Premium

"Czarne złoto" i złoty piasek. Gdy błogosławieństwo staje się przekleństwem

Kiedy 10 lat temu Libijczycy obalali swojego dyktatora, nastał festiwal wolności. Euforia nie trwała jednak długo. Kraj wkrótce ogarnęła wojna domowa, która z różnym natężeniem toczy się do dziś. Na tej pustynnej szachownicy rozgrywane są interesy wielu zewnętrznych graczy, dla których chaos w Libii jest bardzo na rękę. - To jest niezwykła gra interesów, z jednej strony fascynująca, a z drugiej strony bardzo negatywnie pokazująca, że w tym wszystkim w ogóle nie liczy się człowiek – opowiada w rozmowie z portalem tvn24.pl dr Magdalena El Ghamari, arabistka i specjalistka ds. terroryzmu z Collegium Civitas. W ostatnim czasie w długim libijskim tunelu pojawił się jednak promień nadziei.

W szerokiej palecie afrykańskich i arabskich dyktatorów Muammar Kaddafi był jedną z najbardziej barwnych postaci. Potrafił jednocześnie szokować, bawić i przerażać. Miał wiele twarzy. Sam siebie nazywał "Bratem Przywódcą", "Najwyższym Przewodnikiem", mentorem i wujem narodu libijskiego. Tymczasem dla swoich przeciwników w ojczyźnie i za granicą był bezwzględnym dyktatorem, chorobliwym megalomanem, opływającym w luksusy szejkiem i bezdusznym zabójcą. Jedną ręką finansował terroryzm, wspierał ludobójczych despotów i mordował politycznych oponentów, drugą pisał wiersze i pseudofilozoficzne rozprawy, kreując się na wielkiego intelektualistę, którym nie był. Tak powstała jego słynna "Zielona Książka" i zawarta w niej koncepcja Wielkiej Ludowo-Socjalistycznej Libijskiej Arabskiej Dżamahiriji, czyli "państwa ludu".

Kaddafi urodził się w rodzinie nomadów na pustyni, ale nigdzie nie czuł się tak dobrze, jak na salonach. Wieloletni sponsor światowego terroryzmu zaskakująco łatwo potrafił wkupić się w łaski zachodniej śmietanki politycznej, która - nęcona dostępem do libijskiego "czarnego złota" - była gotowa wiele wybaczyć. Szczególnie po widowiskowym "nawróceniu się" Kaddafiego, który po 11 września postanowił zmienić front i przyłączyć się do wojny przeciwko dżihadystom.

Libijski dyktator miał przerośnięte ego i nierealne ambicje. Widział siebie jako następcę Nasera, wielkiego przywódcę, który zjednoczy Afrykę. W rzeczywistości był tylko groteskowym satrapą, żyjącym w fikcyjnym świecie złudzeń. Mimo wszystko potężnym. Rządził swoim krajem najdłużej spośród wszystkich dyktatorów na kontynencie.

Był przywódcą bardzo odległym i niedostępnym zwykłym Libijczykom, do tego cierpiącym na silną paranoję. Obudował się zastępami ochroniarzy, pochodzących przede wszystkim z klanów rodzinnych i plemion z południa. Wybierał najważniejsze osoby, czyli szejków i głowy plemion. Ich lojalność kupował pieniędzmi i groźbami. Jego luksusowa posiadłość w centrum Trypolisu stanowiła jednocześnie twierdzę pełną tajnych przejść i schronów. Wydawało się, że Kaddafi pozostanie u władzy tak długo, aż umrze ze starości na swoim złotym tronie. Przez 42 lata władzy brutalnie rozprawiał się z wszelką opozycją. Libijczycy wiedzieli, że nie wolno im mieszać się do polityki, a nawet o niej myśleć.

- Ludzie się go bali. Polityka jaką prowadził była pełna strachu oraz niepewności. Nikt nie znał dnia ani godziny, kiedy może zostać zabrany z własnego domu, bez wyjaśnień bez żadnych praw ani informacji dla bliskich. Zatrzymania po powrocie do kraju i przesłuchania prowadzone przez służbę bezpieczeństwa stały się codziennością tych, którzy dzieli swoje życie między Libią a światem zewnętrznym. Zdarzało się również, że w imię niechęci, czy osobistych porachunków zeznawano, że ktoś obraził przywódcę narodu lub niepochlebnie się o nim wypowiedział. To było najgorsze, co mogło spotkać libijską rodzinę, bo służba bezpieczeństwa była bezlitosna. Ludzie potrafili znikać na kilkadziesiąt lat bez słowa wyjaśnienia. W każdej rodzinie był ktoś, kto został niesłusznie oskarżony i ginął bez słowa, trafiał do kolonii karnej, albo na pola naftowe, gdzie musiał pracować jak niewolnik. Potem zjawiał się niespodziewanie po 30 latach jako wrak człowieka. Bez względu na prawdziwą przyczynę, był to sposób wywierania presji oraz podporządkowania obywateli władzy. Często rodziny nigdy nie dowiadywały się, co tak naprawdę spotkało ich bliskich – opowiada dr Magdalena El Ghamari, córka Polki i Libijczyka. 

Kiedyś Kaddafi powiedział, że ci, którzy go nie kochają, nie zasługują, by żyć. Po dekadach autorytarnych rządów ci, którzy go nienawidzili, uznali, że to on zasłużył na śmierć.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam