Jezioro Rusałka w Poznaniu skrywa mroczną historię z okresu II wojny światowej. To sztuczny zbiornik, przy którego budowie pracowali polscy i żydowscy więźniowie, a dno umacniano połamanymi macewami, które wciąż można dostrzec w wodzie. Poznańscy społecznicy chcą ocalić od zapomnienia tych, którzy stracili tam życie. Są coraz bliżej realizacji swojego planu.
Jezioro Rusałka powstało w latach 1941-42. Do jego budowy, podobnie jak do budowy drugiego zbiornika - jeziora Maltańskiego, Niemcy skierowali więźniów polskich i żydowskich. Do umacniania brzegów i dna wykorzystano fragmenty nagrobków ze zlikwidowanych cmentarzy św. Marcina, św. Małgorzaty i żydowskiego, znajdujących się na terenie obecnych Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Nim hitlerowcy wybudowali rękami jeńców wojennych jezioro, na tym terenie mordowali więźniów. Według ustaleń historyków, życie mogło tam stracić około dwa tysiące osób.
Po II wojnie światowej nad jeziorem utworzono miejsca pamięci ofiar. Znajdują się na wschodnim, południowym i północnym brzegu jeziora. Mało kto pamięta, jaką historię skrywa woda. O niej przypominają jedynie wyłaniające się co pewien czas, przy niższym stanie wody, kamienne fragmenty macew.
Nad jeziorem stanie tablica informacyjna
O to, by uczcić pamięć o tych, którzy zginęli podczas budowy jeziora, zabiegało wiele osób. Stowarzyszenia Mieszkańców "Abisynia" wraz ze Stowarzyszeniem Łazęga Poznańska utworzyło zbiórkę pieniędzy na tablicę informacyjną nad jeziorem. Na jednym z portali internetowych udało się zebrać na ten cel 8 tysięcy złotych.
- Czekamy jeszcze na opinię IPN. Poznański oddział po wstępnej ocenie przekazał projekt tablicy do Warszawy. Zakładamy, że za około dwa tygodnie będziemy mogli zlecić wykonanie pylonu. To może zająć kolejnych 14 dni. Jeśli wszystko dobrze pójdzie w lipcu zaprosimy na odsłonięcie tablicy. Liczymy, że postawienie pylonu nie zamknie tematu przynajmniej częściowego wydobycia i wyzbierania fragmentów nagrobków - poinformował Aleksander Przybylski, reporter TVN24 działający w Stowarzyszeniu Mieszkańców "Abisynia".
Pylon o wymiarach 60 cm na dwa metry ma stanąć w pobliżu wiaduktu kolejowego po wschodniej stronie jeziora.
Miasto chce wydobyć część macew
Na razie nie wiadomo, kiedy fragmenty macew leżące na dnie zostaną wydobyte z jeziora. W grudniu społecznikom obiecał to prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
- Nie damy rady usunąć wszystkich elementów i doprowadzić do sytuacji, że żadna płyta nie będzie spoczywała w tym jeziorze. Ale to, co się da usunąć i wydobyć przy racjonalnych kosztach, zostanie wydobyte - deklarował.
O wydobycie macew jako pierwszy w listopadzie zeszłego roku zabiegał Andrzej Rataj, radny Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu.
- Niestety pandemia zamroziła obecnie ten temat - mówi Przybylski.
Alicja Kobus, przewodnicząca gminy żydowskiej w Poznaniu, podkreślała, że dla Żydów macewy i ich fragmenty są niezwykle ważne, bo cmentarz jest dla nich miejscem świętym, nietykalnym.
- Dla Żydów cmentarz to miejsce spoczynku. Tu zmarli czekają na Mesjasza. W judaizmie nie wolno ekshumować grobów, kremować ciał czy ich przenosić. Nagrobki powinny więc pozostać tam, gdzie je pierwotnie ustawiono, czyli na żydowskich grobach i cmentarzach. A na pewno nie w wodzie - zaznacza Kobus.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Społeczny Opiekun Zabytków