Prokuratura żądała 14 lat więzienia, obrona chciała uniewinnienia. Sąd Okręgowy w Kaliszu wydał wyrok w sprawie mężczyzny oskarżonego o gwałt na siedmiomiesięcznej dziewczynce. Leszek K. został skazany na dziewięć lat pozbawienia wolności. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok nie jest prawomocny.
Proces w tej sprawie zakończył się 29 listopada, ale Sąd Okręgowy w Kaliszu wyznaczył termin ogłoszenia wyroku na 4 grudnia.
Oskarżony Leszek K. został uznany winnym zgwałcenia siedmiomiesięcznej dziewczynki. - Sąd wymierzył mu karę dziewięciu lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny - poinformował sędzia Marek Urbaniak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Ponadto sąd przychylił się do wniosków prokuratury dotyczących 15-letniego zakazu zajmowania stanowisk i wykonywania zawodów w działalności związanej z wychowaniem, edukacją i leczeniem małoletnich oraz do zakazu kontaktowania się z pokrzywdzoną przez 15 lat. - Zasądzono również nawiązkę w wysokości 15 tysięcy złotych na rzecz pokrzywdzonej - dodał sędzia Urbaniak.
Prokuratura Rejonowa w Pleszewie, która oskarżała Leszka K., chciała dla niego 14 lat więzienia.
"Mój klient nie był jedynym, który w tym czasie miał kontakt z dzieckiem"
Przypomnijmy, że Prokuratura Rejonowa w Pleszewie, która oskarżała Leszka K., chciała dla niego 14 lat więzienia. Zdaniem prokuratora, zebrane w sprawie dowody wzajemnie uzupełniają się i uzasadniają winę oskarżonego. - Opinie kilku biegłych powołanych do tej sprawy, w moim odczuciu, dają podstawy do uznania winy oskarżonego i skazania - mówił prokurator Marcin Urbaniak na początku procesu.
Jak prokurator odniósł się do niższego wymiaru kary? - Wymierzono oskarżonemu karę dziewięciu lat pozbawienia wolności i wszelkiego rodzaju zakazy związane ze zbliżaniem się, kontaktowaniem z pokrzywdzoną, natomiast wnioskiem prokuratury była kara 14 lat pozbawienia wolności. Przeanalizujemy sprawę i podejmiemy decyzję, czy będziemy wnosić o uzasadnienie wyroku i apelację - powiedział dziennikarzom Marcin Urbaniak.
Takich wątpliwości nie ma obrońca oskarżonego. - Na pewno sporządzimy apelację. Dowody w procesie były poszlakowe - przekazał adw. Łukasz Krzyżanowski, który wnosił o uniewinnienie. Tak jak i na początku procesu, podkreślił, że jego klient nie był jedyną osobą, która w ośrodku miała kontakt z dzieckiem.
Wróciła z pracy, odkryła obrażenia u córki
Do zdarzenia doszło 2 marca 2023 r. O skrzywdzenie dziewczynki oskarżono 26-letniego wówczas mężczyznę, mieszkańca jednej z miejscowości powiatu pleszewskiego (woj. wielkopolskie). W śledztwie ustalono, że mężczyzna znał się z matką dziewczynki, ponieważ wspólnie uczestniczyli w terapii odwykowej w jednym z ośrodków dotyczących leczenia uzależnień. Byli w nieformalnym związku. W dniu zdarzenia matka zostawiła dziewczynkę pod opieką mężczyzny. Po powrocie z pracy odkryła obrażenia u córki. Zaniepokoiły ją siniaki przy udach dziecka, o czym powiadomiła pracowników ośrodka, lekarzy miejscowego szpitala i policję. Prokurator Marcin Urbaniak przed sporządzeniem aktu oskarżenia uzyskał trzy opinie biegłych. Biegły lekarz z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu stwierdził, że obrażenia u dziewczynki powstały w miejscach newralgicznych z punktu widzenia przestępstw seksualnych. Wykluczył bierny sposób ich postania np. w wyniku upadku dziecka czy zmieniania pieluszek. Prokurator o opinię genetyczną wystąpił do Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Za paznokciami dziewczynki wykazano dużą ilość materiału genetycznego, należącego do oskarżonego.
Ostatnia opinia została sporządzona przez Wydział Biologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Te trzy opinie - zdaniem oskarżyciela - stanowią jedną całość, która wskazuje, że do tego czynu doszło i na ławie oskarżonych zasiadła właściwa osoba.
Czyn uznano za zbrodnię
Mężczyzna został oskarżony o doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem. Czyn uznano za zbrodnię, więc oskarżonemu groziło od 5 lat więzienia do dożywocia. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że mężczyzna w momencie czynu miał możliwość pokierowania swoim postępowaniem i może brać udział w procesie. Oskarżony nie przyznał się do winy i, podobnie jak jego adwokat, wniósł o uniewinnienie. Sprawa toczyła się z wyłączeniem jawności.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24