|

"Proszę pani, czy może nam pani jednak zabrać te telefony?"

Aktualnie czytasz: "Proszę pani, czy może nam pani jednak zabrać te telefony?"
Źródło: Shutterstock

Holendrzy właśnie dołączyli do całkiem już licznego grona Europejczyków, którzy zakazują swoim dzieciom korzystania z telefonów w szkołach. Czy Polska powinna pójść tą drogą? Pytamy w Światowy Dzień bez Telefonu Komórkowego.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Wakacyjny obóz dla dzieci i młodzieży. Choć w poprzednich latach obowiązywało na nim - za zgodą rodziców - ograniczenie w korzystaniu z telefonów komórkowych, w ostatnim sezonie opiekunowie postanowili dać dzieciom swobodę.

Wcześniej zabierali im telefony na noc, czasem dawali do korzystania na chwilę po obiedzie.

Tym razem - hulaj dusza! A właściwie "decydujcie sami".

- Już drugiego dnia przyszli do mnie z prośbą, czy mogłabym im jednak te telefony zabrać, bo praktycznie nikt ze sobą nie rozmawia, większość siedzi na telefonie i nie spędzają razem czasu - opowiada Patrycja Lubaczewska-Molenda, anglistka z Redy, która co roku latem spełnia się w roli opiekunki kolonijnej.

To słowa jej podopiecznych. Sami zauważyli, jak telefony negatywnie na nich wpływają. A właściwie na ich relacje.

- Chyba nie muszę mówić, jakie było moje zdziwienie i radość. Wcześniej przez kilka lat tłumaczyłam im, że między innymi dlatego zabieramy im telefony - mówi nauczycielka.

Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że anglistka nie jest przeciwniczką nowych technologii. Wręcz przeciwnie. Sama chętnie z nich korzysta, także jako z narzędzia pracy. Filmy na jej tik-tokowym profilu "Pomysłowy angielski" mają ponad 900 tys. polubień, a nauczycielkę na co dzień tylko w tym medium społecznościowym obserwuje ponad 25 tys. osób. Jest też aktywna na Instagramie i Facebooku.

A jednak ma też do mediów społecznościowych i technologii komunikacyjnych w edukacji (tzw. tik) zdrowy dystans.

- W mojej szkole obowiązuje zakaz używania telefonów - przyznaje. I zaraz dodaje: - Jednak wiadomo, że na lekcjach często ich używamy, ponieważ to przydatne narzędzie do pracy z dziećmi i młodzieżą.

Patrycja swoją wakacyjną przygodą z telefonami podzieliła się ze mną, gdy zaczęłam się zastanawiać i rozpytywać, czy w Polsce, wzorem Holandii, też powinniśmy zakazać uczniom oraz uczennicom komórek.

Chcę wrócić do poszukiwania odpowiedzi na to pytanie 15 lipca - w Światowym Dniu bez Telefonu Komórkowego.

Z pomocą przychodzą ekspertki i badania.

Strefy wolne od telefonów

Używanie telefonów komórkowych, tabletów i smartwatchów, z kilkoma wyjątkami, będzie zakazane w salach lekcyjnych w holenderskich szkołach od 1 stycznia 2024 roku - poinformował na początku lipca tamtejszy rząd. 

Zakazem korzystania z takich urządzeń nie będą objęci uczniowie z niepełnosprawnościami lub tacy, którzy muszą się nimi posługiwać z powodu choroby. Urządzenia elektroniczne będą dozwolone w czasie zajęć poświęconych technologii.

Skąd ta decyzja?

- Nawet jeśli telefony komórkowe wrosły w nasze życie, to jednak ich miejsce nie jest w klasie - stwierdził minister edukacji Robbert Dijkgraaf. Uważa, że "uczniowie muszą mieć możliwość skoncentrowania się i muszą mieć szansę na to, by dobrze się uczyć". A telefony mają uczniów rozpraszać i dorośli chcą ich przed tym chronić.

To nie pierwszy kraj, który zdecydował się na ten krok. Używanie telefonów komórkowych w szkołach zostało ograniczone w ostatnich latach już m.in. we Francji, Włoszech, Grecji czy Portugalii

Oprócz rozpraszania jednym z najczęściej podawanych powodów jest niekorzystny wpływ telefonów na relacje społeczne.

Zakaz komórek w szkole? Francja szykuje ustawę
Zakaz komórek w szkole? Francja szykuje ustawę (materiał archiwalny 2018)
Źródło: Daria Górka | Fakty o Świecie TVN24 BiS

Czy w Polsce też będzie zakaz?

Jeszcze w styczniu 2023 roku pytana o komórki w szkołach rzeczniczka MEiN Adrianna Całus-Polak informowała media, że resort nie planuje wprowadzenia regulacji w zakresie używania telefonów na terenie szkół.

Ale już w lutym inaczej mówił o tym sam minister Przemysław Czarnek. W Radiu Zet minister edukacji i nauki zapowiedział, że prawdopodobnie jeszcze w tym roku pojawią się regulacje ograniczające dostęp do telefonów komórkowych na terenie szkoły. 

Ale podkreślał: - To jest postulat Rady Dzieci i Młodzieży w stosunku do dzieci ze szkół podstawowych. Zastanawiamy się nad tym ograniczeniem.

W konsultacjach, które zorganizowała RDiM, wzięło udział ponad 1,5 tys. uczniów ze szkół ponadpodstawowych z całej Polski.

  • 50 proc. uczniów opowiedziało się za zakazem używania telefonu podczas przerw w szkołach podstawowych, a 31 proc. w szkołach ponadpodstawowych;
  • 77 proc. uczniów odpowiedziało się za wprowadzeniem ograniczeń korzystania z telefonów podczas lekcji, 18 proc. było przeciwnego zdania, a 5 proc. wstrzymało się od głosu.

Jak jest dziś? Od 2017 roku szkoły mają obowiązek w swoich statutach zapisywać warunki wnoszenia i korzystania z telefonów komórkowych oraz innych urządzeń elektronicznych. Jak wynikało z badań Stowarzyszenia "Miasta w Internecie", które przeanalizowało szkolne dokumenty, 60 procent szkół ma w swoich statutach zakaz korzystania z telefonów komórkowych na lekcjach - ale to dane jeszcze sprzed pandemii. 

13 lipca zapytaliśmy biuro prasowe MEiN, czy jakieś propozycje regulacji w zakresie zmian w korzystaniu z telefonów w szkołach są już gotowe lub planowane w najbliższym czasie, ale do momentu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Mózg się ślini

Obecnie szkoły mają różne praktyki związane z zakazami. Częstym obrazkiem w klasach lekcyjnych są koszyczki i pudełka, w których przed zajęciami uczniowie zostawiają sprzęt elektroniczny.

Częstym, ale czy rozsądnym?

Na początku kwietnia Magdalena Bigaj, autorka książki "Wychowanie przy ekranie", mówiła mi, że jedną z ważnych zasad higieny cyfrowej jest ograniczenie kontaktu fizycznego z telefonem. Kiedy my go nie widzimy, to naszemu mózgowi nie włącza się swoisty radar: "o, tam leży telefon, a może go wezmę do ręki". To samo dotyczy noszenia telefonu w kieszeni - gdy obija się nam o nogę, mózg go rejestruje i kompulsywnie sięgamy po ten telefon. Czasem łapiemy się na tym, że nie wiemy nawet, po co właściwie wzięliśmy go do ręki.

Często zdarza się, że uczniowie przed lekcją mają odłożyć telefon do pudełka
Często zdarza się, że uczniowie przed lekcją mają odłożyć telefon do pudełka
Źródło: Shutterstock

Gdy dzieci widzą telefony w koszyczkach, zamieniają się - jak porównuje Bigaj - w Golluma z "Władcy Pierścieni", który patrzy na taki "uwięziony" telefon i mówi "mój ssssskarb". Trudno się w takiej sytuacji skoncentrować. Osiągamy efekt odwrotny od zamierzonego.

Co Bigaj sądzi o zakazach komórkowych w szkołach? - Na pewno musimy się zmierzyć z takim wyzwaniem jak uregulowanie obecności ekranów w szkole - mówi ekspertka. - Jestem przeciwniczką rozwiązań opartych na strachu, bo one zwykle nie są konstruktywne, od razu budzą opór, pojawiają się pomysły na ich obchodzenie. Dlatego nie jestem za "zakazem", ale jestem za "ograniczeniem" - podkreśla.

Jako edukatorka często obserwuje na warsztatach, jak uczniowie kombinują, aby użyć telefonu. A to muszą wyjść do łazienki, a to kładą na ławce bluzę tak, by ukryć w niej komórkę. - Pilnowanie zakazów stanowi wyzwanie dla nauczycieli, ale dzieci też się męczą w tej sytuacji. Jeśli wiedzą, że telefon jest w plecaku, na wyciągnięcie ręki, łatwiej się rozpraszają - zauważa. 

Magdalena Bigaj zachęca do słuchania tych, których potencjalne ograniczenia dotyczą. - Nie tylko dzieci, ale również rodziców, bo często to u nich opór przed zmianami jest większy - zauważa. I dodaje: - Są rodzice, niekiedy nadopiekuńczy, którzy uważają, że muszą mieć kontakt z dziećmi cały czas. Ale na pytanie po co, nie do końca potrafią odpowiedzieć. Warto z nimi taką rozmowę odbyć, a nie ekspercko narzucać rozwiązania - dodaje.

Sama jest za tym, by dzieci mogły przynosić telefony do szkół - i w sytuacji optymalnej trzymały je w szkolnych szafkach. - Uczniowie i uczennice mają prawo do własności, do kontaktu z rodzicami i też rozumiem tych, którzy chcą mieć z dziećmi kontakt, bo te na przykład same wracają ze szkoły - mówi. I zaraz dodaje: - Ale już wiemy, że chowanie komórek w plecakach i koszyczkach jest nieefektywne, nie poprawia skupienia.

A co z edukacyjnym zastosowaniem telefonów? - Nie mówię nie. Ale nie chciałabym, żeby nauczycielom wmawiano, że przeprowadzanie rozrywkowych quizów na komórkach jest jedynym sposobem na atrakcyjne nauczanie i wspieranie edukacji dzieci - podkreśla.

Trudny dzień

Dzień bez smartfona może być trudnym doświadczeniem i sporym wyzwaniem - nie tylko dla dzieci i nie tylko w czasie roku szkolnego. 

Jak wynika z raportu firmy doradczo-technologicznej Future Mind "Młodzi vs. Mobile. Wpatrzeni w ekran, czyli o młodych Polakach i technologii mobilnej" – tylko co dziesiąty młody człowiek twierdzi, że byłby w stanie funkcjonować bez tego narzędzia maksymalnie przez godzinę. 

W tym badaniu online wzięło udział 1011 osób w wieku 15-35 lat.

Dzięki analizie okazało się m.in., że osoby w grupie wiekowej 21-25 lat, które korzystają z telefonu krócej niż godzinę na dobę, stanowią 8 proc. badanych, natomiast wśród tych w wieku 26-30 lat – 12 proc., a w grupie 31 do 35 lat jest to co szósty badany.

Równocześnie specjaliści od technologii coraz częściej mówią, że trendem staje się "escaping", czyli świadome ograniczanie korzystania z technologii na jakiś czas. Od radykalnego pozostawienia telefonu w domu i spędzenia bez niego kilku godzin, aż po modele telefonów "vintage", na których poza odbieraniem telefonów można w najlepszym wypadku zagrać w węża. W ten nurt wpisują się też aplikacje oferujące ćwiczenia medytacyjne oraz wyciszające, które wspierają dbanie o zdrowie psychiczne. 

Wokalista i popularny twórca internetowy Adam Pasierb, w sieci znany jako .adaś, mówił mi o tym, jak po sporym sukcesie w sieci i zdobyciu 100 tysięcy obserwujących na TikToku zrobił sobie półroczną przerwę od nagrywania. Nazwał ją "resetem".

- Szybko zrozumiałem, że nie chcę być więźniem liczb. Chcę docierać do ludzi, a nie być więźniem trendów. 

Resety czy detoksy to coś, o czym często słyszałam od pokolenia zet (osób urodzonych po 1995 roku). Czasem trwają kilka dni, czasem miesięcy. Niekiedy polegają na odinstalowaniu apki, innym razem na wyznaczaniu sobie ścisłych zasad korzystania z niej.

To straszne FOMO

Od innego młodego tiktokera, Pawła, który nagrywa filmy o zdrowiu psychicznym, usłyszałam: - Kiedy czuję, że mnie to przytłacza, po prostu wciskam "stop". 

Czy nie ma wtedy FOMO (z angielskiego fear of missing out), a więc lęku przed byciem nie na bieżąco? - Raczej nie - mówi Paweł. - Chociaż mam też takie anonimowe konta do podglądania świata, jeśli bardzo mi go brakuje, ale równocześnie nie chcę, żeby ludzie do mnie pisali. Chcę mieć kontrolę nad mediami społecznościowymi, a nie żeby one miały kontrolę nade mną.

Syndrom FOMO to problem naprawdę wielu osób. Sprawdzali to niedawno eksperci NASK z badaczami z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii oraz Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, a także Panelu Badawczego Ariadna. 

Z raportu "FOMO 2022. Polacy a lęk przed odłączeniem" wynika, że jedynie 6 proc. młodych nie doświadcza FOMO, bo rzeczywiście nastolatki są grupą najbardziej na ten lęk narażoną.

Badacze zastanawiają się ciągle nad tym, jak sprawić, by ludzie zamiast FOMO odczuwali JOMO (ang. Joy of Missing Out), a więc radość z bycia poza zasięgiem.

Dlaczego? Bo z raportu wynika, że osoby silnie "sfomowane" częściej podejmują ryzykowne zachowania związane z używaniem smartfonów w sytuacjach temu niesprzyjających, np. korzystając z internetu (w tym mediów społecznościowych) podczas prowadzenia samochodu, jazdy na rowerze czy przechodzenia przez ulicę.

Wśród badanych z wysokim FOMO poziom stresu jest prawie trzykrotnie wyższy niż w grupie ogólnej - więcej niż co trzeci badany z wysokim FOMO był silnie zestresowany (34 proc. wobec 13 proc.).

45 proc. osób z wysokim FOMO czuje przeciążenie napływającymi informacjami, a jedynie 3 proc. nie ma problemu z zarządzaniem nimi. 

Z kolei z raportu z monitoringu praw i podmiotowości dziecka w Polsce w dobie społeczeństwa informacyjnego Fundacji Orange "Dojrzeć do praw" wynika, że rodzicom często brakuje pomysłu, jak wspierać dzieci w tej sytuacji.

Widząc problem, wprowadzają zakazy, nakazy i limity, które są traktowane jako forma opresji i często łamane. Zasady higieny cyfrowej, które dorośli próbują wpajać dzieciom, przez nich samych nie są przestrzegane. Dodatkowo młodzi muszą często rywalizować z telefonem o ich uwagę.
raport "Dojrzeć do praw"

A 15-letni Stanisław mówił badaczom: - Najgorzej, jak rodzice zabierają telefon w wakacje (...). Nagle pyk i znajomych nie ma, pyk i umarli.

W raporcie czytamy też:

Pozbawienie telefonu wywołuje poczucie złości i krzywdy, a nie refleksję nad tym, ile czasu spędza się przed ekranem. Rodzi bunt. Szczególnie gdy nie towarzyszy mu rozmowa o tym, dlaczego spędzanie zbyt dużej ilości czasu w internecie może być szkodliwe, czy w ogóle zainteresowanie się tym, co dziecko w sieci robi. Wydaje się także, że rodzice nie są do końca świadomi, iż pozbawiając swoje dzieci telefonu, odcinają je od bardzo ważnego w tym wieku kontaktu z rówieśnikami.
raport "Dojrzeć do praw"

Niebezpieczniej niż na ulicy

Patrycja Lubaczewska-Molenda: - Wiadomo, że idziemy z duchem czasu i telefon jest w naszym życiu dość istotny. Jednak niepokojące jest, jak łatwo uzależniamy się od telefonów i "życia w internecie" - zauważa nauczycielka. - Myślę, że szkoła to dobre miejsce, aby pokazać uczniom, jak w pozytywny sposób korzystać z telefonów. Wiadomo, że są aplikacje, w których można się bawić, i ja również z tego korzystam - nagrywamy różne filmiki, tańczymy, bawimy się. To też w fajny sposób wzmacnia nasze relacje. Ale zauważyłam również, że uczniom trudniej dogadać się w wirtualnym świecie. Rośnie więcej konfliktów - dodaje.

Dlatego dla niej, jako wychowawczyni, ważne jest, żeby uczniowie ze sobą rozmawiali, spędzali czas i wyjaśniali wszystko w "realnym świecie".

Młodzi chcieliby, żeby telefony pojawiały się w szkole jako przedmiot zajęć. A właściwie nie same telefony, a to, do czego im służą.

I znów zajrzyjmy do raportu "Dojrzeć do praw".

Bo tak, nastolatki też uważają, że internet to niebezpieczne miejsce, ale może nieco inaczej niż myślicie. 

13-letnia Klara zauważała: - W szkole dużo nam mówią, żeby nie upubliczniać swoich danych, żeby nie spotykać się z nikim, nie ufać osobom nieznajomym poznanym w internecie. 

Ale już 13-letni Mateusz dodał: - Rzadko w szkole mówi się o bezpieczeństwie, o uzależnieniu. Głównie o tym, że nie można ufać w internecie, nie powinno się podawać informacji. Podstawowe informacje. To mi jest niepotrzebne, to jest oczywista, podstawowa wiedza. To jest takie ble, ble, ble – straszenie i tyle. Nie ma nic o fake newsach, dezinformacji. Mieliśmy jedną lekcję o hejcie, podstawowe informacje o tym, żeby blokować takie informacje. Ja już to wiedziałem.

Z rozmów z badanymi wynika, że w ich odczuciu zdecydowanie większym zagrożeniem są dla nich rówieśnicy. I to na tyle silnym, że jedna z respondentek - 14-letnia Olga - powiedziała wprost: - Kompletnie nie czuję się bezpiecznie w internecie, dla mnie jest tam dużo niebezpieczniej niż na ulicy. 

Cyberprzemoc dotyka coraz więcej młodych ludzi
Cyberprzemoc dotyka coraz więcej młodych ludzi. Spektakl "Wszechmocni w sieci" ma pomóc nagłośnić problem (materiał z 9 lutego 2022 roku)
Źródło: Ewelina Witenberg | Fakty po południu TVN24

Badania porównawcze EU Kids Online 2019 (jego polskim koordynatorem jest prof. Jacek Pyżalski) wskazują, że łączna wiktymizacja online polskich dzieci w wieku 9-16 lat jest bardzo wysoka - 13 proc. respondentów spotykało się z tego typu przemocą przynajmniej raz w miesiącu w ciągu roku poprzedzającego pomiary. 

Średni wskaźnik dla wszystkich badanych krajów wynosił w tym przypadku 5 proc. 

Jeśli chodzi o sprawstwo, także wypadliśmy bardzo niekorzystnie (11 proc. w stosunku do 3 proc. średniej dla wszystkich badanych krajów).

Ale do rozwiązania akurat tego problemu - jak zauważają specjaliści - na pewno nie wystarczy zakazać komórek w szkołach.

50 proc. uczniów opowiedziało się za zakazem używania telefonu podczas przerw w szkołach podstawowych, a 31 proc. w szkołach ponadpodstawowych;

77 proc. uczniów odpowiedziało się za wprowadzeniem ograniczeń korzystania z telefonów podczas lekcji, 18 proc. było przeciwnego zdania, a 5 proc. wstrzymało się od głosu.

Czytaj także: