Początek nowego polsko-niemieckiego sąsiedztwa, które nadeszło wraz z wydarzeniami lat 1989/1990 - upadkiem komunizmu w Polsce i NRD, zjednoczeniem Niemiec - swoje historyczne tło ma prawie ćwierć wieku wcześniej. Zwrotowi w relacjach ton nadawali przede wszystkim przywódcy i rządy, ale czas ten można także odtworzyć z lektury prasy mniej oficjalnej, regionalnej, uwalniającej się w Polsce stopniowo spod kontroli partyjnej cenzury. Sięgnął do niej Jacek Stawiski, redaktor naczelny TVN24 BiS.
Ta opowieść ma swój początek w 1967 r., prawie ćwierć wieku przed upadkiem Muru Berlińskiego, likwidacją komunistycznego państwa o nazwie Niemiecka Republika Demokratyczna (NRD) i zjednoczeniem Niemiec. W tym właśnie roku zarządzająca Berlinem Zachodnim komendantura aliancka, złożona z przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji, wydała decyzję o przyznaniu obywatelom państw ówczesnego bloku sowieckiego, w tym Polakom, prawa do bezwizowego wjazdu do zachodnich sektorów Berlina. Formalnie bez wizy można było wjechać do Berlina Zachodniego na miesiąc.
Decyzja miała początkowo znaczenie jedynie symboliczne: wcześniej obywatele rządzonych przez komunistów państw nie mieli prawa do wyjazdu ot tak, kiedykolwiek by sobie życzyli. W Polsce każdy, kto chciał jechać na Zachód, musiał każdorazowo prosić władzę o wydanie paszportu "na wszystkie kraje świata", a po powrocie z podróży taki paszport należało natychmiast zwrócić milicji. Osoby, które wjechały do NRD i Berlina Wschodniego, nie mogły w tamtym czasie dostać się do Berlina Zachodniego, czyli najbliższego polskich granicom terytorium wymarzonego Zachodu, ponieważ w NRD przebywało się na innym paszporcie, wydanym jedynie na poruszanie się po krajach bloku wschodniego.
Postanowienie władz alianckich Berlina Zachodniego okazało się niezwykle ważne w kluczowych dla historii Polski i Niemiec latach 1989-1990.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam