O tym, że mąż za chwilę będzie lądował awaryjnie, żona kpt. Tadeusza Wrony dowiedziała się z TVN24. - Na początku nie wiedziałam czy mąż na pewno jest w tym samolocie. Próbowałam dzwonić do znajomych, ale nikogo nie było. Zadzwoniłam na koordynację na lotnisku i tam mi potwierdzono, że to mąż - wspomina Marzena Wrona. Rodzina pilota była gościem programu Dzień Dobry TVN.
Jak wspomina Marzena Wrona, na początku nie wiedziała co ma robić. Zdecydowała więc, że pojedzie na lotnisko i tam obejrzy lądowanie. - Wiedziałam, że lądowanie na pewno będzie udane i chciałam to zobaczyć. Jednak okazało się, że wjazd do Warszawy od strony lotniska został zamknięty. Wróciłam więc szybko szybko do domu - powiedziała Marzena Wrona.
I dodała, że zdążyła usiąść przed telewizorem w ostatniej chwili. - Weszłam do domu i samolot właśnie wylądował - stwierdziła. Jak podkreśliła, nigdy nie myślała, że może stać się coś złego. - Wierzę w męża i w ten samolot - powiedziała.
Na brzuchu
Do awaryjnego lądowania Boeinga 767 z 231 osobami na pokładzie i kpt. Wroną za sterami doszło we wtorek po południu na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina. Należąca do LOT-u maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Podczas lądowania nikomu nic się nie stało.
Cały wywiad z rodziną kapitana Tadeusza Wrony zobaczysz na: www.dziendobry.tvn.pl
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: dziendobry.tvn.pl