Maria Andrejczyk była w szoku, gdy rzucony przez nią oszczep wylądował powyżej 67 metrów w eliminacjach olimpijskiego konkursu w Rio de Janeiro. To rekord Polski i najlepszy tegoroczny wynik na świecie. Według Marysi, spora w tym zasługa jej chrzestnego, który o taki rezultat się modlił. - Mam dopiero 20 lat i nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele – nie chce jednak zapeszać oszczepniczka.
Andrejczyk uzyskała 67,11 m, czym pobiła o ponad trzy metry dotychczasowy rekord kraju - 64,08, należący do niej (od maja 2016) oraz do Barbary Madejczyk (od 2006 roku). Nie potrafi wytłumaczyć, jak do tego doszło. - Byłam zmobilizowana, chciałam się skupić, żeby raz-dwa to zaliczyć. Wierzyłam w to i za chwilę znowu nie. Byłam spokojna, szczęśliwa, że w ogóle tu jestem, bo to i tak ogromny sukces jak na 20-latkę. To, co zrobiłam to wisienka na torcie – stwierdziła tylko. Wie, że narobiła apetytu, ale prosi, żeby nie oczekiwać od niej zbyt wiele po czwartkowym finale. - Równie dobrze mogę tego w finale nie powtórzyć. Nie chcę zapeszać i niczego zapowiadać. Chcę się po prostu skupić na tym, żeby się zbliżyć do tego rezultatu. Moim marzeniem jest ósemka w igrzyskach – powiedziała skromnie.
Nie sądziła, że aż tak daleko
W środę gdy wypuściła oszczep z ręki, od razu poczuła, że on leci daleko. - Moje rzuty powyżej 60 metrów wyglądają zupełnie inaczej niż te, które są na 59. To był pierwszy taki rzut w moim życiu. Wiedziałam, że oszczep daleko leci, ale nie spodziewałam się, że aż tak. 67 metrów to dla mnie totalne zaskoczenie - nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła w pierwszej kolejce serii eliminacyjnej. - Mam już dwie imprezy seniorskie za sobą - mistrzostwa świata w Pekinie i Europy w Amsterdamie. Obie nieudane. To dało mi porządnego kopniaka w tyłek, nauczyły pokory i to zaprocentowało teraz. Mam nadzieję, że w finale też to będzie widać – dodała.
Ogromna pomoc z góry
Po tym rzucie pogratulowała jej Amerykanka Kara Winger oraz jej wielka idolka Czeszka Barbora Spotakova. - To są bardzo miłe gesty, które też motywują. Nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że zostanę liderką światowej listy wyników. To dla mnie kosmos. Marzyło mi się złamanie granicy 65 metrów. Od dwóch lat się z tym męczyłam, ale mój chrzestny, który jest księdzem, mówił od końca tamtego roku: "Maleńka, 67 metrów". Chyba to wymodlił. Ogromna pomoc idzie z góry – oceniła sensacyjna zwyciężczyni eliminacji.
Mój chrzestny, który jest księdzem, mówił od końca tamtego roku: "Maleńka, 67 metrów". Chyba to wymodlił. Ogromna pomoc idzie z góry Maria Andrzejczyk
W finale nie liczy na wiele. Chciałaby po prostu znaleźć się w czołowej ósemce. - Nie wiadomo, czy powtórzę taki rzut. Będą nowe warunki, nastawienie, motywacje. Dziewczyny będą bardziej zmobilizowane. Będzie naprawdę ciężko. Nie wiem, czy nie zje mnie stres, ale chcę się skupić na pierwszych trzech rzutach. Jeśli mi się to uda, to będę walczyć dalej - zapowiedziała. Finał rzutu oszczepem odbędzie w nocy z czwartku na piątek naszego czasu, początek o godz. 2.10.
Autor: twis / Źródło: PAP, sport.tvn24.pl