Suma obu ugrupowań opozycyjnych jest sporo wyższa niż PiS - mówił w "Kropce nad i" Grzegorz Schetyna, lider PO. Skomentował w ten sposób sondażowe wyniki partii w badaniu Millward Brown dla "Faktów" TVN i TVN24.
Według najnowszego sondażu Millward Brown dla "Faktów" TVN i TVN24 najsilniejsze partie polityczne w Polsce cieszą się w grudniu następującym poparciem: PiS - 35 proc., Nowoczesna - 24 proc., PO - 15 proc., Kukiz’15 - 6 proc., PSL - 5 proc. Badanie przeprowadzono 21-22 grudnia, w trakcie trwającego już od kilku dni kryzysu sejmowego.
- Jeżeli patrzę na ten sondaż, to widzę, że suma obu ugrupowań opozycyjnych jest sporo wyższa niż PiS - zauważył w "Kropce nad i" lider PO. Ocenił, że po zsumowaniu wyników partii opozycyjnych, także PSL, wychodzi "zupełnie przyzwoity wynik".
Schetyna zaznaczył, że w jego opinii bardziej miarodajny sondaż będzie można przeprowadzić za 2-3 tygodnie, kiedy sytuacja w Sejmie się uspokoi.
Kto liderem opozycji?
Na uwagę, że w kontekście lepszego sondażowego wyniku Nowoczesnej niż PO liderem opozycji powinien zostać nie on, lecz Ryszard Petru, Schetyna odpowiedział: - Liderem opozycji jest ta partia, która jest największa.
- Powiedziałem posłowi (PiS, Jackowi) Sasinowi, że jednego możemy być pewni: że zrobimy wszystko, żeby liderem opozycji w przyszłym Sejmie był Jarosław Kaczyński. Ale to za trzy lata - zastrzegł Schetyna.
Lider PO odniósł się do słów prezesa PiS, który w środę powiedział, że powinna istnieć instytucja szefa opozycji, który - jak opowiadał Jarosław Kaczyński - miałby pewne uprawnienia lub nawet przywileje.
- To jest tak mało poważne, że trudno nawet znaleźć pretekst do kłótni. Nie rozumiem tego, naprawdę, i mówię to już zupełnie wprost - tak odpowiedział Schetyna na pytanie, czy pomysł może być pretekstem do skłócenia opozycji. - No jak można naznaczyć czy koncesjonować opozycję? Ja rozumiem, że to jest przykład brytyjski, że można szukać porównania do tego, ale w Polsce jest zupełnie inna sytuacja. Opozycja jest zupełnie inna - dodał.
Protest opozycji
Schetyna mówił w "Kropce nad i" o proteście posłów opozycji, którzy od zeszłego piątku okupują salę plenarną w Sejmie. Protest ma trwać do 11 stycznia, kiedy zaplanowane jest kolejne posiedzenie Sejmu. Wtedy posłowie opozycji mają ponownie zablokować mównicę sejmową.
Lider PO zapowiedział, że również w święta na sali plenarnej będą dyżurować posłowie jego partii. - Mamy to podzielone na dyżury. Taka rotacyjna obecność na sali sejmowej. Wigilia to domena posłów z Warszawy i Mazowsza ze względu na komunikacyjne sprawy i łatwość dotarcia na wigilijną kolację. Ja będę pierwszego dnia. Na sylwestra jest dużo chętnych - zaznaczył.
Schetyna dodał, że strażnicy marszałkowscy twierdzą, iż obecność posłów na sali plenarnej jest nielegalna. W jego opinii to tworzenie atmosfery strachu i zagrożenia.
Przewodniczący PO ocenił, że kryzys sejmowy jest spowodowany działalnością polityków PiS. Jak mówił, mamy do czynienia z "ordynarnym łamaniem prawa" i należy protestować.
- Polska jest krajem demokratycznym, jeszcze - powiedział. - Nie może być tak, że jeśli Jarosław Kaczyński i marszałek Kuchciński uważają, że coś jest legalne, to jest legalne - dodał.
Polityczny pat
Kryzys sejmowy rozpoczął się w piątek 16 grudnia po południu po tym, jak marszałek Marek Kuchciński wykluczył z obrad Sejmu posła PO Michała Szczerbę. Opozycja, która nie zgadza się z tą decyzją, rozpoczęła wtedy rotacyjną okupację sali plenarnej.
Marszałek wznowił wówczas obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 rok.
Według opozycji głosowania te były nielegalne, bo - jej zdaniem - są wątpliwości co do tego, czy udało się zgromadzić wymagane kworum i kto tak naprawdę brał udział w głosowaniu. Z tych powodów opozycja domaga się powtórzenia głosowania.
Piątkowe wydarzenia doprowadziły do serii obywatelskich protestów, m.in. w pobliżu parlamentu.
Autor: mw//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24