Czwartek, 13 stycznia Skazany za wykorzystywanie swoich podopiecznych oraz pracowników do budowy prywatnego domu, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach w rok po wyroku rządził w najlepsze. Nie tylko nie stracił stanowiska, ale nawet nie został zawieszony w obowiązkach. Chronił go fakt, że złożył apelację od wyroku. Jak relacjonują jego podwładni, mścił się na tych, którzy odważyli się zeznawać przeciwko niemu w sądzie. Po interwencji reportera "Prosto z Polski" dyrektor został zwolniony.
O tej sprawie reporterzy "Prosto z Polski" mówili już we wrześniu 2009 roku. Już wtedy ludzie płakali i prosili starostę o pomoc, ale ten rozkładał ręce, ponieważ wyrok na dyrektora nie był prawomocny. - Osoba ta jest ściśle chroniona. Ja nie mogę odwołać pana dyrektora, ani go zawiesić, bo nie ma czegoś takiego jak zawieszenie w czynnościach - mówił wówczas starosta wsi Kozarze.
Od tamtej pory minęło półtora roku. Tym razem do starostwa wybrała się cała delegacja mieszkańców, ponieważ - jak sami stwierdzili - puszczają im nerwy. - My go wywieziemy i on więcej tu nie wróci! - zapowiadali jedni. - To jest jak prywatne ranczo, to nie jest państwowy budynek, tylko on to ma jak swoje - mówili inni.
Po wyroku prześladował bardziej
Dom Pomocy Społecznej to jedyny zakład pracy we wsi Kozarze pod Ciechanowcem w woj. podlaskim. Dyrektor placówki w ubiegłym roku został skazany przez sąd pierwszej instancji za wykorzystywanie pracowników i mieszkańców DPS do budowy swojego prywatnego domu pod Białymstokiem.
Pan Wojtek, zamiast rehabilitować mieszkańców domu, musiał w godzinach pracy jeździć na budowę i robić dyrektorowi ogrodzenie. Już trzeci rok jest na urlopie wychowawczym. Jak mówi nie mógł psychicznie wytrzymać w pracy.
Od czasu wyroku na dyrektora w DPS rozpętało się piekło. - Byliśmy tylko bardziej prześladowani przez pana dyrektora, mimo zapewnień policji i prokuratury, że będziemy chronieni przez prawo - opowiadał Wojtek, jeden z rehabilitantów.
Zwolniona po 27 latach, popełniła samobójstwo
Dyrektor po decyzji sądu rządził nadal, ponieważ odwołał się od wyroku. W świetle prawa był niewinny. I zwalniał - tych co zeznawali albo o sprawie mówili zbyt głośno.
Ostatnią zwolnioną osobą była pani Anna Terlikowska. Pracowała przez 27 lat jako salowa. Dyrektor zwolnił ją, ponieważ nie miała odpowiednich kwalifikacji. Kilka dni temu popełniła samobójstwo. Osierociła córkę i trzynastoletniego syna. - Gdzie jest jego honor, gdzie ambicja, gdzie ludzkie uczucia? - pyta bratowa zmarłej kobiety. Sprawą samobójstwa byłej pracownicy DPS zajęła się prokuratura.
Dyrektor zwolniony
Delegacja, która udała się do starosty w środę, nie zastała go, bo właśnie wziął urlop. Między mieszkańcami a wicestarostą doszło do awantury. Okazało się, że zawieszenia dyrektora w obowiązkach starosta nigdy nie brał pod uwagę. Teraz obiecał, że sprawą zajmie się ponownie.
Dyrektor do zarzutów wciąż się nie przyznaje, ale po interwencji ekipy "Prosto z Polski" został zwolniony ze skutkiem natychmiastowym.