Brutalnie pobity kierowca MPK nie zgadza się na proponowaną karę dla napastnika. Będzie normalny proces

Agresywni pasażerowie pobili kierowcę
Kierowca autobusu zwrócił uwagę chuliganom, to go pobili. Policja zatrzymała jedną osobę (materiał z 25.04.2022)
Źródło: Fakty TVN
Pili alkohol, byli głośni i wulgarni. Gdy zwrócił im uwagę, zaczęli okładać go pięściami. Pan Tadeusz, ciężko pobity kierowca MPK Poznań, przez trzy miesiące nie był w stanie pracować. Jeden z napastników chciał dobrowolnie poddać się karze. Kierowca propozycję odrzucił - jego zdaniem proponowany wymiar kary i zadośćuczynienia były zbyt niskie.

Do zdarzenia doszło pod koniec października zeszłego roku. W alei Praw Kobiet na Naramowicach w Poznaniu dwaj mężczyźni wszczęli awanturę w autobusie linii 169. - Dwóch mężczyzn w tym autobusie zachowywało się w sposób skandaliczny: pili alkohol, byli głośni i wulgarni - relacjonował TVN24 młodszy inspektor Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Gdy interweniował kierowca autobusu - jak podawała policja - został przez agresorów pobity. Po tym mężczyźni uciekli.

Film z momentem zajścia opublikowała w mediach społecznościowych poznańska policja. Zdarzenie zbulwersowało mieszkańców miasta, a funkcjonariusze podkreślali, że sprawcom "nie ujdzie to płazem". Zatrzymanie mężczyzn traktowane było jako "sprawa absolutnie nr 1" – mówił Borowiak. Pierwszego ze sprawców zatrzymano dzień po zdarzeniu, drugiego – kilka dni później.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Zarzuty

Mikołajowi S. przedstawiono zarzut naruszenia nietykalności jednego z pasażerów pojazdu oraz pobicia, wspólnie i w porozumieniu, kierowcy autobusu MPK. Czyn został potraktowany jako wybryk chuligański.

Drugiemu z zatrzymanych, Mikołajowi M., przedstawiono zarzut pobicia kierowcy. Zachowanie podejrzanego również zostało zakwalifikowane jako występek o charakterze chuligańskim.

Chciał dla siebie półtora roku więzienia

Mikołaj M. chciał dobrowolnie poddać się karze półtora roku bezwzględnego więzienia. Proponował też 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla kierowcy. W poniedziałek w poznańskim sądzie rejonowym odbyło się posiedzenie w tej sprawie. Z wnioskiem oskarżonego nie zgodziła się reprezentująca pokrzywdzonego kierowcę adw. Ewa Rysiukiewicz, a także sam pan Tadeusz.

- Uważamy, że prewencja w niniejszej sprawie, a także charakter czynu oskarżonego nie pozwalają na to, aby pokrzywdzony wyraził zgodę na zaproponowaną przez oskarżonego wysokość kary oraz kwotę zadośćuczynienia – podkreśliła adw. Rysiukiewicz. Dodała, że "oskarżony przed wyznaczeniem niniejszego posiedzenia, po czynie, nie skontaktował się z pokrzywdzonym". - Skala obrażeń, jakiej doznał pokrzywdzony, i ryzyko ewentualnych dalszych konsekwencji tego czynu, a także wspomniane już zasady prewencji nie pozwalają na to, by zgodzić się na wniosek oskarżonego - przekonywała.

Obrońca Mikołaja M. adw. Grzegorz Szwoch przekonywał, że oskarżony złożył wyjaśnienia i wyraził skruchę. - W mojej ocenie kara uzgodniona z prokuraturą jest adekwatna do czynu popełnionego przez mojego klienta, a także do jego roli w tym zdarzeniu - mówił.

Proces ruszy 4 maja

Sąd zdecydował, że w zaistniałej sytuacji sprawa zostanie rozpoznana na rozprawie. Decyzją sądu obaj oskarżeni będą odpowiadać w jednym procesie. Ma się on rozpocząć 4 maja.

Obu oskarżonym grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Mężczyźni byli karani, więc nie mogą otrzymać kar więzienia w zawieszeniu.

Poszkodowany kierowca do pracy w poznańskim MPK wrócił dopiero po około 3 miesiącach od zdarzenia. Miał złamany nos i pękniętą kość oczodołów. W rozmowie z reporterem TVN24 pan Tadeusz mówił, że nie pamięta, ile ciosów przyjął. Mogło ich być kilka lub kilkanaście. Gdy agresorzy uciekli, pasażerowie ruszyli z pomocą kierowcy, który był cały we krwi. - Krew lała się dość soczyście z nosa i oczu, bo jestem chory na zakrzepicę i biorę środki rozcieńczające krew - tłumaczył pan Tadeusz.

Pytany w poniedziałek w sądzie, czy odczuwa jakiegoś rodzaju lęk w trakcie pracy, powiedział, że nie. - Może to wiek robi swoje, może doświadczenie, może mój charakter taki jest, że się tym tak bardzo nie zraziłem. Nie mam też jakichś koszmarów, dlatego też podjąłem pracę znowu – powiedział. Dodał, że po zdarzeniu wiele znaczyły dla niego wszelkie wyrazy wsparcia, jakie otrzymał.

Czytaj także: