Nam chodzi o to, żeby poznać prawdę - mówią bracia Tomasz i Piotr Włoch, przedsiębiorcy z Cigacic (woj. lubuskie) nad Odrą. To właśnie w tej miejscowości w środę ma odbyć się spotkanie mieszkańców, przedsiębiorców i społeczników, którym los rzeki leży na sercu. - Chcemy dać sygnał, że to, co stało się z Odrą to jest sprawa, którą trzeba się zająć - podkreślają.
Mieszkańcy, społecznicy i przedsiębiorcy mówią wprost: nie chcemy, żeby katastrofa ekologiczna w Odrze została zamieciona pod dywan. "Umieranie rzeki" dotyczy ich wszystkich, bo nad Odrą mieszkają, spędzają czas, a wielu z nich związało też z nią swoje firmy. Łukasz Wójcik, reporter TVN24 odwiedził przystań turystyczną na Odrze w Cigacicach (woj. lubuskie), gdzie Roman, Tomasz i Piotr Włoch prowadzą swoją działalność. Ojciec jest bosmanem, a synowie mają bar oraz wypożyczalnię sprzętu wodnego.
Jeszcze nie tak dawno, na plaży w Cigacicach był tłok. - Odra miała niski stan, czyli w nurcie miała około 80 centymetrów wody i tutaj były tłumy dzieci i rodzin. Było radośnie. Organizujemy tutaj często dużo atrakcji kulturalnych. A teraz klapa. Jest nam potwornie smutno - mówi Tomasz Włoch. Jego brat Piotr dodaje: - Ludzi, którzy się tu pojawili można policzyć na palcach jednej ręki. Wszystkie rezerwacje, które mieliśmy zostały odwołane.
Pustki są też w porcie. - Wydzwaniali do mnie rezydenci, którzy trzymają tutaj łodzie. Pytali, co słychać, czy będzie można wypłynąć. Smutno jest, bo życie tu tętniło. Każdą wolną chwilę wodniacy poświęcali na to, żeby tu przyjechać. W tej chwili wszyscy przerażeni - opowiada bosman Roman Włoch.
Cała trójka mówi zgodnie, że najgorsza jest nieświadomość dotycząca tego, co się wydarzyło z Odrą. To właśnie ona - jak podkreślają - wywołuje w lokalnej społeczności i w turystach strach. - W momencie, w którym coś byśmy wiedzieli to byłaby jasna sytuacja i moglibyśmy się jakoś do tego przygotować. A tak mamy sytuację, w której pan Kowalski, czy pani Kowalska ma ze swoją rodziną przyjechać nad Odrę i obawiać się tego, że może na przykład wdycha jakiś środek chemiczny. A konkretnej informacji nie ma. To wszystko powoduje, że tutaj nie przyjadą. I faktycznie tutaj nie ma nikogo - podkreśla Tomasz Włoch.
Z jednej strony pobrzmiewa troska o środowisko, z drugiej również strach o to jak firmy związane z Odrą dadzą sobie radę. - Sezon w tej branży wygląda tak, że na początku inwestuje się wszystkie pieniądze, które się zarabia, a ostatnie dwa miesiące to są pieniądze, które zostają na zimę. A są tacy, którzy mają jeszcze większy problem, na przykład rybacy, którzy poławiali rybę. To są firmy, które zaopatrywały w żywność wiele restauracji. Oni są pozbawieni jakichkolwiek możliwości. Sklepy wędkarskie w pobliżu rzeki też będą miały trudności w funkcjonowaniu - wylicza Piotr Włoch.
Spotkanie na moście w Cigacicach. "Nie będziemy na razie blokować żadnych ulic"
W internecie pojawiło się zaproszenie na spontaniczne "spotkanie/protest" na moście w Cigacicach. W środę o godzinie 18 mają się tam pojawić ci, którym los Odry nie jest obojętny. - To nawet nie jest protest. To jest spotkanie ludzi, którzy skupiali się wokół tej przystani, na tej otwartej przestrzeni. Chcemy tylko dać sygnał, że my chcemy wiedzieć, co się stało z rzeką. Ta wiedza jest dla nas niezbędna, bo pozwoli nam przetrwać. Jeżeli tu była przyducha to chcemy to wiedzieć, jeżeli rzeką popłynął azot, który wywołał nadmiar sinic, które zabiły te ryby to też nas to interesuje. Chcemy wiedzieć kto za to odpowiada i czy zostanie za to pociągnięty do odpowiedzialności - mówi Tomasz Włoch.
W części mediów pojawiły się zapowiedzi, że środowe spotkanie to dopiero początek, a w planach społeczników jest też blokowanie kluczowych dróg. - To będzie spokojne spotkanie. Nie będziemy na razie blokować żadnych ulic. Tu nie o to chodzi, żeby komuś uprzykrzać życie, tylko, żeby zwrócić uwagę, że trzeba sprawą się zająć. Ja cały czas mam nadzieję, że poznamy prawdę. Nie chcę siać defetyzmu i wierzę w to, że są przyzwoici ludzie, którzy do tego doprowadzą - tłumaczy Piotr Włoch.
"Nas interesuje tylko prawda rzeki"
Spotkanie w Cigacicach ma być też okazją do tego, by upomnieć się o stworzenie "instrumentów i przepisów, które będą chronić niematerialne dobro jakim jest rzeka". Bracia Włoch, pytani o to, czy mają jakieś oczekiwania względem władz mówią jednym głosem: zależy nam tylko na poznaniu prawdy tej rzeki. - Mamy tu pewną społeczną opowieść, łąkę, o którą dbamy, łęga odrzańskiego, który jest przestrzenią otwartą do skorzystania przez każdego w każdej chwili. I to jest ta oddolna praca społeczna, która nas interesuje. My jesteśmy totalnie apolityczni, nie chcemy brać udziału w żadnych tarciach, które się odbywają pomiędzy politykami. Nas interesuje tylko prawda tej rzeki - mówi Tomasz.
Obaj bracia mają też dość politycznych przepychanek i prób zbijania kapitału politycznego na Odrze. - Nie interesują mnie potyczki polityczne tylko to, co się tutaj wydarzyło. Te przepychanki są najbardziej irytujące. Budowanie kapitału na czymś takim, czy ukrywanie skali zdarzenia to rzeczy niedopuszczalne. Tutaj trzeba znaleźć sposób na wyjście z tej sytuacji, a nie budować sobie PR - dodaje Piotr.
"Klienci zniknęli, a straty liczone są w dziesiątkach złotych"
Na trudną sytuację nadodrzańskich przedsiębiorców zwraca również uwagę Północna Izba Gospodarcza, która we wtorek wydała w tej sprawie komunikat. Według PIG najpoważniejsza sytuacja jest w firmach zajmujących się sportem i rekreacją. Mowa np. o wypożyczalniach kajaków i sprzętu sportowego czy miejscach oferujących wypoczynek nad wodą. Jak zauważa PIG dla tych firm "katastrofa ekologiczna to gigantyczne straty i niemal całkowita blokada funkcjonowania"
- Moi klienci są przestraszeni, nie wiedzą, co się dzieje. Myślą, że być może tutaj też pływają śnięte ryby i boją się przyjeżdżać. (...) W pierwszych kilku dniach od momentu wysłania alertu RCB miałem 80 procent mniej przychodów. W tej chwili to jest 0 złotych. Nie mam ani jednego telefonu - mówił w środę w TVN24 właściciel wypożyczalni sprzętu wodnego.
Do organizacji wpływają też skargi z sektora gastronomii, od smażalni ryb czy ośrodków agroturystycznych. - Ich funkcjonowanie zostało odcięte właściwie z godziny na godzinę. Klienci zniknęli, a straty liczone są w dziesiątkach tysięcy złotych - wskazała prezes PIG Hanna Mojsiuk, cytowana w komunikacie.
Dlatego izba apeluje o pomoc dla przedsiębiorców. Organizacja oczekuje "szybkiej ścieżki wsparcia dla przedsiębiorców, którzy musieli zawiesić działalność lub którzy w wyniku katastrofy na Odrze utracili klientów". - Oni mówią wprost: dla nas już skończył się sezon turystyczny. Półtorej miesiąca strat z czterech miesięcy całkowitego funkcjonowania - zauważyła Mojsiuk.
Katastrofa ekologiczna, o której przyczynach wciąż niewiele wiadomo
Tony śniętych ryb znajdowane są w Odrze od wielu dni na odcinku kilkuset kilometrów. Pierwsze sygnały o katastrofie ekologicznej pojawiły się pod koniec lipca, jednak jej przyczyna nie jest potwierdzona. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekazała w sobotę 13 sierpnia, że pierwsze wyniki toksykologii ryb wykluczyły rtęć jako powód śnięcia ryb. Wykluczone zostały też metale ciężkie.
We wtorek minister klimatu i środowiska poinformowała na Twitterze, że "eksperci zespołu ds. skażenia Odry zdecydowali, by próbki zostały wysłane do zagranicznych laboratoriów". "Oprócz badań w polskich instytutach, wczoraj próbki zostały przekazane do laboratorium w Czechach. Dzisiaj zostaną dostarczone do Holandii i Wielkiej Brytanii" - dodała.
W trzech województwach (zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie) wciąż obowiązuje zakaz wstępu do Odry. Obejmuje on zakaz kąpieli, zakaz wędkowania, zakaz uprawiania sportów wodnych, zakaz pojenia zwierząt. Zakaz obowiązuje do 18 sierpnia. We wtorek wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, powiedział w TVN24, że "najprawdopodobniej ten zakaz zostanie przedłużony".
Odra pod lupą prokuratorów
W środę, podczas konferencji Zbigniewa Ziobry, jego zastępca poinformował, że "zawiadomienie w sprawie zostało złożone 10 sierpnia przez naczelnika Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu". - A już 11 sierpnia zostało wszczęte postępowanie w sprawie zanieczyszczenia środowiska w znacznych rozmiarach w okresie lipca bieżącego roku na terenie woj. śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego poprzez zanieczyszczenie wód rzeki Odry, których następstwem były zniszczenia w świecie zwierzęcym, tj. o czyn z art. 182 Kodeksu karnego - powiedział Krzysztof Sierak, zastępca prokuratora generalnego.
Dodał, że "niezwłocznie na polecenie prokuratora generalnego 12 sierpnia br. prokurator regionalny we Wrocławiu swoim zarządzeniem powołał zespół śledczy do prowadzenia przedmiotowej sprawy".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24