Dlaczego zdechły szczur? Zdzisława Szczerbińska obawiała się, że urzędnicy znów jej nie uwierzą, dlatego tym razem dowód w sprawie zabrała ze sobą.
Prezent na biurku
- Niech pani tego nie wykłada! – próbował się bronić Jan Widuliński, zastępca dyrektora Administracji Nieruchomościami w Łodzi. Ale było za późno - szczur wylądował na jego biurku.
O tym, że gryzonie już nie tylko zadomowiły się w piwnicy, ale wchodzą do mieszkań na trzecim piętrze, Pani Zdzisława – jak sama mówi - informowała administrację osobiście już dwukrotnie. Pracownicy administracji zaprzeczają i potwierdza to dyrektor Widuliński.
Lokatorka kamienicy w ogóle się temu nie dziwi: - Jak ja przychodzę i mówię, to twierdzą, że jest to nie prawda, że my sobie to wymyśliliśmy – mówi.
Szczury…
Zgodnie z przepisami deratyzacja w budynkach mieszkalnych powinna odbywać się dwa razy do roku, a jeśli jest taka potrzeba - nawet częściej.
Jak mówi Ewa Krawczyk z łódzkiego Sanepidu, mieszkańcy sami powinni zgłaszać problem do administracji. - Jeśli administracja nie reaguje - do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej. My na pewno zareagujemy i zmobilizujemy administrację – zapewnia.
Pracowników tej administracji mobilizować już nikt nie musi. Dyrektor obiecał, że problemu pozbędzie się natychmiast.
… i pleśń
To byłby koniec problemu, gdyby nie to, że kamienica – zdaniem lokatorów – dosłownie się sypie. - Śmierdzi stechlizną, w pościel to się kładzie pani mokra – skarży się mieszkająca w budynku Kazimiera Pietraszek.
W dodatku – jak twierdzą mieszkańcy – w piwnicy od ośmiu lat zalega woda. Zdaniem Widulińskiego - dlatego, że budynek jest stary i wody nie da się wypompować.
Do kapitalnego remontu
Stanem kamienicy interesował się już nadzór budowlany. Wydano odpowiednie zalecenia, dyrektor z administracji twierdzi, że zostały spełnione, ale nadzór mówi co innego. - Kontrola dzisiejsza wykazała, że nie wykonano wszystkiego, wszystkich prac, troszeczkę dziwi mnie to, że zarządca nie zna dokładnie decyzji – mówi Stefan Gajewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Łodzi.
Tak naprawdę budynek wymaga kapitalnego remontu, ale na to gminy nie stać. Tym bardziej, że zdaniem administracji jedna czwarta lokatorów nie płaci czynszu. Zaległości wynoszą prawie 100 tys. złotych.
- Nie ma takiej prawnej możliwości ze strony nadzoru budowlanego, żeby zmusił go do remontu w przypadku, kiedy nie ma zagrożenia katastrofą – dodaje Gajewski. Zmusić do remontu właściciela budynku, w tym wypadku gminę, może jedynie sąd.