Środa, 13 października- Liczymy na to, że stan dziecka będzie się poprawiał, na razie jednak sytuacja jest nieprzewidywalna - ocenia Justyna Matulewicz-Gilewicz ze szpitala w Suwałkach w którym przebywa 10-letnia Karina. Dziewczynka błądząc przez 6 dni po lesie odmroziła sobie stopy. Leczenie jest tak bolesne, że lekarze podają jej morfinę.
Dziewczynka ze wsi Rzepiski odnalazła się w poniedziałek po południu po sześciu dniach. Chora na epilepsję 10-latka zgubiła się w lesie do którego poszła na grzyby. Głodną, odwodnioną, wyziębioną i brudną - idącą poboczem drogi - zauważył przypadkowy kierowca. W szpitalu okazało się, że Karina ma odmrożone stopy, a w jej ciele znaleziono 16 kleszczy.
Nie można wykluczyć amputacji
Suwalscy lekarze od samego początku walczą o palce i stopy dziewczynki. Najbliższe dni będą decydujące, czy konieczna będzie amputacja kończyn. - Ma nóżki owinięte, dostaje zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch. Jest non stop na lekach, na silnych lekach, na morfinie - opowiada Małgorzata Karwowska, matka Kariny.
Specjaliści przyznają, że leczenie jest długie i żmudne, a obrażenia są bardzo bolesne. - Próbujemy podawać leki zwiększające ukrwienie tkanek, to ma sens u niektórych pacjentów. Natomiast jeżeli wyraźnie widać martwicę końców palców, to z tym już nic nie da się zrobić i lepiej amputować - mówi dermatolog dr Marcin Ambroziak.
Lekarze zgodnie jednak przyznają, że 10-latka i tak miała niebywałe szczęście, że przeżyła. Nocą temperatura spadała poniżej zera stopni. - Przede wszystkim brak wody i wychłodzenie to były elementy, które mogły doprowadzić do śmierci tej dziewczynki - stwierdza prof. Anna Dobrzyńska, krajowy konsultant w dziedzinie pediatrii.
Spała pod liśćmi?
Policja ustala co działo się z dziewczynką po tym, jak w ubiegły wtorek wyszła z domu i jak to się stało, że prowadzone cały czas poszukiwania, w których brały udział setki osób, nie przyniosły rezultatu. Ze względu na stan zdrowia Kariny policja nie może jej przesłuchać, a jej zeznania mogłyby wyjaśnić tę zagadkę.
Matka 10-latki mówi jednak, że córka powiedziała jej, że spała pod świerkami i że przykrywała się liśćmi. - Mówiła mi: mamo, ja byłam w rowie. Nogi miałam w wodzie - opowiada Małgorzata Karwowska. Matka zaznacza jednak, że na dalsze pytania jak sobie radziła w lesie, dziewczynka się zawiesza i nie chce nic mówić.
Wiadomo jednak, że najprawdopodobniej nie była przez nikogo przetrzymywana siłą.
Chcą pomóc
Karina ma dziewięcioro rodzeństwa. Rodzina jest pod stałą opieką pomocy społecznej. Teraz urzędnicy mają pomagać jeszcze bardziej. - Dzisiaj dzwonił pan z lubuskiego i pytał czy może zaoferować pomoc. Po prostu ludzie pomagają bardzo. Dziękuję - mówi wzruszona matka dziewczynki.