Po dwóch bolesnych porażkach w Oklahoma City koszykarze San Antonio Spurs odbudowali się psychicznie i sami zamienili się w znęcających się nad rywalami napastników. W piątym meczu o prymat na Zachodzie roznieśli Thunder 117:89 i są już jedną wygraną od wielkiego finału NBA.
Nad "Ostrogami" wisiało widmo powtórki z historii, a dokładnie z ubiegłorocznej rywalizacji z OKC. Spurs znów zaczęli od bezpiecznej - wydawało się - przewagi dwóch zwycięstw i ponownie ją roztrwonili. Rok temu skończyło się na 2:4, ale tym razem koszykarze Gregga Popovicha zrobili wszystko, żeby przegonić demony przeszłości.
Przed piątym spotkaniem Coach Pop zamieszał w składzie. W miejsce wielkiego Tiago Splittera w wyjściowej piątce pojawił się lubujący się w rzutach za trzy punkty Matt Bonner, a wszystko po to, żeby rozciągnąć grę ofensywną swojego zespołu i stworzyć jak najwięcej miejsca pod koszem, gdzie Spurs narobili najwięcej szkód Thunder w dwóch pierwszych meczach rywalizacji.
Wzięli deskę
Pomogło. Teksańczycy w cuglach wygrali walkę na deskach (48:35), w czym duża zasługa Tima Duncana, zdobywcy 22 punktów i autora aż 12 zbiórek. "The Big Fundamental" znów dostał wielkie wsparcie od innego weterana SAS Manu Ginobiliego. Argentyńczyk kolejny raz udowodnił, jak wiele znaczy dla zespołu posiadanie tak cennego rezerwowego jak on - trafił 7/9 rzutów z gry, zdobył 19 punktów, miał 6 asyst i 4 zbiórki.
Po pięciu meczach finałowej serii na Zachodzie, w której decydującym czynnikiem jest przewaga własnego parkietu, Spurs prowadzą 3:2. Kolejny mecz odbędzie się również w Teksasie. Czy "Ostrogi" postawią kropkę nad i?
KONFERENCJA ZACHODNIA: San Antonio Spurs - Oklahoma City Thunder 117:89 (stan rywalizacji play-off do czterech zwycięstw: 3-2 dla Spurs)
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl