Arkadiusz Ł. ps. "Hoss" zasiadł w piątek na ławie oskarżonych w procesie przed poznańskim sądem okręgowym. Prokuratura zarzuca mu kierowanie grupą i wyłudzenie kilku milionów euro w Niemczech, Szwajcarii i Luksemburgu dzięki oszustwom metodą "na wnuczka". Rozprawa nie zdążyła się na dobre rozpocząć, a już musiała zostać przerwana. "Hoss" zasłabł, a dziennikarze musieli opuścić salę sądową. Kiedy na nią wrócili, usłyszeli, że została odroczona.
Boss tzw. mafii wnuczkowej Arkadiusz Ł. na salę rozpraw doprowadzony został z poznańskiego aresztu śledczego głównym korytarzem. Kilka dni wcześniej przetransportowano go z Warszawy. Na ławie oskarżonych "Hoss" zasiadł wraz ze swoim bratem Adamem P.
Piątkowa rozprawa to kolejna próba rozpoczęcia procesu przez sąd. Wcześniej kilkakrotnie rozprawy były odraczane m.in. z powodu niestawiennictwa "Hossa". Tym razem również nie obyło się bez komplikacji.
Najpierw jego obrońcy wnosili o kolejne badania psychiatryczne. Mówili też, że ich klient źle się czuje. Sąd nie uwzględnił tych wniosków. Rozprawa ruszyła, ale chwilę później została przerwana, ponieważ "Hoss" źle się poczuł. Dziennikarze zostali wyproszeni z sali sądowej. Lekarze natomiast wyprowadzili Arkadiusza Ł. z sali i zaprowadzili do karetki stojącej przed sądem.
Kiedy przedstawiciele mediów zostali zaproszeni z powrotem do środka, usłyszeli, że "Hoss" miał napad dusznicy bolesnej, w związku z czym jest potrzeba przeprowadzenia szczegółowych badań lekarskich. Został doprowadzony do aresztu. Sędzia poinformowała, że rozprawa zostaje odroczona do 28 czerwca.
"W Polsce nie ukradliśmy nawet cukierka"
Arkadiusz Ł. nazywany jest przez poznańskie media "baronem cygańskim", który przez lata, m.in. dzięki oszustwom, prowadził niezwykle wystawne życie. Określają go także jako "autorytet wśród oszustów", który swą metodę dopracował do perfekcji.
- Wynajmowali pokoje w renomowanych hotelach, gdzie wydawali huczne przyjęcia. Z tego, co nam wiadomo, Ł. nadal kolekcjonuje luksusowe zegarki i samochody - miał opowiadać polskim prokuratorom jeden z niemieckich policjantów cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Oszustwa metodą "na wnuczka" za granicą - zdaniem śledczych - miały się członkom klanu bardziej opłacać, ponieważ emeryci w krajach Europy Zachodniej mieli większe oszczędności. W marcu brat "Hossa" Adam P. mówił dziennikarzom w poznańskim sądzie, że w Polsce "nie ukradli nawet cukierka", a przestępstwa poza granicami kraju tłumaczył m.in. tym, że "nie lubią Niemców", bo członkowie ich rodziny zginęli w niemieckim obozie w Oświęcimiu.
Poznańskie media wskazywały ponadto, że wysoki standard życia cenili sobie także inni członkowie tego romskiego rodu. Podawały, że "gdy jeden z członków rodziny Ł. organizował wesele, gości przywoził helikopter". Członkowie rodziny być znani ze słabości do luksusowych samochodów oraz kasyn, w których w ciągu jednej nocy potrafili przegrać nawet 100 tys. euro.
Soraya z własną szajką
W działania przestępcze, poza bratem, mieli być zamieszani także inni członkowie rodziny "Hossa", w tym m.in. jego syn oraz siostra Soraya, która miała własną szajkę. 10 maja Prokuratura Krajowa poinformowała, że do Sądu Okręgowego w Warszawie trafił już akt oskarżenia przeciwko kobiecie.
Sorayę P. oskarżono o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było wyłudzanie pieniędzy i innych cennych przedmiotów "poprzez pozorowanie stosunku pokrewieństwa lub bliskiej znajomości z ofiarami" oraz o wyłudzenie 5 tys. euro na szkodę obywatelki Niemiec i usiłowanie wyłudzenia kolejnych 45 tys. euro.
Kobieta, podając się za członka rodziny pokrzywdzonych lub bliską znajomą, miała zwracać się z prośbą o przekazanie pieniędzy. Następnie inni członkowie grupy zgłaszali się do pokrzywdzonych i odbierali pieniądze, które przewozili do Polski kurierzy. Od końca sierpnia ub. roku Soraya P. przebywa w areszcie śledczym. Grozi jej do 12 lat więzienia.
Ukrywał się na Żoliborzu
"Hoss" po raz pierwszy został zatrzymany na początku lutego tego roku na warszawskiej Woli. Prokuratura chciała jego aresztowania, ale Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał, że areszt w tej sprawie nie będzie konieczny i wyznaczył mu dozór policji, z którego mężczyzna się nie wywiązywał. Sąd okręgowy rozpatrując zażalenie prokuratury zdecydował w połowie lutego o aresztowaniu "Hossa", mężczyzna jednak uciekł.
Wystawiono za nim list gończy, a w poszukiwania zaangażowali się policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych z Poznania, specjalnej grupy zwanej "łowcy cieni". 16 marca zatrzymali go na warszawskim Żoliborzu. Mężczyzna ukrywał się w wynajmowanym mieszkaniu; aby uniknąć zatrzymania zmienił wygląd - zgolił włosy i brodę, a także zaczął nosić okulary. Pomagał mu m.in. syn, który w przebraniu robotnika, donosił mu jedzenie. Od czasu zatrzymania go przez policję, "Hoss" przebywa w warszawskim areszcie.
Poza sprawą w Poznaniu, przeciwko Arkadiuszowi Ł. prowadzone jest także śledztwo przez warszawską prokuraturę okręgową, w której "Hoss" jest podejrzany o cztery oszustwa na łączną kwotę ponad 1,4 mln zł dokonane m.in. w Niemczech, Austrii i Luksemburgu. Członkowie jego grupy mają na swym koncie wielomilionowe wyłudzenia; średnio, przy jednorazowych oszustwach, były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.
Sprawa przeciwko Arkadiuszowi Ł. prowadzona jest także w Austrii. Tamtejsi śledczy zarzucają mu wyłudzenie wraz z synem metodą "na wnuczka" ponad 1 miliarda euro w Austrii, Niemczech i Szwajcarii.
Autor: ib/gp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24