Dziesięć lat po wybudowaniu nowego dworca kolejowego w Poznaniu PKP usunął kolejny absurd. Tym razem uporządkowano numeracje peronów. Pretekstem jest wybudowanie nowego, jedenastego peronu w stolicy Wielkopolski. - Czytelniejsza organizacja pozwoli na sprawniejszą komunikację i bardziej intuicyjne dojście na pociąg - tłumaczy przedstawiciel kolejarzy.
Od niedzieli na stacji Poznań Główny obowiązuje będzie nowa numeracja peronów. - Perony będą ponumerowane od 1 do 11, bez oznaczeń literowych, rosnąco od wschodniej do zachodniej strony stacji (od centrum Poznania w kierunku Dworca Zachodniego i Międzynarodowych Targów Poznańskich) zgodnie z główną drogą dojścia na perony - przejściem podziemnym. Dodatkowy peron, który powstaje między obecnym peronem numer trzy a budynkiem galerii handlowej, będzie oznaczony numerem 1, a kolejne platformy - następującymi po sobie numerami - wyjaśniał Radosław Śledziński z PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Jak podkreśla, podróżni zyskają lepszą orientację. - Zgodnie z nową numeracją perony będą oznaczone rosnąco, według kolejności. Czytelniejsza organizacja pozwoli na sprawniejszą komunikację i bardziej intuicyjne dojście na pociąg - tłumaczył.
Zmieniły się też zapowiedzi głosowe. Pasażerowie zamiast objaśnień, jak dotrzeć na perony oznaczone literami, usłyszeć mogą informację o sektorze peronu, przy którym zatrzymają się poszczególne wagony.
Przygotowania do "rewolucji numeracyjnej" trwały od końca czerwca. Na stacji montowane były nowe oznaczenia z docelową numeracją, które przykrywały naklejki z tą aktualną.
Peron 1 na środku stacji
Dotychczasowa numeracja peronów była jednym z absurdów dworca. Stary dworzec, działający do 2013 roku, zlokalizowany był na środku, pomiędzy torami. Po wschodniej stronie rosnąco znajdowały się perony 1-3, a po zachodniej - od strony Międzynarodowych Targów Poznańskich - perony 4-6.
Nowy dworzec, otwarty w 2012 roku przed Mistrzostwami Europy w piłce nożnej w Polsce i Ukrainie, znalazł się po wschodniej stronie torów, nad peronami 1-3. Tym samym dotychczasowa numeracja peronów przestała mieć logiczne uzasadnienie. Mimo to jej nie zmieniono.
Do tego pasażerowie gubili się, szukając peronów 1a, 2a, 4a i 4b. Te znajdowały się za lub przed wejściem do starego budynku dworca. Litery nie stanowiły jednak podpowiedzi, bo perony 1a, 2a i 4b znajdowały się po północnej stronie, a 4a - po południowej.
Teraz to się zmieniło. A wszystko za sprawą wspomnianego dodatkowego peronu, który powstaje między obecnym peronem nr 3 a budynkiem galerii handlowej. Ma on być oddany do użytku w ostatnim kwartale tego roku.
Jak informuje PKP Polskie Linie Kolejowe S.A., budowa nowego peronu na stacji Poznań Główny wraz z przebudową tunelu pochłonie łącznie ponad 111 milionów złotych. Koszty samej zmiany numeracji peronów na stacji to - bagatela - około 4,8 miliona złotych.
Z walizkami do góry i na dół
Nowy dworzec Poznań Główny od samego początku wzbudzał wiele kontrowersji. Główne zarzuty dotyczyły jego funkcjonalności.
Sztandarowym przykładem była trasa łącząca przystanek tramwajowy z dworcem. Aby dojść nią na dworzec lub przystanek, piesi musieli znacznie nadkładać drogi: przejść przez galerię handlową i trzy razy zmieniać poziomy.
- Nie wiem, kto to projektował, ale widzę, że użyto tu wszystkich możliwych absurdów, by utrudnić drogę pasażerom - komentował Paweł Sowa z Inwestycji dla Poznania.
Osoby z dużym bagażem lub niepełnosprawni aż trzykrotnie musieli zmieniać poziomy i pokonać 448 metrów. Gdyby wyznaczono przejście dla pieszych, wystarczyłoby wjechać z peronu na dworzec windą i przez zebrę dotrzeć na przystanek. Droga skróciłaby się z 448 do 216 metrów.
Ale urzędnicy przekonywali, że to niebezpieczne, bo "ktoś się zagada i wpadnie pod tramwaj"
Absurd udało się usunąć dopiero w 2015 roku, przejście dla pieszych obiecał swoim wyborcom nowy prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
Czytaj też: Na to przejście dla pieszych czekali pięć lat
Schody ruchome? Po co to komu?
Dojście na przystanek było największym absurdem poznańskiego dworca. Ale niejedynym.
W 2014 roku, świadomi niedociągnięć na terenie poznańskiego dworca, kolejarze poprosili o pomoc eksperta - architekta i wykładowcę Politechniki Gdańskiej doktora Daniela Załuskiego. Ten bezlitośnie wyliczył dworcowe buble.
- Rozmawiałem z ludźmi kilka dni po kilka godzin. Siedziałem, patrzyłem, jak się zachowują, rozmawiałem z pasażerami i pracownikami. W Poznaniu widać strasznie dużo niedoróbek. "Makabryła roku" to dobre określenie - mówił Załuski, odnosząc się do tytułu, jaki w 2013 roku poznański dworzec otrzymał od internautów.
- Zdarzyło się tam wiele nieszczęść. Na przykład schody ruchome tylko w jedną stronę. Niepotrzebnie też "zagracono" halę kasową, która poza tym jest całkiem porządna. Za mało jest jednak biletomatów. Powinny stać wszędzie, gdzie to możliwe - wyliczał.
Zwracał też uwagę na brak poczekalni. Pasażerowie czekający na pociąg siadali więc na kaloryferach. - Dworzec potrzebuje prawdziwej poczekalni. Pasażerowie zasługują na porządne ławki z oparciami. Kaloryfer to trochę za mało - mówił Załuski.
Część poprawek wprowadzono po roku od kontroli. Wybudowano m.in. ruchome schody na perony w obydwu kierunkach. Część z nich jest jednak regularnie nieczynna.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: PKP