Założyła kurtkę i powiedziała mamie, że idzie się pobawić. Tamtego dnia - 31 stycznia 1997 roku - najbliżsi widzieli Andżelikę Rutkowską, 10-letnią wtedy dziewczynkę z Koła w województwie wielkopolskim po raz ostatni. Anonimowy darczyńca wyznaczył właśnie wysoką nagrodę za informacje, które pozwolą rozwiązać zagadkę sprzed 26 lat.
Okoliczności zniknięcia Andżeliki opisywaliśmy obszernie na tvn24.pl. Do sprawy sprzed lat wracaliśmy, kiedy policyjni technicy przygotowali jej progresję wiekową - czyli obraz, na którym można zobaczyć, jak obecnie może wyglądać zaginiona. Niestety, opublikowany wtedy wizerunek nie przyczynił się do przełomu. Od zniknięcia Andżeliki minęło 26 lat i wciąż nie wiadomo, co stało 31 stycznia 1997 roku w Kole.
Niedawno do bliskich Andżeliki Rutkowskiej zgłosił się darczyńca, który zaoferował 70 tysięcy złotych dla osoby, która przekaże informacje dotyczące zaginionej. Jak podkreślono, fundator nagrody nie chce, żeby opinia publiczna poznała jego tożsamość.
"Mamy nadzieje, że jest to adekwatna kwota dla informatora aby ruszyć jego sumienie" - napisała ciotka zaginionej na Facebooku.
Wszelkie informacje dotyczące losu Andżeliki prosimy przekazywać rodzinie, poprzez grupę w prywatnych wiadomościach lub też na adres e-mail izadm3@poczta.onet.pl .
Poszła się bawić. Do domu nigdy nie wróciła
Andżelika Rutkowska mieszkała z dziadkami w kamienicy przy ulicy Mickiewicza w Kole w Wielkopolsce. A jej mama w budynku 30 metrów dalej. Andżelika, jak opowiadała nam ciotka dziewczynki, uwielbiała dziadków i była przyzwyczajona do ich mieszkania. Nie chciała ich zostawiać i przeprowadzać się do nowego mieszkania.
Około godziny 13 poprosiła mamę, u której akurat była, żeby podała jej kurtkę. - Pójdę się jeszcze pobawić na podwórko i wrócę - powiedziała mamie.
Około 16 dziadek dziewczynki wszczął alarm, bo Andżelika nie przyszła na obiad. Co działo się w międzyczasie? Andżelikę około 15 widział sąsiad, któremu 10-latka miała powiedzieć, że "idzie się przejść". Była wtedy na skrzyżowaniu niedaleko domu.
Około 19 o sprawie zostali poinformowani policjanci. Funkcjonariusze początkowo brali pod uwagę trzy scenariusze: ucieczkę z domu, porwanie i wypadek. Pierwsza z wersji została szybko odrzucona. Okoliczna rzeka Warta została przeszukana wielokrotnie. Bliscy od początku podkreślali, że - ich zdaniem - ktoś porwał dziewczynkę.
W zawieszeniu
Zrozpaczona rodzina chwytała się wszystkich możliwych metod, z pytaniem jasnowidzów włącznie. Jeden z nich wskazał, że dziecko może znajdować się na dworcu w odległym o 60 kilometrów Włocławku. Na miejscu kilka osób twierdziło, że faktycznie widziało dziewczynkę, która przypominała Andżelikę. Nie posunęło to jednak sprawy do przodu.
Czytaj też: Ania zniknęła w 1995 roku, rodzina mówi o nowym tropie. "Powiedział, że prawie 30 lat bił się z myślami"
Postępowanie w sprawie Andżeliki zakończono w kwietniu 2012 roku. Andżelika Rutkowska dziś miałaby 36 lat. - Cały czas się czeka. My to żyjemy w takim zawieszeniu, dopóki się ta sprawa nie wyjaśni - mówiła w 2021 roku Izabela Jankowska, ciotka zaginionej.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: "Żyjemy w takim zawieszeniu, dopóki się ta sprawa nie wyjaśni"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24