Dokładnie 28 lat temu w szkole podstawowej w Simoradzu (woj. śląskie) odbyła się impreza karnawałowa, po której zniknęła - 10-letnia wtedy - Ania Jałowiczor. Policja stwierdziła, że dziecko najpewniej zostało porwane w drodze do domu. Przez kogo i co stało się potem? To ciągle wyjaśnia policyjne Archiwum X. Dziś zaginiona może mieć 38 lat. - Ktoś przecież zna prawdę. Ktoś może przerwać mękę niepewności - mówi brat zaginionej, który twierdzi, że w sprawie pojawił się nowy trop.
Historię tajemniczego zniknięcia Ani Jałowiczor opowiedziała pod koniec 2021 roku reporterka TVN24 Małgorzata Marczok w reportażu "Dalej pójdę sama". Dominik Jałowiczor, brat zaginionej - w 28. rocznicę zniknięcia siostry - przekazuje, że po wielu latach pojawiła się nadzieja, że okoliczności sprawy zostaną w końcu rozwikłane.
- Policja analizuje nowy wątek, który pojawił się tuż przed Bożym Narodzeniem. Nie mogę podawać szczegółów, ale przez ostatnie lata nie było sygnału tak silnego i spójnego - twierdzi Dominik Jałowiczor.
Zaznacza jedynie, że źródłem tej informacji jest osoba, która sama znalazła kontakt do najbliższych zaginionej. - Informator powiedział, że prawie 30 lat bił się z myślami i poczuciem winy - relacjonuje mężczyzna. I dodaje: - Wszystkim nam zależy, żebyśmy przestali żyć w niepewności. Żebyśmy mieli fakty zamiast domysłów. Żebyśmy mogli iść do przodu.
O informacje przekazane przez brata zaginionej zapytaliśmy policję. Czekamy na odpowiedź.
Szkolna zabawa, z której nigdy nie wróciła
Ania od września 1994 roku była uczennicą czwartej klasy szkoły podstawowej w Simoradzu. Wcześniej miejscowość położoną niedaleko granicy z Czechami odwiedzała bardzo rzadko, na krótkie spotkania rodzinne. Tutaj mieszkała jej babcia, z którą rodzeństwo zamieszkało, kiedy rodzice wyjechali pracować za granicą.
Czytaj też: Dzieci, których nigdy nie odnaleziono
24 stycznia 1995 roku odbyła się szkolna zabawa. Opiekunowie i koleżanki Ani wspominają, że dziewczynka była nieobecna, często wyglądała za okno i pytała nauczycielkę o godzinę. Pytana o to, czy źle się bawi i czy chce wrócić do domu, odpowiadała przecząco.
Po zabawie większość dzieci ruszyła grupkami w kierunku swoich domów. Ania poszła sama w przeciwnym kierunku - szła do domu babci. Droga była długa na kilometr, wiodła pomiędzy miejscowymi stawami. Do teraz nie wiadomo, co się stało, że dziewczynka nigdy nie dotarła do celu. W aktach śledztwa są relacje świadków, którzy słyszeli pisk dziecka (najpewniej dziewczynki) i odgłos szybko odjeżdżającego auta. Policja przez pewien czas szukała kierowcy jasnego fiata 125p lub łady, które to miało - w dniach poprzedzających zniknięcie Ani - pojawiać się w pobliżu szkoły. Żadne z tych działań nie przyniosło rezultatu.
Brat zaginionej: ktoś przecież zna prawdę, ktoś może przerwać mękę niepewności
Brat zaginionej opowiada, że rodzina do teraz nie pogodziła się ze zniknięciem Ani.
- To nie jest u nas temat tabu. Regularnie wraca. Całe moje dorosłe życie jesteśmy w niepewności. Chciałbym, żeby to się skończyło. Chciałbym, żeby nasi rodzice w końcu mogli zaznać spokoju - podkreśla Dominik Jałowiczor.
W internecie założył zbiórkę. Zbiera pieniądze na nagrodę dla osoby, która przekaże kluczowe dla sprawy informacje.
- Liczę, że to pozwoli przerwać krąg milczenia. Ktoś przecież zna prawdę. Ktoś może przerwać mękę niepewności - mówi brat Ani.
Podkreśla, że osoba, która poinformowała o najnowszym i - jego zdaniem - bardzo obiecującym tropie, nie pytała o nagrodę.
Ania dorasta na policyjnych portretach. Dziś może mieć 38 lat
Policjanci z Komendy Głównej Policji co jakiś czas przedstawiają, jak może wyglądać 38-letnia dziś zaginiona. W tworzeniu progresji wiekowej policjanci bazują między innymi na wyglądzie i proporcjach biologicznych rodziców zaginionej.
- Bardzo chciałbym jeszcze spotkać się z siostrą. To byłoby wspaniałe. Z ulgą przyjmiemy jednak każdą informację, która zakończy dekady niepewności. Nie ma nic gorszego niż życie w zawieszeniu - kwituje Dominik Jałowiczor.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne rodziny