Rządowe wsparcie z Funduszu Inwestycji Lokalnych jest, ale nie dla wszystkich - alarmują samorządowcy. Pieniędzy nie dostały między innymi Łódź i Poznań oraz mniejsze ośrodki, jak gmina Tarnowo Podgórne czy miasto Chodzież.
Do samorządów w całej Polsce z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych trafi łącznie 12 mld złotych, z czego ponad 794 mln zł trafi do wielkopolskich gmin i powiatów.
Pierwsze sześć miliardów złotych rozdzielone zostało przy pomocy algorytmu. Wówczas na dotację załapało się m.in. Tarnowo Podgórne. Kolejne sześć miliardów rozdysponowano już według innych kryteriów. Zdaniem opozycji – politycznych.
Na dofinansowania z drugiej transzy nie załapały się m.in. Chodzież i Tarnowo Podgórne.
Wnioskowali o około 16 milionów złotych
Tarnowo Podgórne wnioskowało o dofinansowanie dwóch projektów, w łącznej kwocie ok. osiem milionów złotych. Nie dostali ani grosza. - Nikt nawet nie argumentował, dlaczego nie otrzymamy pieniędzy – mówi Tadeusz Czajka, wójt gminy Tarnowo Podgórne, dodając, że nie mają nawet się jak odwołać.
Chodzież pieniądze dostała, ale jako gmina. Samo miasto - już nie. - Miasto Chodzież wnioskowało o prawie osiem milionów złotych przeznaczonych na budowę kanalizacji deszczowych. Natomiast gmina, nasi sąsiedzi wnioskowali o 1,4 miliona złotych i otrzymali milion, a my niestety zero. Fundusz Inwestycji Lokalnych pojawił się w związku z covidem. To są kwoty, które miały zabezpieczyć nam utracone wpływy z tytułu mniejszych podatków, z tytułu strat w przychodach. Były celowo naznaczone i dotyczyły tarczy antykryzysowej, związanej z covidem – mówi Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży.
Samorządowcy nie kryją, że ich zdaniem to polityczne represje za to, że są w opozycji do rządu. I kara za wystawione rządowi w lipcu rachunki.
Obaj wystawili rachunki rządowi
Była to reakcja samorządowców na czeki wręczane podczas kampanii wyborczej przez premiera Mateusza Morawieckiego. Miały być one symboliczną obietnicą dofinansowania z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.
Na spotkaniu nie pojawił się burmistrz Chodzieży Jacek Gursz (PO). Jeszcze tego samego dnia szef rządu złożył wizytę w jego mieście, wytykając Gurszowi, że nie pojechał do Obornik i nie odebrał czeku. Burmistrz Chodzieży - jak mówił - nie został w trakcie wizyty premiera dopuszczony do głosu, wobec czego stanął na własnej zaimprowizowanej scenie z wielkim rachunkiem na kwotę 4 200 000 złotych, który chciał wręczyć premierowi. Tyle według niego przez rok musiał dopłacić samorząd do zmian wprowadzonych przez rząd.
- Pan premier na pewno się nie spodziewał, że rozdając w całej Polsce czeki na inwestycje samorządowe, otrzyma rachunek od mieszkańców takiego miasta jak Chodzież – mówił w lipcu Gursz. Jak podkreślał, w oczach Morawieckiego dostrzegł wielkie zaskoczenie i zdumienie. - Ten wzrok zapamiętam do końca życia - wyznał.
Powitał go Czajka z rachunkiem na 14 mln złotych. - Cztery miliony to są te przyrzeczone pieniądze na obwodnicę Tarnowa Podgórnego, kolejne cztery miliony to brakująca kwota na wynagrodzenia dla nauczycieli, bo rząd podniósł wynagrodzenia, ale źle oszacował, nie dał nam wystarczających pieniędzy, musieliśmy je wydać z własnego budżetu. A sześć milionów to za zmiany podatkowe, które sprawiły, że właśnie o tyle mamy niższe dochody w tym roku – podliczał Czajka.
"Przypominają się najgorsze czasy komuny"
Teraz, pięć miesięcy po "wymianie czeków na rachunki", obaj samorządowcy nie dostali ani grosza z Funduszu Inwestycji Lokalnych.
- Widać wspólny mianownik, że dofinansowania nie otrzymały wszystkie "niepokorne" gminy, które nie zgadzają się z polityką rządu. Przypominają się najgorsze czasy komuny – ocenił Czajka.
A Gursz podkreśla, że jest już po paru analizach i wnioski z nich są takie, że miasta i gminy z największym dofinansowaniem pokrywają się w znacznej części z regionami z dużym poparciem dla partii rządzącej.
Samorządowcy zamierzają zaskarżyć decyzje o nieprzyznaniu środków do Najwyższej Izby Kontroli.
Na podobny zabieg zdecydowali się już politycy PSL. Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL nazwał wręcz środki z funduszu "wsparciem rządu PiS dla wójtów i starostów z PiS". - Jedyne kryterium, jakie obowiązuje w tym Funduszu, to znaczek partyjny, przynależność partyjna - podkreślał.
Duże miasta też pominięte
Z kolei lubelska posłanka Koalicji Obywatelskiej Marta Wcisło zauważyła, że w tym województwie pieniądze z rządowego funduszu trafiły "tylko i wyłącznie" do gmin i powiatów, w których rządzi PiS. - Dlaczego wyrzuca się z pomocy i wsparcia takie miasta jak Lublin, Puławy, Biała-Podlaska, Kraśnik, Włodawa? Te miasta łączy jedno - nie rządzi w nich PiS - mówiła.
Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/Tadeusz Czajka