Kościół na Morasku nie był wpisany do rejestru zabytków, więc nie podlega ustawie o ochronie zabytków - twierdzi poznańska prokuratura i umarza postępowanie w sprawie nielegalnej rozbiórki świątyni.
Kościół św. Trójcy przy ul. Franciszka Jaśkowiaka na poznańskim Morasku od lat stał pusty i zaniedbany. Był jednak nieodłącznym elementem krajobrazu tej dzielnicy.
Dzięki staraniom lokalnych działaczy miał trafić do rejestru zabytków, ale nie zdążył, bo zrównano go z ziemią.
- Przeglądy wykazały, że stan jest katastrofalny, zagraża życiu ludzkiemu i mieniu. Może się w każdej chwili zawalić i zgodnie z prawem budowlanym taki budynek trzeba jak najszybciej rozebrać - tłumaczył w sierpniu 2017 roku ks. Tomasz Kulka w rozmowie z Telewizją WTK.
Parafianie byli oburzeni, prokuratura wzięła rozbiórkę pod lupę. Postępowanie w tej sprawie właśnie umorzono. Pierwsza poinformowała o tym Gazeta Wyborcza.
- W toku przeprowadzonego postępowania ustalono, że kościół ten nie był wpisany do rejestru zabytków w związku z tym nie podlega ustawie o ochronie zabytków. Działanie nie wyczerpywało znamion przestępstwa. Ponadto z opinii biegłych wynika, że budynek groził zawaleniem. Znajdował się też w pobliżu ruchliwej drogi, więc stwarzał niebezpieczeństwo - mówi Michał Smętkowki z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Proboszcz z mandatem
Według Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego rozbiórkę przeprowadzono nielegalnie. Dlatego na proboszcza nałożono mandat karny w wysokości 500 złotych. Na razie pełnomocnicy księdza starają się doprowadzić do tego, by nie płacić.
- Proboszcz post factum wystąpił do wydziału urbanistyki o wydanie pozwolenia na rozbiórkę kościoła, którego de facto już nie było. Dwa wnioski złożone przez pełnomocników proboszcza zostały odrzucone. Inwestor zdecydował się złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - mówi TVN24 Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Spór o kościoł
Kościół św. Trójcy na Morasku powstał na początku lat 30. Wybudowali go sami mieszkańcy, by nie chodzić 10 km do kościoła w Chojnicy. - Z własnych ciężko zarobionych pieniędzy zakupili ziemię od Niemca. Ten, wiedząc o planach Polaków, podbił jeszcze cenę. Kościół wybudowali własnymi rękoma. To był symbol narodowej tożsamości - wyjaśnia Dariusz Jagodziński, prezes Stowarzyszenie im. Wojciecha Bogusławskiego, które od lat zabiegało o ocalenie kościoła.
Po II wojnie światowej stał opuszczony. W czasie, gdy budowano kościół w Suchym Lesie, służył za betoniarnię. Od 2007 r. trwał spór miedzy kościołem a mieszkańcami dotyczący jego przyszłości.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/pm / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Radosław Derda