie jechać. Że mam mu przynieść dumę. Oczywiście szanuję jego ostatnią wolę i chcę go w piękny sposób pożegnać. Tata byłby bardzo zły, gdybym tę imprezę opuścił. Chcieliśmy tam jechać razem, futbol to było jego życie. Zrobię wszystko, by był ze mnie zadowolony - zapowiedział 32-letni piłkarz. Spotkanie Austrii z Węgrami w grupie F i bez tej dodatkowej motywacji miało być dla Gyorgy’ego szczególne. Urodził się na Węgrzech, w Szombathely, do Austrii przeniósł się z rodziną jako 14-latek. Garics senior też był piłkarzem, zanim trafił do Rapidu Wiedeń występował w węgierskich klubach. Jego syn mógł wybrać, w których barwach będzie występować. Postawił na austriackie. Gyorgy obiecał, że przed meczem z Węgrami - we wtorek - odśpiewa obydwa hymny. - Trudno mi przekazać słowami, ile to wydarzenie dla mnie znaczy - przyznał. - Tato, dziękuję, zawsze będę pamiętał o tym wieczorze.
Autor: rk / Źródło: mirror.co.uk, sport.tvn24.pl