Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie katastrofy samolotu MIG-29, który rozbił się w 2018 roku pod Pasłękiem (Warmińsko-Mazurskie). Pilot katapultował się, ale nie przeżył wypadku. Przed sądem stanie trzech byłych pracowników Wojskowych Zakładów Lotniczych w Bydgoszczy, którzy mają być odpowiedzialni za wadliwe pierścienie zamontowane w fotelach katapultowych w samolotach. Wątek dotyczący samej katastrofy został jednak umorzony. Śledztwa w sprawie dwóch katastrof samolotów MIG na Mazowszu zostały przedłużone do grudnia.
Akt oskarżenia został skierowany do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy. W katastrofie samolotu MIG-29 zginął pilot z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku – kpt. Krzysztof Sobański. Śledztwo w tej sprawie prowadził Wydział do spraw Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Do katastrofy myśliwca doszło podczas rutynowych nocnych lotów szkoleniowych w nocy z 5 na 6 lipca 2018 roku w Sakówku pod Pasłękiem w województwie warmińsko-mazurskim. Przed katastrofą pilot zgłaszał problemy techniczne. Od dowództwa dostał polecenie, aby się katapultować. Kapitan Sobański katapultował się z samolotu, ale nie zdołał oddzielić się od fotela i runął z nim na pole uprawne w Sakówku. Jego spadochron nie otworzył się. Ciało pilota znaleziono około 200 metrów od wraku samolotu.
- W wyniku zamontowania pierścienia ścinanego o nieprawidłowych parametrach nie doszło do oddzielenia się pilota od fotela katapultowego, a następnie otwarcia się spadochronu. W wyniku upadku o ziemię pilot poniósł śmierć na miejscu – powiedziała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Wadliwe pierścienie w fotelach katapultowych
Aktem oskarżenia zostały objęte trzy osoby, byli pracownicy Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy Grzegorz K., Jerzy D. oraz Zbigniew S., którzy byli odpowiedzialni za opracowanie i wdrożenie do produkcji części zamiennej fotela katapultowego - pierścienia ścinanego, którego parametry znacznie odbiegały od oryginalnych. Wadliwe pierścienie zostały zamontowane w fotelach katapultowych w samolotach lotnictwa taktycznego eksploatowanych w Siłach Powietrznych RP. - Oskarżonym zarzucono popełnienie dwóch przestępstw: narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i w konsekwencji nieumyślnego spowodowania śmierci kpt. Krzysztofa Sobańskiego oraz narażenia innych pilotów Sił Powietrznych RP na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub wystąpienia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – tłumaczy Wawryniuk. Oskarżonym grozi do 5 lat więzienia.
"Do zdarzenia doszło w wyniku niemożliwej do przewidzenia awarii"
Prokurator jednocześnie przekazała, że wątek dotyczący samej katastrofy został umorzony z powody braku znamion czynu zabronionego. - W toku postępowania ustalono bowiem, że do tego zdarzenia doszło w wyniku niemożliwej do przewidzenia awarii technicznej wskutek niezadziałania automatyki odpowiedzialnej za zamknięcie dopływu paliwa do kolektorów dopalacza silnika lewego – tłumaczyła prokurator Wawryniuk. Awaria techniczna spowodowała wyłączenie dopalacza, lecz nie zapobiegła dalszej dystrybucji paliwa, które wydobywało się w sposób gwałtowny z dyszy lewego silnika. W trakcie śledztwa wykluczono, aby awaria była spowodowana nieprawidłową obsługą techniczną myśliwca. Decyzja o umorzeniu śledztwa w sprawie katastrofy jest nieprawomocna.
MIG-29 został sprowadzony z Niemiec za jedno euro
Kapitan Krzysztof Sobański, który zginął pod Pasłękiem, był doświadczonym pilotem. - Posiadał ponad 800 godzin wylatanych w powietrzu w tym ponad 500 godzin na MiG-29, na których pełnił dyżury bojowe - informował tuż po katastrofie MON. MIG-29, który się rozbił pod Pasłękiem, miał numer boczny 4301. Maszyna została pozyskana z Niemiec za symboliczne 1 euro w 2003 roku. Myśliwiec został zbudowany w 1989 roku.
Śledztwa w sprawie katastrof na Mazowszu przedłużone
Do grudnia tego roku przedłużone zostały śledztwa w sprawach katastrof samolotów MIG-29 pod Kałuszynem w grudniu 2017 r. i pod Drgiczem w marcu 2019 r. - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
- Oba śledztwa nie zostały zakończone, postępowanie dowodowe w przedmiotowych sprawach jest kontynuowane, prokuratura oczekuje na opinie biegłych; obecnie śledztwa przedłużono do grudnia 2020 r. - powiedziała rzeczniczka prasowa warszawskiej prokuratury okręgowej Aleksandra Skrzyniarz.
Do pierwszej z katastrof doszło 18 grudnia 2017, gdy w pobliżu Kałuszyna rozbił się MiG-29 podchodzący do lądowania w bazie w Mińsku Mazowieckim. Pilot przeżył, chociaż się nie katapultował. Śledztwo wszczęto wkrótce potem - zabezpieczono m.in. rejestratory z samolotu jak też dane z innych urządzeń rejestrujących przebieg lotu, obszerną dokumentację dotyczącą stanu technicznego samolotu, przesłuchano też świadków, w tym kontrolerów ruchu lotniczego, techników obsługujących samolot.
Z kolei 4 marca 2019 r. pod miejscowością Drgicz w powiecie węgrowskim rozbił się inny myśliwiec MiG-29. Pilot się katapultował. Bezpośrednio przed wypadkiem myśliwiec MIG-29 wykonywał oblot techniczny po prowadzonych przy nim pracach. Samolot spadł w terenie niezabudowanym, w lesie, nikt na ziemi nie ucierpiał. Jeszcze w tym samym tygodniu prokuratura zainicjowała śledztwo w sprawie nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w przebiegu której doszło rozbicia samolotu wojskowego. Dokonano oględzin wraku, zabezpieczono materiał dowodowy.
MiG-29 służy w polskim wojsku od 1989 r., pierwsze samoloty zostały kupione od ZSRR, kolejne Polska otrzymała od Czech w zamian za śmigłowce Sokół, następne za symboliczne euro przekazały Polsce Niemcy, które rezygnowały z eksploatacji tych maszyn. Łącznie przed kilku laty Siły Powietrzne dysponowały 32 myśliwcami w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku i 23. BLT w Mińsku Mazowieckim. Przez lata samoloty miały opinie bardzo bezpiecznych.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24