Policja została zaalarmowana, że dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Tomyślu (woj. wielkopolskie) przyszedł nietrzeźwy do pracy. Niedługo potem do siedziby straży przyjechali policjanci, ale - jak się okazało - wskazany strażak był już wtedy na akcji, z której zresztą nie wrócił do pracy, bo "źle się poczuł". Mundurowi ostatecznie się z nim nie spotkali - znaleźli tylko porzucone przez niego auto służbowe. Sprawę obecnie bada prokuratura.
O zdarzeniu dowiedzieliśmy się dzięki informacji nadesłanej na Kontakt 24. Z przekazanych informacji wynikało, że jeden ze strażaków - dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w PSP w Nowym Tomyślu - najprawdopodobniej przyszedł do pracy pijany. Strażacy anonimowo zaalarmowali policję.
"Anonim został zgłoszony do Poznania, ponieważ policja ze strażą w Nowym Tomyślu są w komitywie" - przekazuje nasz informator. Dodaje, że zgłoszenie i tak trafiło do miejscowej komendy powiatowej. Ostatecznie trzeźwości strażaka nie udało się sprawdzić, bo ten nagle zniknął z pracy, tłumacząc się chorobą.
Czytaj też: Dyrektorka szpitala z zarzutami. Prokuratura o fikcyjnych fakturach na 4,8 miliona złotych
Sierżant sztabowy Mariusz Majewski, oficer prasowy KPP w Nowym Tomyślu potwierdza, że wskazanego dnia - 28 sierpnia br. - faktycznie wpłynęło stosowne zawiadomienie. - Anonimowy sygnał, z którego wynikało, że jeden ze strażaków jest nietrzeźwy w miejscu pracy dotarł do nas o 8:50. Na miejsce został wysłany patrol policji - opowiada sierż. sztab. Majewski.
Na miejscu jednak już nie było strażaka, który - jak wynikało ze zgłoszenia - mógł być nietrzeźwy. - Policjanci zostali poinformowani, że wyjechał on na akcję realizowaną na terenie powiatu - mówi policjant.
Bez powrotu
Aspirant Szymon Maciejewski z biura prasowego straży pożarnej w Nowym Tomyślu potwierdza: wskazany strażak (który tego dnia pracę zaczął o 7:30) w momencie przyjazdu policji brał udział w działaniach w miejscowości Paproć.
- Wykonywał rutynowe czynności przypisane dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej. Akcja dotyczyła w pierwszej kolejności rozpoznania zagrożenia związanego z drzewami, a następnie usunięciu ich - opowiada strażak.
Zgłoszenie o sytuacji w miejscowości Paproć napłynęła - jak mówi asp. Maciejewski - o godzinie 8:50. Czyli w tym samym czasie, kiedy policja w Nowym Tomyślu została poinformowana o tym, że jeden ze strażaków może być nietrzeźwy. Co działo się dalej?
- Policjanci, z uwagi na brak możliwości zweryfikowania treści zgłoszenia, udali się w miejsce, gdzie realizowana miała być interwencja straży pożarnej. Niestety, tam również nie zastali wskazanego strażaka - opowiada policjant.
Na miejscu nie było też służbowego auta, którym dowódca pojechał na akcję. Co się stało? Strażacy przekazują, że dowódca źle się poczuł. - W godzinach porannych strażak poinformował przełożonego o swoich problemach zdrowotnych - informuje asp. Maciejewski.
Bez śladu
- Policjanci nie zrezygnowali z prób ustalenia, gdzie znajduje się strażak. Patrol podjechał między innymi do domu funkcjonariusza, ale i tam go nie było. W międzyczasie udało się namierzyć puste auto służbowe, którym wcześniej miał poruszać się strażak - opowiada rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu.
Auto - jak mówi policjant - stało na podjeździe jednej z posesji w miejscowości Stary Tomyśl. Pięć kilometrów od miejsca, gdzie prowadzone były działania. - Auto zostało przeszukane. Niestety, mimo wielu prób, tego dnia nie udało nam się ustalić, gdzie przebywał strażak - mówi sierżant sztabowy Mariusz Majewski z policji w Nowym Tomyślu.
Choroba, auto i komisja wyjaśniająca
W komendzie PSP w Nowym Tomyślu słyszymy, że od 28 sierpnia wskazany dowódca jest na zwolnieniu lekarskim. Wszczęte zostało postępowanie wyjaśniające związane z pozostawieniem auta służbowego. Jednocześnie asp. Szymon Maciejewski ze straży pożarnej przekazuje, że strażak przed pozostawieniem auta miał poinformować przełożonego, gdzie zostawia pojazd.
- Zabezpieczony samochód służbowy znajdował się na prywatnej posesji, zgodnie z informacją przekazaną przez strażaka. O ewentualnych konsekwencjach dyscyplinarnych będzie można mówić po zakończonym postępowaniu wyjaśniającym, zebraniu wszystkich materiałów dowodowych oraz złożonych wyjaśnieniach - mówi strażak z biura prasowego w Nowym Tomyślu.
Zaznacza, że w tej sprawie „kluczowe” będą wyjaśnienia, które strażak złoży po powrocie do służby.
- Zostaną one porównane z zabezpieczoną dokumentacją. W związku z powyższym na tym etapie, dla dobra toczących się postępowań, wstrzymujemy się od przekazywania szczegółów. Z uwagi na to, że sytuacja dotyczy dowódcy jednostki, to strona służbowa zdeterminowana jest, żeby wyjaśnić zaistniałą sytuację - kończy asp. Maciejewski.
Sprawa dla prokuratury
Równocześnie wydarzenia z 28 sierpnia analizuje prokuratura. - Policji zlecono działania zmierzające do zabezpieczenia dokumentacji związanej ze zdarzeniem - czyli dokumentacji pracowniczej oraz dotyczącej bezpośrednio okoliczności konkretnej interwencji straży pożarnej - przekazuje Marcin Jakubowski z Prokuratury Rejonowej w Nowym Tomyślu.
Dodaje, że postępowanie prowadzone jest w formie śledztwa o niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego i prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości. Zaznacza jednak, że zakres ten może się wkrótce rozszerzyć:
- Po zapoznaniu się z zabezpieczoną dokumentacją podjęta zostanie decyzja odnośnie ewentualnego rozszerzenia postępowania także o czyn wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumencie lub posłużenia się takim dokumentem - przekazuje prokurator Jakubowski. Nie precyzuje jednak, o który dokument chodzi.
Zaznacza, że w sprawie planowane są przesłuchania świadków. Na razie śledczy nie będą powoływać biegłych.
***
Próbowaliśmy skontaktować się z będącym na zwolnieniu lekarskim dowódcą z PSP w Nowym Tomyślu. Niestety, nie odbierał on służbowego telefonu.
Źródło: tvn24.pl, Kontakt24
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View