Środa, 29 lipca Starszy, schorowany mężczyzna z problemem alkoholowym, przez opiekę społeczną umieszczony w blaszanym baraku bez prądu i wody. O takiej sytuacji napisali do nas widzowie z niewielkiej miejscowości niedaleko Tłuszcza. Pytają jak to możliwe? Czy pomoc społeczna naprawdę nic więcej nie może zrobić? I czy o pomocy w tym wypadku w ogóle można mówić?
Warunki, w jakich od kilku miesięcy mieszka pan Ryszard są trudne do opisania. Blaszak bez wody i prądu dostał od opieki społecznej. Tam miało zacząć się nowe życie pana Ryszarda. - Opieka mi załatwiła tę budę 3 marca - mówi.
Sytuacja, w jakiej się znalazł, nie podoba się nie tylko jemu. - To człowiek jest, nie pies. Psy się lepiej traktuje, niż jego - mówią sąsiedzi.
Co dalej?
Opieka tu dbała i zupy przywoziła, a on powiedział, że mu nie potrzeba jedzenia tylko alpagów i papierosów. opiekunka społeczna
Po przyjeździe ekipy TVN24, na miejscu pojawili się też pracownicy opieki społecznej. Ściągnięci z urlopu dostali polecenie, aby bezdomnego umyć. Bywają tu jednak rzadko. Kiedyś do jego budy przyjeżdżali z jedzeniem. Ale przestali, bo podobno pan Ryszard powiedział, że jedzenia już nie chce. Opiekunowie uważają jednak, że było inaczej. - Opieka tu dbała i zupy przywoziła, a on powiedział, że mu nie potrzeba jedzenia tylko alpagów i papierosów - mówią opiekunki społeczne.
Alkoholik, czyli chory
Pan Ryszard jest chory, ma problemy z chodzeniem. I choć jego problemem jest też alkohol, to nikogo nie zwalnia to z odpowiedzialności. Pozostawienie schorowanego człowieka w takich warunkach uwłacza ludzkiej godności. - Panie w Polsce to jest wstyd i dla prezydium i dla wioski - uważają sąsiedzi.
Ten pan miał mieszkanie własnościowe, które sprzedał i sprowadził się do naszej gminy. I to na własną prośbę takie warunki sobie zgotował. kierownik OPS w Tłuszczu, Ewa Boguszewska
Dlaczego pan Ryszard znalazł się w takich warunkach? - One nie zależą od ośrodka pomocy - podkreśla kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Tłuszczu, Ewa Boguszewska. - Ten pan miał mieszkanie własnościowe, które sprzedał i sprowadził się do naszej gminy. I to na własną prośbę takie warunki sobie zgotował.
Dziś sytuacja pana Ryszarda się nie zmieni. On sam zresztą pomocy nie chce. Zostanie więc przewieziony do szpitala, bo we wsi na pomoc nie ma co liczyć.
- Nie możemy go uszczęśliwiać na siłę normalnymi warunkami - mówi kierowniczka.