W przeszłości grał przeciwko Ronaldo, Romario czy Xavim Hernandezie, a od 13 sierpnia ubiegłego roku trenuje piłkarzy Korony Kielce, z którymi zajął 13. miejsce na koniec sezonu T-Mobile Ekstraklasy. O jego trudach, wadach i zaletach polskich piłkarzy mówi w wywiadzie dla ekstraklasa.tv i sport.tvn24.pl Hiszpan Jose Rojo Martin, zwany także jako "Pacheta".
SPORT.TVN24.PL: Jest Pan w naszym kraju już 8 miesięcy. Dobrze Panu w Polsce, w Kielcach?
JOSE ROJO MARTIN: Ja myślę, że jest to krótki czas, bo chcę być tutaj dłużej. Dobrze się u was czuję, jestem szanowany przez piłkarzy, klub, dziennikarzy i kibiców. To był bardzo ciężki okres, bo przyjeżdżasz do klubu, którego nie znasz, kultury i języka, którego nie znałeś. Musisz nad tym pracować i to dużo, ale nie zapominając jednocześnie, że trzeba wygrywać, bo jeśli nie wygrywasz, to cię zwolnią.
Wróćmy do Pana pierwszego dnia w klubie. Nie było to chyba fajne uczucie wchodząc do szatni, gdzie czuć ten gniew piłkarzy po zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego, który dla piłkarzy i kibiców był idolem.
To było jeszcze trudniejsze. Przyszedłem do klubu, gdzie właśnie zwolniono trenera, którego chciała większość. Ale liczyłem się z tym. Wiedziałem, że muszę przekonać piłkarzy, że to co ze mną będą robić, da rezultat. 9 zwycięstw, 13 remisów, 10 porażek i 13. miejsce Korony pod Pana wodzą. To sukces czy porażka? Poprzedni sezon klub zakończył przecież na 5. miejscu.
Ja czuję się dumny, bo kiedy wprowadzono play off i podzielono punkty na połowę, to liga nie była regularna. Owszem fajnie, że jest więcej - 37 meczów, ale tylko wtedy, gdy masz tyle samo punktów. Uważam, że to niesprawiedliwe dawać zasługi tym, którzy najmniej zrobili. Bo wtedy olbrzymi stres odczuwają te drużyny, które zrobiły znacznie więcej przez te 30 spotkań. Tak na dobrą sprawę ja byłbym uratowany już przed play-offami. Zostało 21 punktów do zdobycia i mieliśmy 10 punktów przewagi nad strefą spadkową. Ale po podzieleniu zrobiło się już tylko pięć "oczek". Jakie są tego skutki? Wielki stres wszystkich wokół klubu i np. zwolniony trener Cracovii.
Ale przecież wszystkie kluby jednogłośnie ostatnio opowiedziały się za reformą także w przyszłym sezonie. Was nikt nie pytał o zdanie?
To kluby, ich zarząd ją zatwierdziły, my trenerzy musimy się do tego dostosować, czy to nam pasuje czy nie. Ja uważam i widzę, że to jest niesprawiedliwe.
Powiedział pan w jednym z wywiadów kilka miesięcy temu, że postara się powalczyć o europejskie puchary. Czemu zatem nie wyszło?
Byliśmy bardzo blisko. Trzeba przeanalizować, co było tego przyczyną. To musi zrobić klub wraz ze sztabem. Wtedy jedni zostaną, drudzy odejdą.
A pan? W poprzednim tygodniu spotkał się z prezesem. Co ustaliliście?
Wszystko jest w procesie.
Ale pan jest za tym żeby tu dalej pracować?
Tak, teraz tak.
A kiedy nie? Kiedy miał Pan chwile zwątpienia w Kielcach?
To są chwile bardzo poważne i ciężkie. Pojechaliśmy na mecz z Pogonią i tam mimo że prowadziliśmy, to ostatecznie przegraliśmy 2:3. Nie umieliśmy się po tym wszystkim pozbierać, po trzech dniach graliśmy z Ruchem i wtedy dotknęliśmy dna. Zespół jednak zareagował. Pojechaliśmy na Cracovię i wygraliśmy. Od tego momentu zaczęliśmy iść do góry, choć równie dobrze mogliśmy spaść jeszcze niżej. Zespół miał jednak wielką moc, dlatego jestem dumny z tego.
Problemem Korony nie była komunikacja? Często miało się wrażenie, że piłkarze nie wiedzą jak mają grać.
Moi piłkarze mnie rozumieją, bo zawsze mówimy o tym samym. Mam takie powiedzenie: rób wszystko z pasją przez całe twoje życie. Daj ją pisząc ten artykuł, daj rodzinie. Chcesz żeby życie ci tak po prostu przeszło? Jestem pewien, że każdemu piłkarzowi, który będzie ze mną chociaż chwilę, przekażę mu miłość do piłki. Trzeba mieć do niej pasję, trzeba się nią cieszyć. Jeśli nie będziesz się nią cieszył, to po co jesteś? Ciesz się tym, mamy przywilej żeby żyć tym. Toni nie wiedział co to piłka zawodowa, i teraz spędza ze mną 12 godzin.
A piłkarze Korony mają tę pasję?
Powinni ją mieć, jeśli nie, to nie będą wielcy. I ja muszę to osiągnąć. Chcę zawsze tylko i wyłącznie wygrywać. Ale należy iść mały krokami. Treningi, analiza przeciwnika, ale i swojej drużyny. Sukces przyjdzie jeśli będziesz przejmował się tylko i wyłącznie tą drogą, którą masz iść.
Pan grał w przeszłości przeciwko takim piłkarzom jak Ronaldo, Romario. Czy kieleckim piłkarzom przekazuje pan to doświadczenie?
Ja próbuję im przekazać moje zawodowstwo, czasami oczywiście opowiadam im moje przygody z Hiszpanii o Laudrupie, Rivaldo, Guardioli, Xavi Hernandezie, Puyolu. Najbardziej zaskoczył mnie Schuster. To był pierwszy tak potężny piłkarz przeciwko któremu grałem. A kolejny to Ronaldo, który strzelił w lidze 38 goli. Nieprawdopodobny piłkarz. Z kolei Romario to była czysta magia.
Uczy się pan języka polskiego? Za granicą podstawą jest, że trener to robi przychodząc do nowego klubu.
Cały czas uczę się języka, jeśli tu zostaniemy, to nauczę się jeszcze szybciej. Pierwszy rok był bardzo ciężki dla mnie. Było wielkie ciśnienie, teraz jestem już bardziej zorganizowany, będę miał więcej czasu, żeby poświęcić się nauce języka, ale to jest język trudny dla nas Latynosów.
Przeanalizowałem wszystkie wasze spotkania. Czemu Korona zaczyna grać, dopiero gdy przegrywa? Większość meczów w których wywalczyliście punkty, to rywal pierwszy strzelał gola. Piłkarze w wywiadach podkreślają, że wychodzą skoncentrowani, a na boisku potem tego nie widać.
To jest bardzo zastanawiające, ciekawe. Zagraliśmy 10 meczów u siebie bez porażki, i nagle przegraliśmy mecz, którego nie należało przegrać ( z Piastem - przyp. sport.tvn24.pl). Futbol jest bardzo kapryśny. Prowadzisz grę, masz dużo sytuacji, po czym przeciwnik raz przejdzie twoją połowę i strzela gola. Dlatego zawsze trzeba wykończyć swojego przeciwnika, z wielkim szacunkiem i respektem. Jeśli tego nie zrobisz, to on cię wykończy. To jest tak jak batalia zwierząt o jedzenie. Albo mnie wykończą, albo ja ich wykończę. To jest walka.
Kto zrobił największy postęp w klubie, odkąd pan jest trenerem?
Mam dużo piłkarzy bardzo ważnych, nie jestem w stanie wymienić tylko jednego. Uważam że jest to grupa piłkarzy bardzo mocnych, że pchali ten zespół. Wszyscy, albo prawie wszyscy, zrobili to w momencie bardzo ważnym. Są też piłkarze, którzy nie są nawet powołani, ale naprawdę mnie to bardzo boli, że nie mogę wszystkich ze sobą wziąć, a tylko osiemnastu. Korona ma bardzo ciekawą przyszłość, ale jeśli chodzi o tych młodych zawodników trzeba mieć do nich niesamowitą cierpliwość i uważam, że oni sami jej nie mają. Kiedy zagrają dwa mecze, to już uważają się za piłkarzy ekstraklasy. Piłkarzem ekstraklasy zaczynasz być wtedy jak zagrasz sto meczów. W międzyczasie masz pracować, a niektórym piłkarzom czasami w głowach się przewraca.
W Hiszpanii jest podobnie pod tym względem?
Tak, ale to dotyczy wielu płaszczyzn. Rodziny, trenera, menedżerów.
Ale co czuje trener, gdy widzi niemoc swojego najlepszego – w poprzednim sezonie – piłkarza, Macieja Korzyma?
On rozegrał sporo minut, bo wierzyłem w niego. Ale po ciężkiej kontuzji nie doszedł jeszcze do optymalnej formy. To nie jest ten „Korzeń” przed kontuzją. Wszyscy to widzimy, ale zapewniam, że będzie jeszcze lepszy. Wiemy, że potrzeba na to czasu, a on jest bardzo ważnym piłkarzem. I tak już teraz uważam, że z każdym miesiącem Maciek zapomina o tej tak poważnej kontuzji, po której wielu piłkarzy musiało już powiedzieć: dziękuję. Ale trzeba cierpliwości, mnie to naprawdę nie przejmuje, uważam, że wystarczająco dużo nam pomógł, jestem zadowolony z niego.
Pozostali napastnicy nie zachwycali. Siergiej Chiżniczenko…
Piłkarze potrzebują czasu na zaadoptowanie się. Proszę spojrzeć na Abzala (Biejsiebiekow - przyp. red.) na początku nie grał, ostatnio gra w każdym meczu, w podstawowej jedenastce. To piłkarz interesujący, rozwija się, jest przecież w klubie tyle co Chiżniczenko. Ten drugi jest piłkarzem instynktownym, idealny do gry jednym napastnikiem, ale my gramy dwoma. Myślę, że nie czuje się z tym wygodnie, ale trzeba poczekać, nie wszyscy mogą grać. Jak będę grał z Trytko i "Korzeniem", to nie może grać Chiżniczenko.
Biesjebiekow, Petrow to pana wymysły transferowe? Ma pan coś do powiedzenia w tej kwestii w klubie? Czy to zarząd decydował o transferach?
Nie chcę powiedzieć, że trener zawsze miał decydujące słowo w tej kwestii, ale zawsze konsultuje to. Nic mi nie kazano robić. Czy można było zatrudnić innych piłkarzy? Można, ale w listopadzie, grudniu, styczniu, ale przez zbieg okoliczności nie wyszło.
Ma pan już w głowie nazwiska piłkarzy, których chciałby sprowadzić do klubu?
Nie chcę jeszcze na ten temat rozmawiać, nie wiem przecież czy dane będzie mi prowadzić zespół. Przed wtorkiem będę wszystko wiedział. Potem jadę do Hiszpanii na wakacje.
I tam może znajdzie Pan jakiegoś Hiszpana do Korony? To nie jest moja obsesja. Moją obsesją jest to, żebyśmy byli lepsi. Żeby tak było to musimy pracować i wierzyć w to. To jest mój obowiązek. Owszem może przyjść do klubu Hiszpan, ale może także Holender. Ale nie będę tutaj stawiał jakiś warunków. Jestem osiem miesięcy i jeszcze żaden mój rodak nie przyszedł. Nie było takiego tematu. Jeśli będą, czemu nie?
A z polskiej ligi kogo by pan chciał mieć u siebie?
Wielu jest takich piłkarzy, ale jeden wyróżnia się ponad wszystkich. To Masłowski. To dla mnie piłkarz najbardziej nowoczesny. Wydaje mi się, że jest on inny niż wszyscy.
Wydaje się, że jego gorszą kopią jest Michał Janota w pańskim zespole.
To piłkarz interesujący, inteligentny, technicznie bardzo dobry, ma bardzo dobre ostatnie podanie. Dużo z nim rozmawiam i naciskam na niego. Uważam, że już znalazłem to, w czym najlepiej się czuje. Kosztowało mnie to.
Wiadomo już, że z klubem pożegnał się Karol Angielski.
To była jego decyzja. Uważam, że jest odważny, podoba mi się to. Życzę mu jak najlepiej. Piłka nie kończy się na Koronie i nie kończy się na Legii, ani mi nie skończyła się też w Numancii. Uważam, że nie powinniśmy robić z tego dramatu.
Wielu zagranicznych trenerów, przychodząc do Polski, mówi, że mamy takie same talenty jak w innych krajach. Pan też się z tym zgadza? Czemu zatem nie możemy odnieść sukcesu zarówno na płaszczyźnie klubowej a zwłaszcza międzynarodowej?
Polska musi zmienić sposób trenowania dzieci. Dopiero za 20 lat możemy zebrać tego owoce. W Hiszpanii stworzyło się odpowiedni sposób, zapoczątkował go Johan Cruyff w Barcelonie. Charakterystyka polskiego piłkarza to siła i szybkość. Ale piłkarz musi też myśleć o wiele szybciej. To nie jest tak, że on nie chce się uczyć, tylko po prostu nie pokazano mu wcześniej tego. To powinno się zrobić już od takiego małego. Trudniej jest to zrobić z takim, co ma 25 lat, jak zacząć z takim co ma pięć, sześć, siedem, osiem.
Autor: Łukasz Lasia / Źródło: sport.tvn24.pl