Zarejestrowany przez kamerę film z pościgu trafił do zwierzchnika policjanta. Ten stwierdził, że pościg był nieuzasadniony, a prędkość z jaką jechał funkcjonariusz zbyt duża. Postanowił więc ukarać policjanta. - Ja mam przezwisko juz "Pirat"! Więc o co chodzi? Jaki pirat? Gdzie? - mówi Lubiński.
Cała sytuacja dotyczy zdarzenia sprzed kilkunastu tygodni. Jak tłumaczy w trakcie służby zauważył pędzące audi. - Jechał jakieś 200km/h. Tam było ograniczenie do 50 - mówi Lubiński. Dlatego postanowił, zarejestrować zdarzenia. Jednak jak dodaje, nie jest to proste. Trzeba kierowcy udowodnić wykroczenie. - Ja jadąc za takim kierowcą muszę spełnić dwa warunki. Ustawić się na "ogonie" za nim i jechać przez min. 100 m. utrzymując stałą prędkość i stałą odległość - dodaje policjant.
400 złotych mandatu
Jednak w tym przypadku okazało się to niemożliwe. Bo zanim policjant dojechał do obserwowanego samochodu, tamten zaczął zwalniać. Jednak przełożony w zarejestrowanym pościgu nie dopatrzył się błędów kierowcy ściganego audi, a właśnie policjanta. Za popełnione wykroczenia został ukarany przez przełożonego mandatem w wysokości 400 złotych, jednak mandatu nie przyjął. Sprawa trafiła więc do sądu, gdzie policjant usłyszał siedem zarzutów o naruszenie przepisów ruchu drogowego. Sąd uznał go winnym i ukarał grzywną 800 złotych. Sierżant od wyroku się odwołał. Teraz stanie przed sądem ponownie.