50 złotych grzywny ma zapłacić Janusz Ziętkiewicz za to, że przyszedł w koszulce z napisem "J***ć PIS" na odsłonięcie w Jarocinie pomnika prof. Jana Szyszko i umieścił karton z tym samym napisem na tylnej szybie samochodu. Nie zgadza się on z wyrokiem sądu i zapowiada apelację.
W czerwcu w Jarocinie (woj. wielkopolskie) odsłonięto pomnik zmarłego w 2019 roku byłego ministra środowiska Jana Szyszki. Od początku budził on kontrowersje wśród mieszkańców. Jednym z nich był Janusz Ziętkiewicz (zgodził się na publikacje imienia i nazwiska oraz wizerunku). Mężczyzna pojawił się na odsłonięciu pomnika w koszulce z napisem "J***ć PiS".
Mężczyzna już wcześniej jeździł po Jarocinie autem z takim samym napisem.
Po uroczystości jeden z jej uczestników powiadomił policję, a ta wszczęła postępowanie o wykroczenie przeciwko Ziętkiewiczowi z art. 141 kodeksu wykroczeń. Zgodnie z przywołanym artykułem "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany":.
Sąd Rejonowy w Jarocinie - wyrokiem nakazowym - ukarał mężczyznę grzywną w wysokości 50 zł. Ziętkiewicz złożył odwołanie i zapowiedział publicznie, że żadnej kary płacić nie będzie. Dlatego sprawa została skierowana na posiedzenie główne, które odbyło się w piątek.
"W jakim kierunku to wszystko dąży?"
Sędzia Karolina Kiejnich – Kruk uznała winę oskarżonego i wymierzyła karę grzywny w wysokości 50 złotych, zwalniając jednocześnie mężczyznę z kosztów sądowych. Zdaniem sądu spornymi w zarzucie nie były opisane zachowania oskarżonego tylko to, czy takie zachowanie jest społecznie szkodliwe. Według sądu art. 141 kw chroni dobro, jakim jest kultura języka polskiego i szacunek do niego. - Oczywiście to, co jest słowem nieprzyzwoitym, a co nim nie jest zależy od kontekstu społecznego i od czasów, w którym żyjemy – powiedziała.
- Z doświadczenia życiowego i słownika języka polskiego wiemy, że jest to słowo uznawane za wulgarne. Natomiast wulgaryzmy są słowami nieprzyzwoitymi i doprowadzają do wulgaryzacji całego języka polskiego. Nie chcemy chyba doprowadzić do sytuacji, w której bezprawiem odpowiadamy na bezprawie – oświadczyła podczas uzasadnienia wyroku. Dodała, że – według niej - udział w protestach i manifestacjach, uświadamianie społeczeństwa, punktowanie władzy, której działania są złe i powinny budzić sprzeciw są skuteczniejszymi sposobami na osiągnięcie celu od tego sposobu, który wybrał oskarżony.
- Używanie wulgaryzmów jest dzisiaj powszechnie osłuchane i wyświechtane. Więc w jakim kierunku to wszystko dąży. Co będzie następne? Jeżeli taka agresja słowna i obrażanie kogoś staje się już normą, to ma oznaczać, że później będzie już agresja fizyczna. Takie kwestie przecież eskalują – zauważyła.
Zdaniem sądu, jeżeli chce się doprowadzić do debaty publicznej na temat sytuacji w Polsce, to tym bardziej trzeba ważyć słowa, których się używa. - Bo słowa mówią też o klasie człowieka, który je wypowiada - zaznaczyła.
Złoży odwołanie
- Tak orzekł sąd, ja uważam inaczej. Odczucia moje są takie, że to jest niesprawiedliwe - ocenił wyrok Janusz Ziętkiewicz, który przyszedł do sądu w koszulce z hasłem, za które otrzymał karę i tęczą.
Jak powiedział, zakładał, że może przegrać w pierwszej instancji i zamierza się od wyroku odwołać.
Jego adwokat z kolei powiedział, że rozumie tłumaczenie sądu pierwszej instancji, "bo takie tłumaczenie też można odnaleźć w wyrokach innych sądów". - Ale są też wyroki między innymi w Poznaniu i w Jarocinie, które twierdzą inaczej. Dlatego zapewne wystosujemy apelację, żeby tą sprawę rozsądzić prawomocnie - wyjaśnił.
I dodał: - Oczywistym jest, że zaostrzanie języka w przestrzeni publicznej może potencjalnie prowadzić do jeszcze gorszych skutków. Pytanie jest oczywiście o źródło czy o przyczynę. Pan Janusz powiedział, że on używa takiego hasła, bo jest to sprzeciw wobec tego, co uważa za jeszcze gorsze w przestrzeni publicznej.
Odniósł się też do stroju swojego klienta na sali rozpraw. - Tu zaistniała taka specyficzna sytuacja. Sąd nawet nie mógł zwrócić uwagi p. Januszowi na temat ubioru, bo jego strój był przedmiotem postępowania i dopóki wyrok nie uprawomocni się, to ten napis na koszulce nie może być uznany za nieprzyzwoity na sali sądowej. Gdyby sędzia kazała zdjąć koszulkę, to natychmiast zostałaby wyłączona ze sprawy z uwagi na uprzedzenie do sprawy. Dlatego sąd słusznie zrobił, nie reagując na ubiór klienta – wyjaśnił.
Wyrok jest nieprawomocny.
Źródło: TVN 24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24