Wziął rower i popłynął z nim statkiem do Gdańska, po czym ruszył w Polskę. "Czasami według planu, a czasami zdając się na przypadek" - tak wyglądała podróż Bernarda Newmana, angielskiego dziennikarza po Polsce w 1934 roku.
Efektem tej podróży jest książka "Rowerem po II RP", która dopiero teraz doczekała się w Polsce publikacji. Jej autor to prawdziwy człowiek-orkiestra. "Dziennikarz, pisarz, żołnierz, kompozytor piosenek i musicali, podróżnik, urzędnik administracji państwowej, domniemany szpieg, wreszcie zamiłowany cyklista" - tak pisze o nim tłumaczka Ewa Kochanowska.
Skąd u niego pomysł na taką wyprawę i książkę? "W Anglii zaskakująco mało wie się o Polsce, a przecież to kraj, który za chwilę może być uznany za mocarstwo. (...) była to tylko owiana sentymentem nazwa – nazwa kraju, który półtora wieku temu zniknął z mapy, brutalnie podzielony między Rosję, Prusy i Austrię. O Polsce usłyszeliśmy dopiero pod koniec pierwszej wojny światowej, gdyż póki Rosja pozostawała naszym sojusznikiem, póty wszelkie dyskusje o niepodległej Polsce były zakazane" - pisał Newman.
Jednym z punktów na trasie Anglika był Poznań. Na co zwrócił uwagę w stolicy Wielkopolski?
"Temu tylko zawdzięczam, że ślepota nie poraziła mnie na miejscu"
Przewodniki po Poznaniu z okresu międzywojennego sugerowały zwiedzanie miasta od wschodu do zachodu, "po linji historycznego rozwoju". Zgodnie z nimi Anglik powinien zajrzeć najpierw do najstarszych dzielnic - Śródki i Ostrowa Tumskiego.
Ale tam go nie było. Tym samym nie zobaczył katedry w zupełnie innej formie, niż ta znana obecnie poznaniakom. Jej regotyzacja miała miejsce dopiero po II wojnie światowej.
Stamtąd - przed Chwaliszewo będące jeszcze wyspą - turysta docierał na Stare Miasto.
"Serca miasta" Newman już ominąć nie mógł. "Centrum starego Poznania stanowi rynek, otoczony tradycyjnie niemieckimi domami. Pośrodku stoi ratusz, pełna wdzięku renesansowa budowla z mnóstwem arkad i galerii. Niestety, niemieccy zarządcy postanowili upiększyć ją, pokrywając farbą – złotą na czarnym tle. Czas jednak robi swoje i temu tylko zawdzięczam, że ślepota nie poraziła mnie na miejscu" – opisywał Stary Rynek Newman.
To co widział wokół ratusza wyglądało zupełnie inaczej niż obecnie. Wszystko przez zniszczenia z II wojny światowej. Po walkach o Poznań w 1945 roku Stary Rynek był zniszczony i odbudowano go w innej formie.
Co zatem zobaczył Anglik?
W miejscu Wagi Miejskiej był Nowy Ratusz zbudowany przez Prusaków.
Domki budnicze obok ratusza także miały zupełnie inną formę - w ostatnim z nich znajdował się sklep firmy Krause sprzedającej m.in. kosze wiklinowe, wyplatane meble i wózki dziecięce.
Nie było nowoczesnych budynków Arsenału i Sukiennic - zamiast nich stały kamienice.
Sukiennice jednak na Starym Rynku były, tyle że przy Ratuszu.
"Najmniej polskie spośród polskich miast"
Inne były też pozostałe kamienice wokół Starego Rynku. Funkcjonowały w nich słynne w całym mieście punkty handlowe takie jak Centralna Drogeria Józefa Czepczyńskiego czy sklep z artykułami gospodarstwa domowego Franciszka Koszewskiego ale też winiarnia Golderinga, który ufundował miastu studzienkę Bamberki.
"Przy głównych ulicach Poznania znajdują się eleganckie nowoczesne sklepy; styl jednego z nich wydał mi się znajomy – podniosłem głowę i zobaczyłem wytłoczony złotymi literami na czerwonym tle napis: Woolworth" - pisał Newman. To ogromny dom towarowy, który znajdował się na narożniku Starego Rynku z ulicą Szkolną.
"Modne sklepy przeplatały się z pozostałościami dawnej epoki – zatęchłe piwnice, gdzie przymilny Żyd zaprasza, by zejść po schodkach i kupić warzywa czy ser" - pisał Anglik.
I właśnie w kontekście żydowskich kramów, pisał o Poznaniu jako o mieście sprzeczności. "W rzeczywistości w Poznaniu mieszka stosunkowo niewielu Żydów. Wszystko to dość dziwnie wygląda – Poznań jest najmniej polskim z polskich miast, jeśli chodzi o architekturę i atmosferę. Niemcy pozbyli się ich skutecznie podczas zaborów, budowali nowe i proste ulice, pokrywając je brukiem, uczyli ludzi żyć planowo i metodycznie, czy zainteresowani chcieli tego, czy nie, licznie się tu wreszcie osiedlali. A teraz wrócili do Niemiec. Żydzi zaś nigdy nie byli zachęcani do zamieszkiwania w niemieckiej Polsce, zatem w Poznaniu można znaleźć ledwie po kilku przedstawicieli mniejszości narodowych. Chociaż więc Poznań jest najmniej polskim spośród polskich miast, to tak naprawdę ma najwyższy ze wszystkich odsetek polskich mieszkańców!".
"Przeżyłem rozczarowanie"
Ze Starego Rynku Newman udał się do hotelu Bazar. "To tam ogniskowało się polskie życie pod niemieckim zaborem, to tam spotykali się i spiskowali polscy patrioci: niejedno powstanie narodziło się – i skonało – w tych pomieszczeniach; w tym przytulisku pielęgnowano polską kulturę, za co dziś jest słusznie honorowane. Sława hotelu Bazar kwitła aż do odzyskania niepodległości przez Polskę, gdyż to tu właśnie zatrzymał się Paderewski w grudniu 1918 roku i stąd wydał słynny rozkaz rozbrojenia i usunięcia oddziałów niemieckich z Polski" – pisał Anglik. I choć mijał się nieco z faktami, to faktycznie stąd Paderewski wygłosił przemówienie, które zainicjowało wybuch powstania wielkopolskiego.
Wrażenia Newmana z pobytu w Poznaniu nie były generalnie zbyt dobre. "Przeżyłem rozczarowanie. Z jakiegoś powodu wyobrażałem go sobie jako zabytkowe miasto. Nic z tych rzeczy, z wyjątkiem ratusza, kilku kościołów i paru uliczek przy rynku Poznań jest bardzo nowoczesny i trzyma rękę na pulsie. Ma kilka niezłych budynków – uniwersytet, Zamek Cesarski wzniesiony przez kajzera (niemieckiego cesarz - przyp. red.) jako symbol niemieckiego panowania nad miastem, teatr i kilka muzeów".
Budynki, które wymienia Anglik to dzielnica cesarska, wybudowana na początku XX wieku w miejscu likwidowanych obwarowań Twierdzy Poznań. Budowle te miały typowo germański charakter i miały podkreślać niemiecki charakter miasta, jaki rzekomo Poznań miał mieć od zawsze.
Newman zwrócił jeszcze uwagę na dwa pomniki. "Pierwszy z nich to bogato zdobiony monument ku czci odrodzenia Polski" - pisał.
Miał na myśli nieistniejący dziś Pomnik Wdzięczności - Najświętszego Serca Jezusowego stojący na placu Mickiewicza. Odsłonięto go 30 października 1932 roku jako wotum wdzięczności za odzyskanie wolności przez Polskę. Powstał ze środków zebranych przez mieszkańców miasta. Monument stanął na placu Mickiewicza, miał formę gigantycznego łuku triumfalnego z pięciometrową figurą Chrystusa.
W październiku 1939 roku pomnik został zburzony przez Niemców, a figura Jezusa została przetopiona.
Na placu Mickiewicza, gdzie pomnik stał w latach 30. XX wieku, dziś są dwa inne: Mickiewicza i Ofiar Poznańskiego Czerwca 1956 r.
Ale osoby, które chciałyby śladami Newmana ruszyć na wycieczkę po Poznaniu, mogą zajrzeć na teren kościoła p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Floriana przy ul. Kościelnej. Tam zobaczyć można replikę figury Chrystusa z tamtego pomnika.
Drugi pomnik był dla niego "wiele bardziej intrygujący". Mowa o pomniku poświęconemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych Woodrowowi Wilsonowi.
"Jako autor Trzynastego Punktu jest on w Polsce daleko bardziej czczony niż we własnym kraju. Przypisuje mu się zasługi w odniesieniu do wielu spraw, o których nie miał pojęcia, wyobrażenia przeciętnego Polaka o wydarzeniach, które przyniosły mu wolność, są zdumiewająco naiwne" - pisał Newman.
Przypomnijmy, w styczniu 1918 roku, Wilson przedstawił orędzie o powojennym ładzie na świecie. W trzynastym punkcie jasno stwierdził, że musi zostać utworzone niepodległe państwo polskie. Włączenie do orędzia sprawy polskiej to zasługa Ignacego Jana Paderewskiego. Pianista i kompozytor był wtedy bardzo popularny na Zachodzie i wykorzystywał to w dyplomacji.
Pomnik Wilsona odsłonięto w Poznaniu w 1931 roku w parku jego imienia na Łazarzu. Nim pomnik stanął w mieście, jego drewniana makieta w skali 1:1 objechała Poznań. Kopię ustawiano w miejscach, które brano pod uwagę jako przyszłą lokalizację pomnika.
Na tym relacja Anglika ze stolicy Wielkopolski się kończy. Nie zajrzał on na tereny Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie mógłby zobaczyć jeszcze jedno dzieło pruskiej architektury - Wieżę Górnośląską.
Zobaczyłby tam także budynki wybudowane na Powszechną Wystawę Krajową w 1929 roku - największą wystawę jaką kiedykolwiek zorganizowano w naszym kraju.
Dzisiaj turyści odwiedzający Poznań zaglądają jeszcze do Zamku Królewskiego. Newman nie mógł go zobaczyć - wybudowano go w latach 2010-2013.
Nie było też dwóch jezior Rusałki i Maltańskiego, nad którymi poznaniacy lubią spędzać czas. Oba zaczęto budować w czasie hitlerowskiej okupacji.
21 lat po wizycie Newmana powstał z kolei Okrąglak, perła poznańskiego modernizmu.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: NAC