Piątek, 2 grudnia Aleksander Doba spędził w kajaku niemal 100 dni - w tym czasie siłą własnych mięśni pokonał 5,5 tys. km. Drogę wyznaczały mu trzy literki "A" -Afryka-Atlantyk-Ameryka.
Szlak wiódł z Dakaru w Senegalu do brazylijskiego Acarau. Kajakarz z Polic pokonał go w 99 dni. Według dowodu osobistego Doba ma 65 lat, ale jak sam mówi, to nie ma znaczenia. - Ducha mam młodego, serce młode, także to jestem chyba młodszy niż wyglądam i w papierach mam napisane - podkreśla.
Doba wiosłował w czasie sztormów, zmagał się ze znoszącym prądem w czasie dziennych upałów, walczył z udarem. Najlepiej płynęło mu się nocą.
Dzika Amazonka
Gdy w doskonałej kondycji dotarł do Ameryki, stwierdził, że mu mało – ruszył więc w rejs po Amazonce. Tak jak na oceanie, okazało się, że żywioł nie jest taki groźny. Co innego ludzie – dwa razy został napadnięty i obrabowany. - Pięciu bandytów przez trzy godziny rabowało mój kajak, mnie straszyli, wiele razy maczetą zamachiwali, jeden stał z karabinem, lufą skierowaną na mnie. Próbowałem ją odsunąć w kierunku ziemi - wspomina.
Po tej przygodzie musiał zawiesić dalekie wyprawy. Jak zapewnia, tylko na chwilę - do Polski wrócił, by zebrać fundusze na dalszą część podróży.
Ma kolejny cel - Pacyfik. - Pochodzę z rodziny długowiecznej, do setki mam jeszcze trzydzieści kilka lat, więc jeszcze na siedzenie w kapciach przed telewizorem mam czas - mówi.