Karolina pozwała Komendę Wojewódzką Policji we Wrocławiu za to, że była mobbingowana, molestowana, a na koniec próbowano ją - ofiarę przemocy - zwolnić ze służby. Domaga się ponad 2 milionów złotych odszkodowania i zadośćuczynienia. Oto jak ze składziku dla sprzątaczek trafiła ze swoją historią przed sąd.
- Nie podobała mi się jako kobieta - od takich słów siedem lat temu Wiesław J. zaczął relacjonować swoją wersję wydarzeń przed prokuratorem. Siedem lat temu był dowódcą Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji (SPPP) w Legnicy. Dziś prawomocnym wyrokiem sądu jest uznany za winnego wykorzystania zależności służbowej w celu zamachu na wolność swojej podwładnej, znęcania się nad nią i doprowadzenia jej przemocą do innej czynności seksualnej.
Ani wtedy, ani później nie przyznał się do winy. Nigdy nie przeprosił Karoliny.
To wtedy. A dziś?
Wiesław J. być może odpoczywa. Ma gdzie: jest właścicielem mieszkania, które w godzinach swojej pracy remontował mu zatrudniony w SPPP konserwator, a urządzać pomagali funkcjonariusze, przewożąc na polecenie szefa służbowym samochodem meble. I ma też za co: jest na policyjnej emeryturze, co miesiąc na jego konto wpływają więc pieniądze.
Policjantka natomiast wciąż się leczy. Cierpi między innymi na syndrom stresu pourazowego.
Oto jej historia.
"Czy jesteś z kimś w związku?"
Karolina pochodzi z rodziny policyjnej. W mundurach chodzi jej rodzeństwo, w jednostce - jako konserwator - pracował jej ojciec. Nic dziwnego, że sama też chciała zostać policjantką. Do służby wstąpiła w 2007 roku, po kilku latach wylądowała w Samodzielnym Pododdziale Prewencji Policji w Legnicy na posterunku ochronnym. To specyficzne zajęcie. Dyżury są dwunastogodzinne, na stróżówce pracuje się raz w dzień, a raz w nocy.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam