- Szansa na medal była, ale minimalnie zabrakło - żałuje Dariusz Bresiński, klubowy trener Anety Koniecznej, która razem z koleżankami z polskiej osady w kajakarskim finale czwórek zajęła czwarte miejsce. Szkoleniowiec braku krążka nieśmiało upatruje w słabszym początku wyścigu Polek. - Dziewczyny chyba spóźniły start - przypuszcza.
Polki miały apetyt na medal, zwłaszcza że w półfinale kajakarki popłynęły po nieoficjalny rekord świata. W finale Aneta Konieczna, Beata Mikołajczyk, Karolina Naja i Marta Walczykiewicz zajęły czwarte miejsce. Do brązu zabrakło im 0,207 s. Tyle straciły do trzecich na mecie Białorusinek.
Nie przegrały z byle kim Dariusz Bresiński, który trenuje Anetę Konieczną w Warcie Poznań żałuje, że Polki nie popłynęły po olimpijski medal, ale podkreśla, że wynik kajakarek i tak zasługuje na uwagę. - Cieszmy się z czwartego miejsca. To jest jednak miejsce na igrzyskach olimpijskich. Nie przegrały z byle kim, a osada została złożona półtora miesiąca temu - przypominał. Na usprawiedliwienie swojej podopiecznej ma ciężkie chwile, jakie Konieczna przeżyła przed samymi igrzyskami. U zawodniczki wykryto raka. Z powodu choroby nie mogła trenować. Nie wystartowała w ostatnich mistrzostwach Europy w Zagrzebiu.
Szkoda pracy Z kolei Wiesław Rakowski, szkoleniowiec Beaty Mikołajczyk z UKS Kopernik Bydgoszcz, liczył na dużo więcej. - Czwarte miejsce, najgorsze dla sportowca, chyba strata pracy - ocenił. I dodał: - Trudno powiedzieć na gorąco co się wydarzyło, że zawodniczki przyjechały czwarte. Liczyliśmy na to, że po półfinałach, kiedy osiągnęły najlepszy czas półfinałów, można było liczyć na dobre miejsce, na medal, stało się inaczej. Być może Mikołajczyk w parze z Karoliną Nają zrehabilitują się w kajakowym finale dwójek, do którego zakwalifikowały się we wtorek.
Autor: twis / Źródło: tvn24.pl