To była niezwykła faza grupowa. Tyloma niespodziankami spokojnie można by było obdzielić przynajmniej kilka turniejów. Podobnie jak gwiazdami. Sport.tvn24.pl odliczył do jedenastu i wybrał drużynę marzeń. Czy będzie się różniła od tej, która zostanie wybrana po finale?
Guillermo Ochoa (Meksyk) - bezrobotny bramkarz nie miał nic do stracenia. To najlepszy przykład piłkarza, który musiał zrobić wszystko, by zapracować kontrakt z nowym klubem. Wydaje się, że po trzech meczach grupowych ma zagwarantowane zainteresowanie ze strony silnych marek. Praktycznie w pojedynkę zatrzymał Brazylię, a przyzwoicie spisywał się też i z Kamerunem, i z Chorwacją.
Daley Blind (Holandia) - trzy asysty w trzech spotkaniach to najlepsza rekomendacja dla lewego obrońcy. Już teraz przebił swojego ojca Danny'ego, a przynajmniej w wydaniu reprezentacyjnym. To on był asystentem przy fantastycznym golu Robina van Persiego. Kibice Oranje czekają na kolejne podania otwierające drogę do bramki i do finału mistrzostw świata.
Rafael Marquez (Meksyk) - ten facet się chyba nie starzeje. Mimo 35 lat cały czas w znakomitej formie. Odpuścił europejski futbol, ale wciąż nie zapomniał jak się gra na najwyższym poziomie. Gol i asysta z Chorwacją zdecydowały o awansie Meksykanów do drugiej rundy.
David Luiz (Brazylia) - zdecydowanie najsilniejszy filar formacji obronnej Brazylijczyków. Czyścił wszystko, co się da, a do tego był niezwykle niebezpieczny pod polem karnym rywali. Gospodarze stracili w fazie grupowej dwie bramki, żadna jednak nie obciąża konta świeżo upieczonego stopera PSG.
Cristian Gamboa (Kostaryka) - czy ktoś przed mistrzostwami świata obstawiał, że Kostaryka wyjdzie z grupy śmierci? Że w meczach z Urugwajem, Włochami i Anglią stracą tylko jedną bramkę? Gamboa był jednym z tych zawodników, którzy w ryzach trzymali cały blok defensywny. Jak podają statystycy, prawy obrońca miał średnią prawie pięciu odbiorów na mecz, co winduje go w czołówce wszystkich obrońców występujących na mundialu.
Lionel Messi (Argentyna) - co tu napisać? Po prostu geniusz. Jeśli ktoś sądził, że po nie najlepszym sezonie Argentyńczyk nie odnajdzie się w Brazylii, srogo się zawiódł. Właściwie tylko na swoich barkach Messi wprowadził reprezentacje do drugiej rundy. Z sześciu goli - cztery były jego autorstwa. Strach pomyśleć, co by było, gdyby nie on.
James Rodriguez (Kolumbia) - jedno z największych odkryć na brazylijskim turnieju. 22-letni pomocnik w każdym grupowym spotkaniu wpisywał się na listę strzelców. Mało tego, w ostatnim z Japonią dorzucił jeszcze dwie asysty. Nikt nie ma wątpliwości, że jego wartość wzrośnie przynajmniej kilkakrotnie. Ale czy ktoś jest w stanie wyrwać go z bogatego AS Monaco?
Arjen Robben (Holandia) - to niewiarygodne, że piłkarz, który świetną dyspozycją czarował przez cały sezon, we wszystkich wymagających rozgrywkach, wciąż ma siły na wyczynianie cudów na mistrzostwach globu. Wraz z van Persiem rozstrzelał mistrzów świata, uniemożliwił sprawienie niespodzianki Australijczykom, a na koniec podaniami postawił kropkę nad "i" w meczu z Chile. Jak na razie murowany kandydat do turniejowej Złotej Piłki.
Thomas Mueller (Niemcy) - maszyna do zdobywania goli, jak został okrzyknięty po ostatnim występie ze Stanami Zjednoczonymi na "Sport Bild". Nie należy się Niemcom wcale dziwić. Dzięki jego trzem bramkom Portugalia została wręcz ośmieszona, nieco osłabł w starciu z Ghaną, ale snajperski nos znów dał o sobie znać w ostatniej grupowej potyczce. Jeśli mielibyśmy wskazać na faworyta do wygrania klasyfikacji strzelców, Mueller jest pierwszy na tej liście.
Neymar (Brazylia) - kolejny po Messim i Robbenie lider, który spełnił oczekiwania kibiców. I to z nawiązką. Jeśli już trafia, to z podwójną siłą. Nie potrafił pokonać bramkarza Meksyku (któremu trafił się mecz życia), ale już Chorwatów i Kameruńczyków kąsał dwa razy. Neymar wyrasta na napastnika, którego Brazylii brakowało co najmniej od czasów Ronaldo.
Robin van Persie (Holandia) - autor najpiękniejszej bramki w fazie grupowej. "Szczupakolob" trafił już nawet do kultury popularnej, w internecie co rusz pojawiały się memy przedstawiające lot RvP do piłki. Napastnik Manchesteru United nie zagrał w ostatnim spotkaniu z Chilijczykami, ale powróci na fazę pucharową. Meksykanom już współczujemy.
Autor: bucz / Źródło: sport.tvn24.pl