Piątek, 23 października Przedmiot sporu – czerwone wiadro – 8,50 zł. Koszt postępowania – minimum 700 zł. Prawo do rozwiązywania sąsiedzkich sporów w sądzie – bezcenne.
Pan Waldemar i pani Cecylia są sąsiadami od ponad 20 lat. Półtora roku temu poróżniło ich wiadro. Zwykłe, czerwone, plastikowe wiadro za dokładnie 8,50 złotego. Wiadro leżało na schodach posesji i, zdaniem pani Cecylii, pan Waldemar celowo je zniszczył. Po jego kopniaku pękło i nie nadaje się do użytku. Pan Waldemar do winy się nie przyznaje, a ponadto twierdzi, że wiadro było ustawione na jego drodze złośliwie i z premedytacją.
Wiaderko stawiane pod nogi
- Po wyjściu ze szpitala miałem bóle i musiałem się trzymać poręczy, a ono tak tutaj leżało i musiałem je omijać – wyjaśnia. - Przez 22 lata nigdy nic nie było stawiane na tych schodach. Ale jak ona zobaczyła, że mnie „pokręciło”, od tej pory zaczęła wiaderko stawiać mi pod nogi. Kłaść, dosłownie kłaść, nie stawiać. Wiedziała, że mam problem ze wzrokiem – dodaje wzburzony mieszkaniec podopolskich Mikowic.
Tej wersji zaprzecza z kolei pani Cecylia. - Niech ten pan przestanie wreszcie kłamać! To jest spryciula! On by tylko żył na cudzy koszt! – mówi. Jako że ustalenie jednej obowiązującej wersji wydarzeń za wspólnym podwórku pana Waldemara i pani Cecylii okazało się niemożliwe, strony poszły do sądu.
Kosztowni biegli od wiadra
Do wyjaśnienia kwestii rzekomego kopnięcia i zniszczenia wiadra (za 8,50) potrzebny był biegły od technik komputerowych. Sprawdzał autentyczność nagrania z telefonu komórkowego, na którym ponoć widać, że wiadro nie jest zniszczone, bo pani Cecylia nadal go używa. Komórka należała do pana Waldemara. Przekazał ją wraz z filmem biegłym i nie widział od półtora roku.
Pani Cecylia twierdzi, że sąsiad film zmanipulował. Biegły za ekspertyzę wziął tyle co za dziesięć wiader: dziewięćdziesiąt złotych. Drugi biegły, którego zadaniem było wykazać, że przez kopnięcie wiadro rzeczywiście mogło ulec zniszczeniu, dostał za ekspertyzę 229 złotych.
Sprawa umorzona
- To prawie 400 złotych sami biegli. Ponadto w sprawie zeznawało 10 świadków. Zażądali zwrotu kosztów – to następne ponad 300 złotych. A jeszcze praca sądowych urzedników – podlicza Waldemar Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu
W końcu po półtora roku przesłuchań świadków i zbierania opinii biegłych, po przejściu sądu pierwszej instancji i po apelacji sprawa została umorzona. - Ten czyn w ogóle nie zawiera znamion wykroczenia. Ale niestety w imię demokracji każda, nawet błaha sprawa, musi być rozpoznana. Inna kwestia, czy wymaga to tyle czasu i środków – wyjaśnił rzecznik opolskiego sądu.
A koszta sprawy – prawie stukrotnie wyższe od wartości przedmiotu sporu – oczywiście pokryli podatnicy.